Jak podchodzicie do tematu wydatków jeśli chodzi o oszczędzanie kosztem wygody? Czasami wynagrodzenie wzrasta (nawet bardzo szybko w krótkim czasie), a wewnętrzny głosik mówi, że oszczędzając jeszcze bardziej, można odłożyć jeszcze więcej.
Interesuje mnie wasze podejście do stałych, nie jednorazowych wydatków. Czasami kusi, żeby nie przejmować się wydatkami i żyć jak normalny, bezstresowy i niczym nie ograniczony człowiek. Chodzi mi między innymi o:
- posiadanie miejsca parkingowego przy pracy za kilkaset zł miesięcznie zamiast dojeżdżania komunikacją miejską i oszczędzania na parkingu i paliwie,
- posiadanie cateringu zamiast chodzenia na codzienne zakupy, liczenia kalorii i tracenia czasu na gotowanie (przynajmniej w dni robocze),
- posiadanie HBO, Netflixa itp, nawet gdy rzadko się to ogląda, ale w przypadku chęci obejrzenia poleconego serialu ma się do niego dostep "od ręki",
- posiadanie opcji unlimited w kinie, nawet jeśli nie chodzi się do niego zbyt często,
- posiadanie telewizji i pakietu sportowego, nawet jeśli potrzebuje się tego tylko do weekendowych eventów sportowych średnio rzadziej niż raz w tygodniu,
- posiadanie premium w często używanych aplikacjach w celu uniknięcia męczących reklam, np. Spotify, Youtube, Fitatu itp...
- posiadanie abonamentu na ebooki IT bez potrzeby płacenia za każdy osobno, np. w Apress za około 500 zł rocznie,
- posiadanie abonamentu na ebooki nietechniczne na czytnik ebooków,
- posiadanie prenumeraty na magazyny,
- posiadanie subskrypcji na gry konsolowe, np. Play Station Plus,
- posiadanie najlepszego pakietu medycznego, pakietu na regularne badania i dobrego ubezpieczenia, nawet jeśli zdrowie jest w idealnym stanie,
- i wiele innych...
Posiadanie wszystkich powyższych opcji na oko mogłyby kosztować ponad 1000 zł miesięcznie, ale nie wykluczam, że po dokładnym policzeniu mógłbym się mocno zdziwić (catering jest droższy, ale przy obcięciu nawet całkiem wysokich wydatków na własne zakupy spożywcze i na jedzenie na mieście różnica mogłaby nie być zbyt drastyczna). Brakowałoby czasu na korzystanie z wielu z powyższych opcji, ale posiadanie ich bardzo ułatwiłoby życie. Pojawia się chęć cięcia tego typu kosztów, zeby mieć więcej pieniędzy na jednorazowe wydatki i na odkładanie lub inwestowanie, bo przyszłość jest niepewna, a emerytura może nie wystarczyć na godne życie. Ale czy przesadne zabezpieczanie starości nie sprawia, że marnuje się młodość? Czy warto umierać mając kilka milionów na koncie lub kilka kilogramów złota pod domem?
To są rozważania teoretyczne oparte na skrajnych założeniach. Nie sugeruję, że powinno się płacić za cokolwiek, co mogłoby okazać sie całkiem nieprzydatne. Rozsądne byłoby rozważenie plusów i minusów i rezygnacja z czegoś, co byłoby bardzo nieopłacalne. Ale chodzi mi o przesunięcie suwaka w głowie bardziej w stronę opcji wygody kosztem oszczędzania.