Spytam z innej beczki bo może nie wiesz - w polskim prawie dalej funkcjonuje definicja felczera czyli człowieka w zasadzie po zawodówce który może wykonywać niektóre lekarskie procedury - już na moich studiach mówiło się że to zawód martwy - przecież taka osoba żywcem nadaje się właśnie do takich kryzysowych sytuacji czyli obsługi respiratora, nadzorowania terapii o ile pacjent jest ustabilizowany.
I teraz najlepsze w okolicach po roku 2000 zlikwidowano zawodówki (czy też studium) pielęgniarskie w praktyce zmuszając wszystkich chętnych do podjęcia długich studiów pielęgniarskich który już wtedy był inwestycją kompletnie pozbawioną sensu O ILE pielęgniarka planowała pozostać w kraju.
O ile nie lubię teorii spiskowych to jednak wszystkie działania w sektorze kształcenia w ochronie zdrowia w tym kraju po roku 90-tym wyglądają na celową dezintegrację systemu. Ewentualnie sztuczne wykreowanie sytuacji przewagi popytu nad podażą. Wszyscy byli świadomi niedoborów kadrowych już lata temu a mimo to dalej śrubowano miejsca na kierunkach medycznych i pokrewnych. Była też świadomość tego że po przyjęciu do UE zacznie się migracja do krajów bogatszych. Nie zrobiono nic.
Tak więc pytanie - chcesz zostać w PL po LEPie czy uciekać robić karierę za Odrę?