Mam na myśli to, jak obie strony mają niemal rytualnie wciskać sobie nawzajem kit. Może nie umiem w życie, ale dla mnie to zwyczajnie bezcelowe. Nie odnoszę się tu do jakiejś jednej konkretnej interakcji - tylko do tego jak postrzegam całokształt :)
Firma/rekruter ma próbować przekonać mnie, że wszystko jest super, robią fajne i wspaniałe rzeczy - w końcu w szczegółach jest że programatorują w tej Javie 11 i mają Springa, to przecież musi być coś fajnego, nie? - no i ogólnie że firma jest świetna, robi mega ważne rzeczy, są owocowe wtorki, zatrudniają same najlepsze talenty i tak dalej no i ło panie drugiej takiej to ze świecą szukać - warto pójść nawet jak gdzie indziej dają więcej.
Ja jako kandydat mam próbować przekonać firmę, że ze mnie to jest światowej klasy specjalista (w końcu powinienem być wart swojej ceny) od klikania w kąkuter - i to akurat w tejże Javie 11 i tymże Springu, i nawet klikam w kąkuter w Hibernate który mają w nice to have no i jeszcze na pewno będzie dobry culture fit. No i że ogólnie to taki ze mnie super gość że kto jak kto, ale ja to się znam jak nikt i firma tyle straci jak mnie nie zatrudni, że klękajcie narody. No i dodatkowo dobrze żebym wiedział, dlaczego chciałbym pracować akurat tam - oczywiście dlatego, że wiem że to jest super firma...
Ja wiem, że ten piękny obraz malowany przede mną to jest pic na wodę, są firmy gorsze ale są i lepsze, to czy pójdę tu czy gdzie indziej prawdopodobnie niewiele zmieni ani dla mnie, ani dla nich. Będę sobie tym trybikiem w mniejszej albo większej maszynce pod taką albo inną banderą i w sumie będę miał znikomy wpływ na to, co z tego mojego klikania w kąkuter wyniknie ¯\_(ツ)_/¯
Firma/rekruter też wie, że tacy jak ja rodzą się co minutę albo i częściej i prawdopodobnie nie zrobi im najmniejszej różnicy, czy wezmą mnie czy poprzedniego albo następnego. Ot, jest zapotrzebowanie na ileś zasobów klikających w kąkuter i trzeba te wakaty kimś zapełnić. Wiedzą, że moje bajki o unikatowej wiedzy i o tym jakim to nie jestem specjalistą to.... bajki, bo mogliby dać to samo do zrobienia innej osobie i też by zrobiła - szybciej lub wolniej, lepiej lub gorzej, a wiedza jest równie unikatowa co egzemplarze dokumentacji online.
Ja wiem, że firma/rekruter to wie. Firma/rekruter też wie, że ja wiem. Słowem - wszyscy wiedzą, że to jeden wielki pic na wodę a i tak wszyscy w tej zabawie bierzemy udział. Pytanie - po co? Nie prościej byłoby zrobić to prosto z mostu, bez owijania w bawełnę - sucha weryfikacja czy oczekiwania wobec kandydata są spełnione, sucha weryfikacja czy oczekiwania wobec pracodawcy są spełnione, a na koniec oferta lub jej brak?