Witajcie :)
Mam nieco dziwno problem, o którym raczej nie rozmawiam, ale ostatnio, czy to przez studia, czy maturę którą mam zamiar poprawiać, on ciągle wraca :/
Nigdy nie miałem problemów z łapaniem matematyki, w senie pojęcie (dobrze wytłumaczone) przeczytałem, przeanalizowałem i zazwyczaj bez większych problemów rozumiałem (z nielicznymi wyjątkami). Tak samo jest również dzisiaj. Problem natomiast zaczyna się przy większych obliczeniach. Już od podstawówki miałem z tym ogromne problemy, i ciągle choć sposób był dobry, zbierałem 0 pkt od góry do dołu. Myślałem że to trzeba wyćwiczyć i przejdzie, ale niestety ;/ Problemem jest to że mam ogromne problemy z liczeniem (często nawet tym elementarnym!) i gdy mam coś liczyć, to albo używam do tego programu, albo piszę sobie na poczekaniu algorytm do tego (przynajmniej do sprawdzenia wyniku). Sprawdzanie po parę razu obliczeń nic mi nie daje, po prostu nie bardzo mi to idzie, a irytująca jest sprawa, że coś potrafię zrobić, a na dzień dobry niemal zawsze się wywalam na obliczeniach i z 5 pkt robi się max 1. No po prostu coś dziwnego takiego mam (na pewno akurat to nie jest lenistwo ;p) przez co zupełnie mi nie idzie liczenie ;/
Miał ktoś z was do czynienia z czymś podobnym, albo wśród waszych znajomych ? Szczerze, na prawdę mi to teraz przeszkadza, bo ludzie wymagają ode mnie liczenia w pamięci czy na kartce, a ja w tym momencie kaplica, i oblewany jestem przez takie szczegóły. Walczę z tym już tyle lat (i przez to tak znienawidzłem matematykę do reszty) i nie wiem jak przez to cholerstwo przejść...
Pozdrawiam ! :)