Na początek podkreślę, że jak dla mnie każdy niech sobie je jak uważa. Żywienie to kwestia bardzo indywidualna, jednemu szkodzą truskawki a innym gluten. Jeżeli ktoś czuje się lepiej, gdy nie je pierogów, to w sumie nie obchodzi mnie, czy ma nietolerancję na gluten prawdziwą czy urojoną, czy tylko pomyloną z alergią na pszenicę - ważne, że się lepiej czuje. Wielu ludzi zarzeka się, że po odstawieniu mięsa czują się dużo zdrowiej. Dobrze dla nich.
Ja jednak po 3ech dniach diety warzywno-owocowej stwierdziłam, że nie akceptuję i z góry odrzucam wszelkie ograniczenia. Dieta była zaplanowana jako właśnie test "oczyszczania" (dieta dr Dąbrowskiej) i nie zamierzałam jej przedłużać, ale przy okazji uświadomiłam sobie, że w tak krótkim czasie co najmniej kilka razy miałam ochotę przygotować mięsne dania i było mi smutno, że nie mogę. I nie chodzi o to, że "mięcho musi być, bo inaczej to nie obiad". Raczej o to, że np. w carbonara musi być pancetta albo guanciale, bo inaczej nie jest carbonarą... Albo czytałam sobie Compendium Ferculorum i pomyślałam, że warto jakiś przepis odtworzyć... Albo chciałam zrobić obiad bez wychodzenia po zakupy, a w zamrażalniku był mięsny farsz do pierogów i mogłabym ulepić raz dwa...
Rezygnacja z mięsa w kuchni i produktów odzwierzęcych jest dla mnie jak obcięcie ręki. Jakbym była upośledzonym kucharzem :( Z resztą definitywnie wyklucza to możliwość gotowania po eskimosku (podstawą żywienia mięso), staropolsku (wszystko jest na maśle klarowanym)... Nie, to nie dla mnie. Ja chcę sprawnie filetować rybę i członkować kurczaka, rozróżniać sznycla od steku i schab od antrykotu. Poza tym w celach życiowych mam zjedzenie sushi w Japonii i robaków w Tajlandii ;)
Odnosząc się do tematu od strony zdrowotnej, z pewnością namiar mięsa szkodzi, bo w żywieniu równowaga jest najważniejsza. Nawet nadmiar wody szkodzi. Jako że nie potrafię rezygnować z rzeczy, rozwiązuję problem odwrotnie - dokładam do dania masę warzyw. Np. do kotletów mielonych wgniotę rozgotowanego brokuła, marchewkę albo wrzucę coś z puszki, kaszę wymieszam z ziołami, a na talerzu i tak połowę miejsca zajmie sałatka. No i zamiast batonów jem owoce i orzechy.