Piekło rozmów rekrutacyjnych

1

Nie, to widać dobrze po kilku dniach. Nie trzeba w pełni rozumieć domeny żeby móc podejmować tematy ograniczone do jakiegoś jej wycinka. Brak zrozumienia nie przeszkadza w zadawaniu pytań oraz wysokopoziomowego projektowania do którego nie trzeba znać niskopoziomowych detali.
Nie wiem jak w twojej firmie, ale tam gdzie pracowałem senior miał wnosić do zespołu więcej niż znajomość mapowań i istniejących zależności. Czasem szukało się takiej osoby żeby nawet nie znając detali zaproponowała inny, sprawdzony już w innym miejscu sposób rozwiązania jakiegoś konkretnego problemu.

0
var napisał(a):

Brak zrozumienia nie przeszkadza w zadawaniu pytań
[...]
Nie wiem jak w twojej firmie, ale tam gdzie pracowałem senior miał wnosić do zespołu więcej niż znajomość mapowań i istniejących zależności. Czasem szukało się takiej osoby żeby nawet nie znając detali zaproponowała...

Bo seior ma być komunikatywny. To może szybko sprawdzić każda średnio doświadczona rekruterka.
Ale kiedy programiści rekrutują programistów (nie po to szedłem w IT żeby gadać z ludźmi) to się szuka skomplikowanych rozwiązać prostych spraw.

Nowy człowiek kontra reszta zespołu, która się komunikuje 2 metry między biurkami z pomocą slacka.
Gdy nowy nie jest komunikatywny, przebojowy, to nawet gdy ma i wiedzę i pomysły, to biedak zahukany i przestraszony, nie odezwie się i w pierwszych dniach nie wyjdzie z żadną propozycją

soft skills

0

Tyle, że musi być komunikatywny rozmawiając o biznesie/domenie i technikaliach, a nie podrywając rekruterkę która nie wiem o czym opowiada jej koleś siedzący naprzeciwko.

0
var napisał(a):

podrywając rekruterkę która nie wiem o czym opowiada jej koleś siedzący naprzeciwko.

Może mam inne doświadczenia? Do rekruterek miałbym najbliżej do innego budynku z pół km z buta albo musiałbym wsiadać w metro i autobus/tramwaj.

Marka kawy, soków, innych napojów, przekąsek w kuchni gdzie jest rekrutacja i zaprasza się kandydatów na rozmowy, a w socjalnych gdzie siedzi ekipa od klepania kodu różni się na tyle, że gdyby było blisko, to by szły wycieczki po samą wyżerkę. :)

3
BraVolt napisał(a):

Bo seior ma być komunikatywny. To może szybko sprawdzić każda średnio doświadczona rekruterka.
...
soft skills

Yep. U mnie w firmie są małe szanse na zostanie seniorem, jeśli masz słabe soft skille. Senior ma dodatkowo być w stanie wytłumaczyć ludziom o co chodzi, sam prowadzić projekt i komunikować się z klientem.

Możesz być wymiataczem, ale mieć upośledzone soft skille, to sorry Winnetou, ale seniorem nie zostaniesz, bo po prostu nie spełniasz wymagań.

3

Nie wiem czemu sie po prostu nie wykorzystuje czasu próbnego 1-3 miesiące.
Ktoś skłamał w CV, to wyleci? i tyle?

1

U mnie seniorem jest ten kto jest najstarszy(wiekiem) i tyle. Mamy poważnie dziadka po bootcampie i jest seniorem,
żeby nie było dziwnie go nazywać juniorem. Ale ma dobre serce, niekiedy zasypia na telco, ale kto nie?

2
Pinek napisał(a):

A jeśli, na stanowisko seniora, macie do zrobienia jakieś zadanie (załóżmy że na kilka dni) to je robicie czy odmawiacie?

Kilka godzin ok, kilka dni to przesada.

var napisał(a):

Odsiewanie kandydatów na podstawie bzdurnego zadania nie mającego najczęściej przełożenia na rzeczywistość jest żałosne.

No to fakt, nieraz rozwiązania przysyłane przez samozwańczych seniorów są żałosne. Okazuje, się że jakieś 95% ludzi nie potrafi wykonać banalnego zadania w stylu wczytaj dane z pliku, odfiltruj, posortuj, przetwórz, a potem zapisz w innym formacie/wyślij mailem, w rozszerzalny i dający się przetestować sposób.
No i po cholerę byłoby zatrudniać kogoś, kto nie umie napisać 5 klas i 2 interfejsów?

Odsiać kandydatów można innymi sposobami, nie trzeba żądać od nich rezygnacji z życia prywatnego.

Hmm... ciekawe. Bo np. ja mam życie prywatne codziennie, a nie przez kilka konkretnych godzin raz na kilka lat.

2

Gratuluję.
Niemniej jednak nie każdy ma tak komfortowo. Rodzina i inne obowiązki zmniejszają zakres dostępnego czasu do godziny lub 2 dziennie. Z tego po całym dniu pełnym pracy można być całkowicie wykończonym i nie mieć ani ochoty ani siły na klepanie nie wiadomo czego. W wyniku tego, te małe zadanko do zrobienia w kilka godzin rozkłada się na kilka dni roboty gdzie już realnie trzeba z czegoś zrezygnować. Zakładając że ludzie biorą udział w więcej niż jednej rekrutacji jednocześnie robi się z tego niefajny problem.

Jeśli ktoś lubi, proszę bardzo. Jeśli nie to całe szczęście że są osoby rozumiejące to.

Okazuje, się że jakieś 95% ludzi nie potrafi wykonać banalnego zadania w stylu wczytaj dane z pliku, odfiltruj, posortuj, przetwórz, a potem zapisz w innym formacie/wyślij mailem, w rozszerzalny i dający się przetestować sposób.No i po cholerę byłoby zatrudniać kogoś, kto nie umie napisać 5 klas i 2 interfejsów?

Takie coś można zrobić w ramach rozmowy dając kandydatowi laptopa obserwując przy tym co robi na rzutniku. Można z tego nawet zrobić symulację pracy nad zadaniem projektowym połączonym z analizą, zbieraniem wymagań itp. I da to dużo więcej pojęcia o jakości przyszłej potencjalnej współpracy niż zadanie naklepane w piwnicy.

1
var napisał(a):

W wyniku tego, te małe zadanko do zrobienia w kilka godzin rozkłada się na kilka dni roboty gdzie już realnie trzeba z czegoś zrezygnować. Zakładając że ludzie biorą udział w więcej niż jednej rekrutacji jednocześnie robi się z tego niefajny problem.

No tak, bo inne rodzaje rekrutacji przecież nie zajmują czasu. :)

Takie coś można zrobić w ramach rozmowy dając kandydatowi laptopa obserwując przy tym co robi na rzutniku.

Owszem, można. Tylko zmęczony rodziną i obowiązkami kandydat nie będzie miał na to czasu, więc po co? :)

Zadanie domowe w ostatecznym rozrachunku jest wygodniejsze i zajmuje zdecydowanie mniej czasu niż analogiczne w biurze pracodawcy:

  • brak marnowania czasu na dojazd;
  • brak konieczności brania urlopu/zrywania się z pracy i odrabiania w innym terminie;
  • praca na swoim sprzęcie/sofcie skonfigurowanym pod siebie, co tez ma wpływ na szybkość działania.

Można z tego nawet zrobić symulację pracy nad zadaniem projektowym połączonym z analizą, zbieraniem wymagań itp. I da to dużo więcej pojęcia o jakości przyszłej potencjalnej współpracy niż zadanie naklepane w piwnicy.

No ja tu piszę o pracy programisty, nie analityka.

1

W wielu miejscach o analityku tylko słyszano

0

Chyba najbardziej pragmatyczne podejście to coś typu devskiller + 2 etap rozmowa.

1
var napisał(a):

W wielu miejscach o analityku tylko słyszano

No dobrze, a po co pracować u janusza?

6

ostatnio znow zajmuje sie rekrutacja bo rozszerzamy dzialalnosc (10 -> 40 dev).
i pare uwag:

  1. to ze ktos twierdzi ze zna angielski i/lub wychowal sie w kraju gdzie angielski jest urzedowy to wskazowka dla rekrutatora a nie dowod, tak jak przy kazdej innej umiejetnosci.
  2. widelki to marketingowy belkot, wymaganie ich przez kandydatow to cos jak wymaganie mlodego, dynamicznego zespolu. jak rzeczywiscie jestes takim wielkim seniorem to po prostu powiedz ile oczekujesz za swoje uslugi, dokladna kwota jest praktycznie zawsze ustalana indywidualnie.
  3. senior ma generalnie znac algorytmy/detale zwiazane z technologia a nie pitolic ze on to wygogla w 5 sekund
  4. ogolnie narzekanie ze pytaja o to co ja nie znam a przeciez taki dobry jestem swiadczy o nadeciu :)
  5. firmy nie sa roszczeniowe, po prostu biznes iz biznes. ciency programisci owszem, cos jak madki, 15k mi sie nalerzy bo sie nauczylem jawy i poprawilem pare ifow w 100letnim kodzie
5
katelx napisał(a):
  1. widelki to marketingowy belkot, wymaganie ich przez kandydatow to cos jak wymaganie mlodego, dynamicznego zespolu. jak rzeczywiscie jestes takim wielkim seniorem to po prostu powiedz ile oczekujesz za swoje uslugi, dokladna kwota jest praktycznie zawsze ustalana indywidualnie.

Nie wiem jak jest w HK ale wiem, że w bankach widełek się nie podaje ponieważ bo nie. Problem z którym ja się spotkałem odpowiadając na ogłoszenia bez widełek polegał na tym, że jako tzw. "senior" (chociaż w nazwie stanowiska nigdy tego nie miałem) mówię ile chcę. Rekrtuter na to mówi ok, zaczynamy i potem po 3 etapach rozmów okazuje się, że ich budżet to połowa moich wymagań. 2 razy miałem taką sytuację i za drugim razem zapytałem czy mogę ich zafakturować za 5 godzin, które straciłem na ich rekrutację. Oczywiście podobno była to poważna, międzynarodowa firma. Niestety często rekrutacja na wysokie stanowiska to patologia. Ja się cieszę, że nie muszę już w tym uczestniczyć.

1
somekind napisał(a):

w rozszerzalny i dający się przetestować sposób.

Dobry rozszerzalny kod jest trudno napisać. Przynajmniej ja mam z tym problem, ale może po prostu jestem słaby xd

1
iddqd napisał(a):

Nie wiem jak jest w HK ale wiem, że w bankach widełek się nie podaje ponieważ bo nie. Problem z którym ja się spotkałem odpowiadając na ogłoszenia bez widełek polegał na tym, że jako tzw. "senior" (chociaż w nazwie stanowiska nigdy tego nie miałem) mówię ile chcę. Rekrtuter na to mówi ok, zaczynamy i potem po 3 etapach rozmów okazuje się, że ich budżet to połowa moich wymagań.

to co cie spotkalo to zwyczajne oszustwo, no ale niestety nie ma za bardzo sposobow zeby domagac sie sprawiedliwosci, jedyne co to mozna taka firme/rekrutera obsmarowac.
widelki maja imo o tyle male znaczenie ze w zaleznosci od organizacji i danej rekrutacji moga oznaczac rozne rzeczy.
przyznam ze nigdy mi sie nie zdarzylo spotkac z firma ktora traci w ten sposob czas gdy wymagania sa znane od poczatku. czesto natomiast widzialam sytuacje ze widelki nijak sie mialy do pozniejszego wynagrodzenia.
oczywiscie jest to jakis hint, jesli masz widelki 5000-7000 vs 15000-17000, ale mimo wszystko - zakladam ze powazne firmy placa seniorom przynajmniej rynkowe kwoty, a im wyzej tym bardziej negocjowalne to jest i firma niekoniecznie chetnie sie takimi statystykami dzieli.

0

Czy jak na rozmowie ktoś powie że jak wiem jak zrobić zadanie to nie muszę go robić to uważacie to za normalne ?
Przecież mogę nie wiedzieć a powiedzieć tak, mieli mnie już tak dosyć że to powiedzieli ? chodzę po jakichś psycho-firmach i nie wierze własnym uszom. Junior ma być po prostu radosny i nikt nie sprawdza jego kodu ?? Stresuje sie trochę na rozmowach i nie mam obycia to chyba normalne ale juniorów ocenia się jak się zachowują i odpowiadają a nie po kodzie ? Firmy w Polsce są chore daje słowo. A juniorzy są traktowani jak ostatnie odpady

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1