Wątek przeniesiony 2020-12-04 23:25 z Nietuzinkowe tematy przez somekind.

Kierunek rozwoje e-booków

0

Siemka,
Chciałbym porozmawiać o kierunku rozwoju ebooków. Jakiś czas temu przerzuciłem się na czytnik. Z początkowej sceptyczności przeszedłem w zafascynowanie, a po ochłonięciu zauważyłem kilka wad tego rozwiązania.
Największym z nich jest pożyczanie książek. Z papierową nie ma problemu. Pożyczasz komuś, ten ktoś może pokazać książkę komuś z rodziny, ale finalnie książka trafia do ciebie z powrotem. Jest szansa że ktoś ją spiraci np. przez ksero czy scan z ocr, ale jest to mała szansa, spadająca wraz z objętością książki. Szansa że spiraci ją przez przypadek jest chyba bliska zeru. Z ebookiem jest inaczej. Kupując książkę, do pliku jest zwykle dołączany watermark. Załóżmy że jest on na tyle dobry że faktycznie da się kogoś po nim zidentyfikować. Pożyczając taki plik, jest szansa że plik wypłynie do sieci i to ty będziesz osobą która za to odpowie. Nawet zakładając że osoba której pożyczasz jest w porządku, to jest szansa spiracenia jej przez przypadek. Np. wgra go na pendrive, zapomni o tym, potem dorzuci jakieś notatki ze studiów, przekaże go koledze i dalej to już z górki.

Rozwiązaniem mogłoby być np. ponowne watermarkowanie pożyczanej książki, dodając np. informację że książka jest oddawana do użytku Janowi Kowalskiemu na 1 miesiąc od daty 2020-12-03 zaczynając. To rodzi jednak kolejne problemy. Raz że książka mogłaby być używana przez 2 osoby naraz, a dwa że pożyczający wcale nie musiałby usunąć książki po tym terminie.

Te problemy, rozwiązałby system DRM. Z grami udało się płynnie przejść na kupno "prawa do gry" a nie własności gry jak np. na platformie Steam. Książki mają jednak dłuższą tradycję i nie jest to głównie rozrywka dla młodych i elastycznych na zmiany. Przez to jest jest bardzo duży sceptycyzm do tej metody i znacznie większa popularność znaku wodnego.

Dzisiaj to mały problem. Jednak za kilka czy kilkanaście lat, czytnik będzie bardzo tanią rzeczą z wieloma dodatkowymi funkcjami, przez co upowszechni się znacznie bardziej. Wydaje mi się że gdy będzie mógł zastąpić książki szkolne i zmienić kilogram czy nawet więcej w mniej niż 100g, to zacznie się wychowywać pokolenie które przestanie brać pod uwagę książki papierowe.

W jakim kierunku według was powinno to pójść? Centralizacja? Pełny DRM? Może dojdziemy do poziomu gdzie nie będzie opłacało piracić bo będziemy mieli alternatywne prawie darmowe źródła takie jak youtube/spotify do muzyki? A może powinniśmy zrezygnować z możliwości pożyczania, odsprzedaży i innych zalet książek papierowych? Jestem ciekaw waszej opinii.

PS. Wiem że można próbować usunąć watermark, czy kupić książkę z adresu [email protected] i udostępnić ją bez konsekwencji. Załóżmy jednak opcję uczciwą i świat w którym warto pisać książki jedynie dla idei bo na chleb trzeba jednocześnie zapracować na etacie.

4

@krzysiek050: jak ktos bedzie chcial to np. uzywajac Amazona i odrobine kombinujac moze czytac ebooki za darmo. IMHO jesli ktos nie chcial zaplacic to i tak nie zaplaci. Za to jesli zakup bedzie prosty i niedrogi, to sporo osob zaplaci z wdziecznosci dla tworcy (zobacz ze GOG dziala bez DRM).Do tego wciaz zostaje wybor: czytnik czy papier. Ja nie lubie czytac ksiazek technicznych na czytniku/ekranie wiec i tak kupuje papierowe wersje.

2

@WhiteLightning: Ahh - GOG... wierze w ich sukces i politykę FCK DRM. Wolałbym nawet więcej zapłacić gog'owi i móc legalnie nagrać sobie grę na płytkę czy przygotować customowego pendrive'a na daną gierkę.

Natomiast ebooki w obecnej formie są wg mnie ok. Ja pożyczam ebooki znajomym, ale są to w 100% świadomi znajomi i w pełni zaufani.

Ogólnie przy zarobkach w IT ceny ebooków nie sa jakoś odstraszające, zresztą... to zależy ile ebook'ów rocznie się kupuje. U mnie wychodzi coś około 20 (ja + partnerka) i czesciej zastanawiam sie czemu ich nie czytam niz nad problemami z udostepnianiem czy cenami.

Nigdy też nie powinniśmy rezygnować z prawa własności oraz prawa do pożyczania. Drażni mnie też, że nie mogę odsprzedać cyfrowych przedmiotów (gier, ebook'ow, filmów), a szkoda - bo wg mnie powinniśmy mieć do tego prawo.

1

kupuję książkę toi chcę mieć ją na wszystkich moich urządzeniach a nie tylko na jednym

2

Gdybyśmy mieli bardziej zamożne społeczeństwo to pewnie wszyscy by kupowali książki, nie ważne jakie by tam nie było zabezpieczenie. Ale nie jesteśmy...
Piractwo to nie tylko książki w formie ebook'ów, jak byłem na studiach to zawsze miałem kserówki do Angielskiego (słynne be-dwa na PW :P). Nie widziałem sensu żeby wydać ~100 na książkę na semestr. Co ciekawe podręczniki do angielskiego to jedne z niewielu książek które nie były dostępne za darmo w bibliotece. Widać wyraźnie że księgarnie i wydawcy żerowały (żerują?) na tym segmencie rynku.

Co ciekawe uczę się teraz rosyjskiego i sytuacja się powtórzyła, z tą różnicą że teraz stać mnie żeby sypnąć 300pln na zestaw książek i w ogóle mnie to finansowo nie boli.

Jeżeli ktoś oczekuje że biedne kraje typu Polska B, Ukraina, Indie czy Kenia nie będą piracić to jest oderwany od rzeczywistości lub żyje w bańce.

Jak ja byłem na studiach to prawie wszystkie IT książki o programowaniu WPF'a, JSF czy innego crapa ludzie brali z nieistniejącego już ebook-info (biblioteka miała 3 letniego laga, niestsety). Teraz na topie jest zLibrary i LibGen. Pamiętam szukałem niedawno jakieś starej książki o 8088 i jedyne miejsce gdzie było to dostępne to właśnie LibGen. Mogłem oczywiście zamówić z Amazona i czekać (akurat właśnie czekam na inną książkę) 1 miesiąć żeby przeszła przez wszystkie covidowe kontrole.

Nie wiem jak długo to potrwa ale żyjemy obecnie w najlepszych czasach dla moli książkowych. Korzystajmy zanim wszystko będzie płatne i opieczentowane DRM'ami...

2
krzysiek050 napisał(a):

Największym z nich jest pożyczanie książek.

Kindle ma to wszystko, kontrolę pożyczania, własności i takie tam, moim zdaniem jest to bardzo upierdliwe, wolę zapłacić więcej i dostać normalnego pdfa. Znaki wodne i DRM-y nic nie dadzą, jeżeli ktoś będzie chciał ukraść, to i tak ukradnie (chociażby robiąc zrzuty ekranu lub przepisując książkę automatycznie), ja bym raczej wolał, żeby te zabezpieczenia nie irytowały uczciwego czytelnika.

1

Teraz korzystam i z ebooków z DRM i ze znakiem wodnym. Nie pożyczam ich innym, bo właśnie trochę obawiam się o te kwestie ewentualnej odpowiedzialności w przypadku wycieku. Nawet staram się nie trzymać na czytniku tych przeczytanych ze znakiem wodnym, na wypadek gdybym czytnik zgubił. Tymi z DRM (z Kindle Store) tak się nie przejmuję. Z drugiej strony nie ma wielkiej potrzeby pożyczania ebooków innym, bo jest szerokie piractwo.
Istotną wadą DRM jest nie tylko ograniczenie co do urządzeń, ale też ograniczenia pracy z książka, bo np. na Kindle dla książek z DRM jest dość niskie ograniczenie wycinków (tego, co idzie do "My Clippings.txt"). Dla typowej książki technicznej to jest raczej za mało, żeby zrobić sobie z zaznaczeń krótkie notatki na później. Dlatego kupowanie książek technicznych w Kindle Store już dla mnie odpada. Na szczęście wielu wydawców ma swoje sklepy z ebookami ze znakiem wodnym. Trochę niepokojące jest czasem za mocne stawianie na serwisy typu Safari (czy jak się to teraz nazywa) i ograniczanie - chociaż nie do końca - kanałów normalnej sprzedaży, jak stało się w przypadku O'Reilly.
A najtrwalszy fundament tego, żeby ten rynek jakoś w przyszłości działał, to wystarczająco liczna grupa uczciwych ludzi, którzy po prostu chcą zapłacić autorowi za dobrze wykonaną pracę.

0

Chyba zostałem źle zrozumiany. Wiem że dla chcącego nic trudnego i piractwa nie da się usunąć. Wiem też że będą ludzie których nie stać na książki, mimo że wydają po 15 zł na paczkę fajek dziennie i tacy którzy jeżdżą 3 letnim autem, ale na książkę nie wydadzą bo mogą mieć za darmo.

Chodzi mi o problem uczciwych ludzi. Kupuję legalnie książkę bo uważam że autor powinien coś z tego mieć. Ebooki sprawią że wydawnictwa nie będą mogły już inkasować większej części ze sprzedaży, więc może więcej osób będzie chętnych do pisania. Problem w tym, że obecnie jestem za swoją uczciwość karany przez watermark. Kupionej książki nie pożyczę, a ukradzioną jak najbardziej. Kupionej książki nie mogę też odsprzedać.

Nie zamykajmy się w tym co jest teraz i tylko w naszej rzeczywistości. Normą nie jest wypłata w kilku średnich krajowych i książki techniczne jako główny cel. Większość sprzedawanych książek to nadal powieści kosztujące 15-100 zł. Co z książkami szkolnymi które kosztują po 600 zł i zwykle są odsprzedawane klasom niżej po końcu roku? Co z bibliotekami? Co z ludźmi którzy faktycznie ledwo przędą i chcą kupić książkę a potem ją odsprzedać?

3

Polskie prawo jak najbardziej pozwala ci wykonać kopię już opublikowanego utworu na własny użytek niezależnie od źródła, z którego go pobierasz. Możesz też oficjalnie kopiować coś dla innych, jeśli są z tobą spokrewnieni lub pozostają w stosunku towarzyskim. Więc próby ew. wytaczania tu komuś procesu mogłyby wyglądać w Polsce ciekawie :)

Nigdy w życiu nie kupię niczego w jakimś dziwacznym formacie, z którego nie można sobie otwartego tekstu wykopiować. W ogólności, jeśli mam kupować książkę, to fizyczną, a jej cyfrową kopię łatwo znaleźć w necie za darmo.

DRM i platformy typu Steam nie są żadnym rozwiązaniem żadnego problemu. To sposób na faktycznie pozbawienie użytkownika kontroli nad "posiadaną" kopią utworu. Podobne rozwiązania służą jedynie interesom dystrybutorów, a całe to gadanie o młodych i elastycznych, co niczego nie mają, bo za wszystko płacą comiesięczny haracz i jeszcze się z tego cieszą to zwykły marketing.

W chwili obecnej na nośniku mieszczącym się w kieszeni możesz przechowywać zawartość Biblioteki Narodowej, a wszystko, co da się wyświetlić (nawet jeśli to książka papierowa) da się z OCR-ować i zdigitalizować, więc próba walki z tym to zwykłe zawracanie Wisły kijem. Z resztą widać, że nawet wydawcy, starają się usuwać z netu nowości, a na teksty 2-3 letnie, kładą już lagę, bo i tak na nich w tym momencie nie zarabiają i samo monitorowanie ich wszystkich pewnie im się nawet w żaden sposób nie opłaca.

Osobiście jestem gorącą zwolenniczką wolnej kultury i odwrócenia trendu ciągłego wydłużania czasu ochrony utworów.

0

Widać że niedawno wszedłeś w eBooki, bo temat DRM jest wałkowany od 10 lat, w tym okresie księgarnie zaczęły pozbywać się DRM, a ty chcesz jego powrotu...

Pierwszy lepszy przykład https://swiatczytnikow.pl/woblink-rowniez-rezygnuje-z-adobe-drm/

Więc poczytaj jak to ewoluuje, bo opisujesz problem ignorując zupełnie to co się wydarzyło w ostatnim dziesięcioleciu.

Osobiście ebooków używam dobrych kilka lat, beletrystykę czytam na Legimi, resztę kupuję i nie mam jakiś strachów w temacie, że to wypłynie. Pożyczam też mamie czy siostrze.

0

W ogólności, jeśli mam kupować książkę, to fizyczną,

Na moim kindlu mam z jakieś 30 książek. Gdzie bym je pomieścił w kawalerce... Nie mówiąc już o koszcie transportu z UK czy tam USA...

1
scibi92 napisał(a):

W ogólności, jeśli mam kupować książkę, to fizyczną,
Na moim kindlu mam z jakieś 30 książek. Gdzie bym je pomieścił w kawalerce... Nie mówiąc już o koszcie transportu z UK czy tam USA...

Jeżusie, co za pokolenie. Mam w domu setki książek. Nawet jak przez parę lat mieszkałyśmy z partnerką dosłownie w jednym pokoju 3x3 m u teściów, to nam się jakoś mieściły.

0

Ja zawsze powtarzam: mam potrzebę czytania, nie posiadania.
Nie mam w zwyczaju wracać do książek, które czytalem, kupuje własciwie tylko ebooki i nie dlatego, że nie mam gdzie trzymać fizycznych ksiażek, ale dlatego, ze ebooka kupię od razu i nie mam potrzeby latania do księgarni po książkę, jest szybciej i wygodniej.
Fajnie, że ktoś czyta, nieważne na jakim nośniku....

0

Mam jakiś stary kindle i dla mnie to straszne badziewie. Może jedyna zaleta, że w podróży można mieć wiele książek. Ale i tak nie ma startu do papierowej książki (z indeksem,spisem treści). Chociaż jakieś nowe książki można kupić na komputer (edit: szybka dostawa) i ctrl+f też jest ok.

0

@włóczęga: jeżeli masz dobrej jakości mobi'ki to spis treści jest i to bardzo wygodny (opcja Go To...).

Dla mnie killer-feature Kindla to: słowniki. Zarówno angielski jaki i niemiecki/rosyjski. Nigdy czytanie w obcym języku nie było tak przyjemne jak z Kindlem. Nie znam słówka 2 sekundy i już mam definicje. Nawet nie chcę myśleć jak by to wyglądało ze smartfonem/googlem lub papierowym słownikiem.

Do tego jesteśmy dopiero na początku rewolucji. Już pojawiają się na rynku kolorowe czytniki. Na chwilę obecną niestety dość długi czas reakcji i nieprzyjemne "mignięcie"/przeładowanie obrazu sprawia że np. mangi nie można na tym przyjemnie czytać - ale pewnie i to się wkrótce zmieni (podobnie jak brak koloru). Jeśli chodzi o słowniki to marzę o opcji żeby mieć słownik e.g. rus -> pol z obrazkami i wymową (ze słuchawkami bluetooth powinno być to technicznie realizowalne już teraz) - była by to nieoceniona pomoc w nauce języków obcych.

Na koniec pojawiają się hybrydy typu czytnik-notatnik np. - https://remarkable.com/store/remarkable-2 - to kolejna zaleta w stosunku do papierowych książek - można bazgrać po PDF'ach; Fermat się chowa ze swoim marginesem ;)

3

Te problemy, rozwiązałby system DRM. Z grami udało się płynnie przejść na kupno "prawa do gry" a nie własności gry jak np. na platformie Steam. Książki mają jednak dłuższą tradycję

Właśnie. Dłuższą tradycję. 100-letnią książkę, o ile jej nie zeżarły mole, bierzesz i czytasz mimo że wydawca już dawno zakończył działalność.
Po 20 latach zaDRMione treści staną się nie do odczytania bo wydawca padł albo wyłączył serwery od starego DRM-a.
DRM to myślenie krótkowzroczne.

0
0xmarcin napisał(a):

Do tego jesteśmy dopiero na początku rewolucji. Już pojawiają się na rynku kolorowe czytniki.

Zależy, czego kto oczekuje. 99.x% moich plików to zwykłe dokumenty tekstowe. Kolor mi do niczego nie potrzebny, zwłaszcza jeśli miałby psuć rozdzielczość obrazu. Kolejny odtwarzacz plików dźwiękowych też mi do niczego nie potrzebny. Szybkość odświeżania ekranu nie jest kluczowa. Chcę czytelny ekran, sensowny interfejs z fizycznymi przyciskami i czas pracy liczony w tygodniach.

0

Często traktuje książki jako odpoczynek od wszelkich ekrano podobnych rzeczy więc e booki mi nie leżą. Już audiobooki wolę, w aucie słucham czasami.

0

Jeżusie, co za pokolenie.

KIedyś to były czasy, teraz nie ma czasów.

Ja tam wolę ebooki z kilku powodów:

  • Czas od kupna książki do dostarczenia do Kindla to maks kilka minut
  • Oszczędność miejsca.
  • Jak gdzieś jadę to nie potrzebuje rozmyślać co będę chciał czytać, większa wygoda przy przeprowadzce
  • Wbudowany słownik angielsko-angielski
  • Łatwa możliwośc zaznaczania tekstu jako notatki w celu przypomnienia sobie kluczowych elementów później

Ksiązki papierowe jakie mam to te których odpiewidników elektronicznych nie ma, albo ćwiczenia do angielskiego.

2
scibi92 napisał(a):

Ja tam wolę ebooki z kilku powodów:

title

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1