Sens certyfikatów w IT

0

Co sądzicie o certyfikatach w IT? Warto je robić czy może nie warto? Mając certyfikaty można poprawić pierwsze wrażenie czy może wręcz odstraszyć pracodawcę?

Oczywiście absolutnie nie chodzi mi o certyfikaty z płatków śniadaniowych, tylko o te "trudniejsze" certyfikaty, np.:

  • Oracle Certified Professional - Java Developer
  • Docker Certified Associate
  • z Kubernetesa (np. Certified Kubernetes Application Developer)
  • z AWS (te trudniejsze)
  • z Azura (te trudniejsze)
  • C2 angielski :-)
  • jak znacie inne fajne to dajcie znać

Ja mam takie przekonanie, że certyfikaty mają małe znaczenie, ale warto je mieć, bo poprawiają całokształt jakości CV / swojego wizerunku.

Z drugiej strony jak miałbym z 15 lat expa, to nie wiem czy byłby sens wpisywać je w CV.

A może certyfikat to byłby jakiś dodatkowy (mały) argument przy staraniu się o podwyżkę/awans?

2

Wydaje mi się że cert z angielskiego na poziomie >= C jest spoko

1

Mają ograniczoną wartość - AWSowe to a,b,c które można wykuć na pałę bez żadnego doświadczenia na podstawie kursów typu John Bonso na udemy (zwłaszcza te typu developer albo sysops jak masz associate architecta), CKAD to tak naprawdę test z zarządzania czasem przy klepaniu w przeglądarkowej konsolce która czasami łapie zwisy.

Mimo tego mogą być jakimś plusem jeśli np nie pracowałeś wcześniej z k8s albo z AWSem a chciałbyś iść do firmy która z tego korzysta - pokazujesz że wniosłeś jakąś pracę w swój rozwój. Podkładka pod jakąś podwyżkę w teorii też, ale to raczej dodatkowy argument do jakiegoś innego solidnego uzasadnienia.

1

Cert może ci skrócic proces maglowania przy rekrutacji.
Cert może być must have na pewne stanowiska z zagranicy.
Cert może być kartą przetargową jeśli nie masz oficjalnego wykształcenia kierunkowego.
I jeszcze wiele innych rzeczy może. Ale nie musi.

3

Sam się teraz certuje z az-203 (Associate Data Engineer). Do tej pory zrobiłem te "łatwiejsze" az-900/dp-900. Jestem zdania, że nie koniecznie pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi. Tym bardziej w moim przypadku firma opłaca egzaminy (100-200$ jeden). Wydaję mi się, że w przypadku chęci zmiany pracy może być łatwiej mając kilka "papierków" i zwyczajnie CV będzie atrakcyjniejsze na etapie filtracji.

2

Cytując klasyka, w piętnastym było "b"? A nie bo "c".

Albo, tego nie było na egzaminie.

6
Hodor napisał(a):
  • C2 angielski :-)

Jestem ciekaw, jak duży trzeba mieć realnie poziom, żeby zdać angielski na C2.

Tzn. wg tych definicji https://pl.wikipedia.org/wiki/Europejski_System_Opisu_Kszta%C5%82cenia_J%C4%99zykowego
to ja (i pewnie sporo innych Polaków) nie mam C2 nawet z polskiego (ba, przypuszczam, że większość Polaków polskiego nawet na C1 nie zna). Więc poziom C2 z angielskiego to naprawdę byłby poziom mistrzowski.

Więc jestem ciekaw, czy egzamin na C2 to rzeczywiście poziom master i trzeba być mocarzem, czy może to taka ściema, którą można łatwo shakować, jak większość innych egzaminów*, i w rezultacie zdać egzamin na C2, nawet prezentując na codzień niższy poziom.

*Fajnie o tym Paul Graham pisał http://www.paulgraham.com/lesson.html?viewfullsite=1

4
Satanistyczny Awatar napisał(a):

Cert może ci skrócic proces maglowania przy rekrutacji.

Posiadam jakieś tam certyfikaty i w życiu nie spotkałem się z czymś takim. Pytanie o certyfikat, jeśli podało, to gdzieś na końcu rozmowy i nie zauważył, żeby ktoś coś notował.

Cert może być kartą przetargową jeśli nie masz oficjalnego wykształcenia kierunkowego.

Jak nie masz wiedzy to ci certyfikat nie pomoże.

I jeszcze wiele innych rzeczy może. Ale nie musi.

Jak już bardzo chcesz się certyfikować to nie warto skakać po wielu ścieżkach/technologiach tylko wybrać jedną i jej się trzymać. Z mojej perspektyw to, co uczyłem się do certyfikatów (Oracle. MS) nie koniecznie przydawało mi się w codziennej pracy.

0
UglyMan napisał(a):
Satanistyczny Awatar napisał(a):

Cert może ci skrócic proces maglowania przy rekrutacji.

Posiadam jakieś tam certyfikaty i w życiu nie spotkałem się z czymś takim. Pytanie o certyfikat, jeśli podało, to gdzieś na końcu rozmowy i nie zauważył, żeby ktoś coś notował.

Hmm.. a czekasz z tym do konkretnego pytania o certyfikaty? :P Ja jak się mnie pytają o moje projekty / doświadczenie / kim jestem to mówię też o certyfikatach.

1

@Pinek: Mam je wpisane w CV i jedna firma, w której pracowałem miała w wymaganiach wykształcenie wyższe i certyfikaty a poziom kodu i całej firmy był na poziomie mułu i szuwarów (była to duż zagraniczna firma, a nie jakiś polski januszex).

5

Certfikaty sa istotne dla niektorych pracodawcow, bo maja podpisane umowy z microsoftem/amazonem/google gdzie maja rozne korzysci biznesowe za to ile certyfikatow maja ich pracownicy.

0

Zdarzyło mi się zauważyć, że pracodwacy czasem zwracali uwagę na certyfikat CISCO, oraz jakieś certyfikaty security. Tylko, że oba były z przeznaczeniem dla adminów i devopsów. Z mojego bagienka to Qt Certified Developer kiedyś coś znaczył, gdy Qt było bezpośrednio w rękach Nokii i Digii, teraz nie wiem czy ktoś zwraca na to uwagę.

2

Certyfikaty mają większą wartość na początku kariery gdy nie ma co wpisać jako doświadczenie. Kiedyś ułatwiały też przejście pierwszego etapu czyli weryfikacji CV ale te czasy już raczej minęły. Obecnie są raczej dodatkiem. Dla mnie podczas rekrutacji sprawa jest prosta: liczy się wiedza i doświadczenie. Prędzej wybiorę kogoś kto ma doświadczenie praktyczne i nie ma certyfikatu niż kogoś bez doświadczenia ale z certyfikatem. Z kolei gdy 2 osoby mają podobne doświadczenie, a tylko jedna z nich ma certyfikat to zdecydują zdolności interpersonalne i kto lepiej będzie pasował do zespołu. Posiadanie certyfikatu jest na dalszych pozycjach bo bądźmy szczerzy - w praktyce aby rozwiązać codzienne zadania potrzeba zwykle tylko wycinek wiedzy potrzebnej aby certyfikat zdobyć.

6

Certyfikaty są po to, żeby firmy które je wystawiają na tym zarabiały i firmy, które są partnerami firm wystawiających certyfikaty mogły ugrać lepsze deale.
Wg mnie, jest to kwestia czysto polityczno-marketingowa. Wiele tematów obowiązujących na egzaminach ze specyficznych certyfikatów po kilku latach jest już nieaktualnych. Poznałem nawet osoby, które organizowały szkolenia z jakichś technologii, zasiadały w komisjach przygotowujących egzaminy, a nawet ani jednego projektu nie wdrożyły z wykorzystaniem tychże technologii, co tym bardziej utwierdziło mnie w absurdalności tego wszystkiego ;). Niektóre projekty tak się porozrastały, że pewnie ich oryginalni twórcy by nie zdali certyfikatów z technologii, którą sami kiedyś tworzyli u podstaw.

Z perspektywy programisty uważam, że certyfikaty są bezużyteczne. Sam nie mam żadnego i nie uważam, żeby mi to w czymś przeszkadzało. Jedyny "papier" jaki mam to dyplom mgr inż. informatyki. Nie po to kończyłem studia, żeby kolejne egzaminy zdawać. Może przygotowanie do certyfikatu pozwala zdobyć i ugruntować wiedzę, jeśli ktoś startuje od zera lub prawie zera, ale na pewno nie zastąpi to wiedzy praktycznej zdobytej podczas tworzenia i rozwijania realnego projektu.

3

Z perspektywy programisty certy są bezużyteczne bo nie ma tam "liczących się" certów dla tej domeny, z perspektywy DevOpsa taki certyfikat z AWSa czy Azure może odhaczyć punkt "desirable" w wymaganiach o pracę, w sieciach lub security to samo dla innych certyfikatów.
Oczywiście to że posiadasz certyfikat nie oznacza że to umiesz bo jak sam ktoś napisał można się wykuć odpowiedzi, ale jak zdajesz ten certyfikat to robisz to jednak dla siebie, a nie byle by wykuć odpowiedzi i tyle, bo kogo oszukujesz? Tylko siebie. Certyfikaty mają to do siebie że wygasają więc dla pracodawcy to też może być sygnał że dokształcacie się co jest ważne bo to że na co dzień pracujecie z daną technologią/toolem nie oznacza że stykacie się z każdym jego aspektem, więc przy nauce do takiego certyfikatu można się nauczyć czegoś nowego i poszerzyć swoją wiedzę.

2

Egzaminy z k8s są praktyczne. Jak masz budżet szkoleniowy lub brakuje motywacji do nauki własnej to warto zrobić.

1

Ja zdałem z angielskiego rok temu egzamin FCE (chyba ma teraz nieco inną nazwę, ale i tak wszyscy mówią FCE) czyli poziom B@ i jestem z tego dumny :) hehe, tak wiem, ze w szkole dzieci zdaja :P

5

Mam certyfikat CEA (C1) z angielskiego plus Solution Architecta Associate z AWS i Oracla OCP z Javy 11. Nie zauważyłem aby mi to coś pomagało. Najtrudniejszy egzamin jaki zdawałem to chyba C1 z angielskiego bo wymagał ode mnie 2 lat intensywnego chodzenia do szkoły językowej + rozmów prywatnych lekcji z lektorami.

Moim zdaniem najbardziej w branży liczy się dla mnie angielski ponieważ płynność angielskiego, mówienie tego co myślę, pełna swoboda daje mi w pewnym sensie w pracy wyższy status w hierarchii zespołu, jestem mega komunikatywny z biznesem, managerem że chcą ze mną rozmawiać. W sumie to jeżeli miałbym polecić programiście w dzisiejszych czasach naukę czegoś to przekładałbym umiejętności angielskiego/komunikacyjne nad umiejętności techniczne, szczególnie w dobie pracy zdalnej. To śmiesznie wygląda jak Senior Developer kaleczy angielski i nie potrafi się ładnie, składnie wysłowić lub "duka", szczególnie jak często pracujemy dla klientów zagranicznych, brzmi to nieprofesjonalnie i żadna umiejętność techniczna tego nie nadgoni.

6

Ja jestem devopsem i mam CKA i CKS z kubernetesa. Dla mnie człowiek, który to zdał jest na lepszej pozycji i chętniej bym go zatrudnił. Z drugiej strony certy z chmur, te bardziej podstawowe są nic nie warte, zwykły test, można wkuć pytania. Moim zdaniem zależy to od certyfikatu i jak ktoś taki cert ma to zakładam, ze coś tam umie. Z drugiej strony czasami certy są wymagane. Moim zdaniem jak masz do wyboru zrobić certa to warto.

1
LukeJL napisał(a):

Tzn. wg tych definicji https://pl.wikipedia.org/wiki/Europejski_System_Opisu_Kszta%C5%82cenia_J%C4%99zykowego
to ja (i pewnie sporo innych Polaków) nie mam C2 nawet z polskiego (ba, przypuszczam, że większość Polaków polskiego nawet na C1 nie zna). Więc poziom C2 z angielskiego to naprawdę byłby poziom mistrzowski.

Więc jestem ciekaw, czy egzamin na C2 to rzeczywiście poziom master i trzeba być mocarzem, czy może to taka ściema, którą można łatwo shakować, jak większość innych egzaminów*, i w rezultacie zdać egzamin na C2, nawet prezentując na codzień niższy poziom.

Poziom C2 z angielskiego nie jest wg mnie jakiś wyjątkowo mistrzowski. To że wielu native-speakerów go nie ma, wynika z tego, że mierzy w pewnym stopniu zdolności językowe w ogólności, a nie tylko czystą znajomość języka. Czyli kreatywność, elokwencję, umiejętność dopowiedzenia sobie czegoś z kontekstu, również logiczne myślenie. Jeśli ktoś nie ma tych umiejętności rozwiniętych w związku z językiem polskim, to z angielskim pewnie też będzie mu trudno. Wszystko da się trochę shakować, ten egzamin też, w tym sensie, że uczysz się konkretnie pod niego. Ja zdałem go jakieś 10 lat temu na B, od tego czasu mój poziom spadł pewnie tak do B2-C1, ale pewnie nierównomiernie. Moim nauczycielem do tego egzaminu był Anglik, który w swoim kraju był policjantem, a nie nauczycielem angielskiego, ale jako nauczyciel w Polsce miał wysoką skuteczność.

2

To jest proste. Jeśli rekruter ma napisane, że szukamy kogoś z certyfikatem XYZ, to robi sourcing ludzi, którzy mają XYZ. Wpp. nie jest to istotne na dalszych etapach rekrutacji. To jest 99% przypadków, jakie znam. 1% to sytuacja, kiedy potrzebny jest cert do przetargu (przynajmniej 10 lat temu tak było).

2

Po ciężkich bojach dp-203 ląduje do kolekcji :P Swoją drogą dodam, że sama nauka do certów (wg mnie) jest mało optymalna. Bardzo często duża część rzeczy jest potrzebna rzadko / wcale, ale na potrzebę egzaminu trzeba to znać. Dla przykład -> dp-203 w bardzo dużej mierze oparty jest na synapse analytics z którym nie pracuję + do którego nie mam dostępu.

0
ledi12 napisał(a):

Bardzo często duża część rzeczy jest potrzebna rzadko / wcale, ale na potrzebę egzaminu trzeba to znać. Dla przykład -> dp-203 w bardzo dużej mierze oparty jest na synapse analytics z którym nie pracuję + do którego nie mam dostępu.

To że akurat ty nie używasz synapse analytics wcale nie oznacza że inni też go nie używają, widocznie MS uznał że większość zainteresowanych tym certem pracuje z tym więc to dał. Nie da się przewidzieć każdego scenariusza ¯\_(ツ)_/¯

4

Nie mają sensu, chyba że płaci pracodawca i daje wolne. Ja pracuje w kolosalnym projekcie, a jedyny certyfikat jaki mam to covidowy.

3

@GutekSan: odnośnie tego C2, ja bym powiedział że certyfikaty z angielskiego głównie mierzą... zdolność do rozwiązywania zadań z certyfikatów. Ale mimo wszyscy żeby je znać to trzeba mieć bardzo wysoki poziom, znać mnóstwo słownictwa, miec gramatykę w małym paluszku i poprawnie wymawiać słowa. Nie wiem w takim razie co dla Ciebie jest poziomem mistrzowskim ;)

BTW
(6m 50 sekunda)

2
scibi_92 napisał(a):

Nie wiem w takim razie co dla Ciebie jest poziomem mistrzowskim ;)

Wydaje mi się, że sporo ludzi po filologii, jeśli są elokwentni i spędzili trochę czasu za granicą, ma taki poziom. Profesjonalni tłumacze symultaniczni, itp.

1

Plus przy selekcji CV, trochę mniej pytania z podstaw. Nadal sprawdzam, czy regułki mają odzwierciedlenie w umiejętności ich zastosowania.

0

Minęło trochę czasu. Rynek się pogorszył. Czy ktoś z was kto jest bez studiów i dużego doświadczenia zauważył jakąś poprawę w odpowiedziach rekruterek po zdaniu certyfikatów? Mam takie założenie że ma to znaczenie głównie w przypadku ludzi bez studiów. Chciałbym sprawdzić czy to prawda :D

1

Idziesz tylko po wiedze. Certyfikaty są niewiele warte.

0

To co sprawi że uda ci się rozmowa to wiedza i umiejętności miękkie - jasne. Ale wielu ludzi ma problem z byciem zaproszonym na jakąkolwiek rozmowę. Przepuszczają Cię przecież osoby nietechniczne.
I myślę że w tym certyfikaty mogą pomóc. Szczególnie w przypadku braku studiów.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1