Mam taką filozofię, że staram się żyć dobrze, ale bez zbędnego rozwalania kasy. Nie oszczędzam na wydatkach niezbędnych (np jakości jedzenia), ani rozwojowych (np. lekcje języka dla dzieciaków, studia podyplowe żony, kursy zawodowe dla siebie etc). To co zostaje inwestuję.
Na dzisiaj i inwestuje około 60% dochodu netto. Jak żona wróci do pracy to będzie trochę więcej.
Typowo na emeryturę to IKE/Ikze swoje i żony po korek. Resztę traktuję jako inwestycje długoterminową, ale niekoniecznie na emeryturę. Myślę o studiach za granicą dla dzieciaków, może jakieś mieszkanie na start. Ogólnie inwestuję bez konkretnego celu, żeby mieć otwarte opcje w przyszłości. Myślę, że to bardziej będą środki dla moich dzieci bo ja mam raczej małe potrzeby i to co na IKE odłożę w zupełności mi starczy jeśli nie będzie jakiegoś gigantycznego krachu.
W tej drugiej puli kupuję obligacje rodzinne 12 letnie dla beneficjentów 500+ oraz odkładam na zakup nieruchomości.