Uczenie się a zmuszanie się do nauki

0

Kończe studia inżynierskie i zauważyłem że nie potrafię się już zmuszać do nauki - uczyć na egzamin. Wciąż potrafię się uczyć przypadkiem, tzn czytać coś, programować i w międzyczasie coś zapamiętać i się czegoś nauczyć, ale siąść i pouczyć się do egzaminu - coraz gorzej. Coraz mniej przejmuje się jak to zaliczę, byle zaliczyć - jako student 1, 2 roku myślałem, żeby się wykazać, teraz mam brzydko mówiąc wyj*bane. Nie, że mnie nic nie interesuje - interesuje, ale tak, żeby poczytać, dowiedzieć się, a nie na siłę zapamiętać.
Wątpie że wybiorę się na studia magisterskie, bo bym tylko się męczył - choć niestety będę musiał się tłumaczyć rodzicom, współpracownikom i kierownictwu, którzy pewnie uznają to za lenistwo (trochę racji będą mieć, ale nie za dużo, bo rozwijam się samemu).
Czy ktoś miał podobnie? Co zrobiliście, zmuszaliście się do magisterki dla papierka?

0

Nie tyle dla papierka, co po to, aby napisać ciekawą pracę dyplomową. Generalnie łatwiej jest robić coś bezsensownego, jeśli wyjdzie się z założenia, że pozwoli nam to zrobić coś fajnego później. Oczywiście, ileś bzdurnych i męczących przedmiotów trzeba było zaliczyć. Ale z drugiej strony, w pracy też jest masa bzdur (np.: spotkania projektowe, telekonferencje z klientem, standupy, team building pod światłym przywództwem HR), więc trzeba się przyzwyczajać.

0

Czy ktoś miał podobnie?

Miał... na pierwszym czy drugim roku przez tydzień tylko całek się uczyłem żeby je w końcu zaliczyć aż mi padło na psychę i te całki mi się śnić zaczęły.
A na końcową obronę szedłem całkowicie wyluzowany i było mi zupełnie obojętne czy zdam czy nie zdam. Totalnie nie czułem powagi sytuacji.

0

Ja mam wrażenie, że wynika to ze zmiany tego czego konkretnie się uczysz.
Przez pierwszy rok-półtora jest to teoria. Masa matematyki i jej pochodnych w fizyce i technice (przetwarzania sygnałów, optymalizacje itp.) a potem zaczyna się podejście informatyczne: narzędziowo-systemowe. Ciężko tu mówić o takim kuciu jak wcześniej. To po prostu trzeba zrozumieć i stosować.
Z mojego studium przypadku - takie rzeczy jak zapamiętywanie w krótkim czasie przychodzą mi niezwykle łatwo (jeśli nie będę tego utrwalał to oczywiście wyleci równie szybko). Z tego powodu jeśli nie coś mnie zbytnio nie interesowało to wystarczyły mi dwie godziny noc przed zaliczeniem (pod warunkiem że była to czysta teoria, a parę takich przedmiotów się zdarzyło).

Niemniej moim zdaniem warto kontynuować. W życiu się jeszcze nasiedzisz i napracujesz, a dodatkowe półtora roku magistra, żeby się trochę rozwinąć (niekoniecznie zawodowo, ale mówię bardziej o horyzontach) to jest pikuś. Tylko, że to moje zdanie - a ja doszedłem już dawno do wniosku, że mógłbym studiować cokolwiek technicznego byleby mnie odrobinę interesowało.

0

A to ja też tak mam ... Trudno jest mi ślęczyć nad książkami. Zauważyłem, że na mnie działają teraz jakieś interaktywne kursy/szkolenia. Jak musiałem podszkolić swój angielski do pracy to na kompie zainstalowałem sobie kurs multimedialny http://tanio-taniej.pl/produkty-produkt:profesor-henry.html . Jakoś lepiej mi to wchodziło i nie zasypiałem :)

0

Ja miałem tak samo. Nie, żeby było mi to obojętne, ale na 3. roku miałem ogromny problem z motywacją. Potem poszedłem na magisterkę i kolejne dwa lata powtarzania sobie, że "tyle wytrzymałem to wytrzymam jeszcze trochę".

Rada ode mnie: Zepnij poślady i dokończ co zacząłeś. Zrób mgr - tego na pewno nie będziesz żałować.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1