Wątek przeniesiony 2020-08-20 12:49 z Off-Topic przez somekind.

Strach o pracę, po uczelni prywatnej.

0

Cholernie boję się, że pójście na uczelnie prywatną może być czynnikiem, który przeszkodzi mi w znalezieniu pracy. Boję się, że tematy i zagadnienia, które normalnie są poruszane na uczelniach publicznych, na prywatnych zostaną poruszone po macoszemu. Martwię się, że ze względu na postrzeganie uczelni prywatnych, mogę mieć problemy ze znalezieniem stażu, czy pierwszej pracy. Martwię się, że matematyczne zagadnienia, które są szeroko uczone na politechnikach, na prywatnej będą sobie tak na początku, żeby nie było, że jej nie było. Moim alternatywnym wyborem jest bioinformatyka, którą obecnie przerwałem przez absolutnie zignorowanie materiału przez wykładowców (Albo dawali nic nie mówiące prezentacje, albo po prostu wstawiali 3,5 bez egzaminu) w okresie pandemii. Miałem na niej dyskretną, analiza i algebra, którą polubiłem i sobie z nią radziłem, ale co z tego, skoro nie mam matury z matematyki rozszerzonej, która jest wymagana na publiczną informatykę. Po prostu boję się, że prywatna uczelnia, to strzał w stopę, utracenie szansy na dobrą pracę i ambitniejsze stanowiska, a z kolei bioinformatyka, to skupienie się na biologii, która coraz mniej mnie interesuje, oraz mniejsze pole na samorozwój, ale za to lepsze przygotowanie matematyczne.

4

ale co z tego, skoro nie mam matury z matematyki rozszerzonej, która jest wymagana na publiczną informatykę.

Na topowe/dobre informatyki, a nie na wszystkie publiczne.

Po prostu boję się, że prywatna uczelnia, to strzał w stopę, utracenie szansy na dobrą pracę i ambitniejsze stanowiska

Są ludzie na 4p którzy robią bardzo ciekawe rzeczy poza granicami i afaik nawet nie studiowali ;)

0

Miałem na niej dyskretną, analiza i algebra

Jesteś po roku matmy na studiach i nie jesteś w stanie napisać matury z matematyki? o_O Powtórzyłbyś sobie tylko planimetrie, a całą resztę powinieneś rozpykać z marszu.

5

Zbyt wielką nadzieję pokładasz w wyższej edukacji i papierologii...
Właśnie takiego podejścia powinieneś się obawiać najbardziej. Z jednej strony strach motywuje Cię do wybrania bardziej wyszukanej uczelni. Jednak z drugiej strony, jeśli już się dostaniesz na uczelnię, w Twoim mniemaniu przyszłościową, to możesz wpaść w pułapkę, jeśli dalej będziesz sądził, że w karierze wystarczy Ci tylko to co będzie od Ciebie tam wymagane.

Licz na siebie. Ty masz sobą coś reprezentować, a nie Twoja kartoteka.

Kiedy myślisz o swoim strachu, zawsze warto przypomnieć sobie słowa mistrza:
Yoda

2

Skoro masz pieniądze żeby przez 3/5 lat studiowaćna prywatnej uczelnii... to zamiast iść na studnia idź pracować za darmo przez 3-5 lat... przynajmniej nie stracisz tego czasu na bezsensowene kolokwia z matmy która ci się nie przyda albo na ćwiczenia z pętli w Javie... a będziesz potem miał 5 lat komercyjnego doświadczenia i żaden z Twoich kolegównie będzie miał do Ciebie podejścia jeśli chodzi o pracę. No chyba, że Twoja osobowość koniecznie potrzebuje iść w całej tej masie inżynierów z papierkiem i pusta głową.

1

Sam idę w tym roku na zaoczną informatykę na prywatnej uczelni i jestem pozytywnie nastawiony. Zwyczajnie po prostu wiem ,.że będę musiał włożyć dużo pracy w domu samemu ot tyle.

1

No to może po prostu zdaj tę rozszerzoną maturę i studiuj tam gdzie ci pasuje ? Ja mam kolegę który rozszerzoną maturę z matematyki zdał na 70% w wieku 30 lat(a najpierw zrobił zaocznie liceum bo miał tylko zawodówkę). Ja studiowałem infę zaocznie i nie miałem problemów ze znalezieniem pracy(choć ja materiał ze studiów traktowałem bardziej jako pokazanie mi tego że jakieś rzeczy istnieją, po to żeby potem samodzielnie już mocniej wgryzać się w temat), więc to nie jest tak że koniecznie musisz studiować dziennie na topowej uczelni żeby coś umieć, nie zmienia to jednak faktu że topowe uczelnie mają po prostu najlepszych studentów więc firmy wiedzą że nawet jeżeli wiedza ze studiów danego kandydata nie będzie potrzebna w ich projekcie, to jednak mają zawodniczkę/zawodnika któremu się chce i który ma pewne uzdolnienia. Ciekawostka - wyniki naszej rekrutacji były jawne(jeszcze przed RODO), więc znaliśmy na roku wyniki matur wszystkich kolegów i praktycznie rozwój kariery pokrył się z wynikami matur, osoby które miały maturę podstawową w większości odpadły ze studiów i nie zajmują się IT, osoby które miały b.wysokie wyniki z matury rozszerzonej zaczęły pracować już na studiach i szybko wskoczyły na dobry pułap finansowy.

3
Raczkin napisał(a):

Cholernie boję się

Raczkin napisał(a):

Martwię się, że matematyczne zagadnienia, które są szeroko uczone na politechnikach

Raczkin napisał(a):

Po prostu boję się, że prywatna uczelnia, to strzał w stopę, utracenie szansy na dobrą pracę i ambitniejsze stanowiska,

Z całym szacunkiem, odbiegając od tematu, boisz się i martwisz rzeczami, które są irracjonalne. Twoje wypowiedź jest nacechowana postawą ... umartwiającą się? Polecam wizytę u dobrego psychoterapeuty i spojrzenie na swoje "wizje" z perspektywy kolektywu. Wiadomo, problemy są subiektywne, ale moim zdaniem stanowczo przesadzasz.

Postaraj się myśleć pozytywnie o swoim przyszłym życiu!

4

A ja pojadę klasycznie, ale to naprawdę działa - zacznij chodzić na siłkę jeśli jeszcze nie chodzisz, zacznij odżywiać się zdrowo, poderwij jakąś panienkę. Pewność siebie skoczy do góry a zamartwiania się odejdą :)

1
Spine napisał(a):

Licz na siebie. Ty masz sobą coś reprezentować, a nie Twoja kartoteka.

Największy błąd młodych - że oni (JA samodzielnie) rzeczywiście coś znaczą i samo to otwiera drzwi. Święta naiwności młodych lat. Jedyne co ma realne znaczenie to kontakty społeczne i jakie to są kontakty. Kontakty otwierają ci drzwi na salony - to już jak się tam zachowasz to już twoja broszka.

Uczelnia ma ci dać szansę porobić początkowe kontakty - wśród wykładowców, asystentów, kolegów. Jak to zmarnujesz to uczelnia prywatna czy nie da ci niewiele.

1
Raczkin napisał(a):

Martwię się, że ze względu na postrzeganie uczelni prywatnych, mogę mieć problemy ze znalezieniem stażu, czy pierwszej pracy.

Możesz mieć problem ze znalezieniem pracy. Ale po co dorabiać ideologię i już sobie dopowiadać, że to ze względu na postrzeganie uczelni prywatnych - to już jest ideologia i tłumaczenie swoich potencjalnych przyszłych porażek tym, że to przez takie, a nie inne studia (a nie np. dlatego, że jest przesyt juniorów).

I ogólnie poleganie na tych studiach jak na jedynej szansie i wehikule, który może ci albo znaleźć pracę albo pozbawi cię szansy na pracę. Jakbyś w ogóle nie mógł sam się rozwijać i polegać na własnych umiejętnościach, zapale itp.

którą obecnie przerwałem przez absolutnie zignorowanie materiału przez wykładowców (Albo dawali nic nie mówiące prezentacje, albo po prostu wstawiali 3,5 bez egzaminu) w okresie pandemii.

No tak, to inni są winni, że nie skończyłeś studiów XD ja cię rozumiem, bo też jestem takiego samego zdania o moich wykładowcach, że to przez nich nie skończyłem studiów. Bo przecież nie moja :D

Ale popatrz, że jednocześnie kładziesz jakąś wielką nadzieję w studiach, a jednocześnie winisz wykładowców, jak coś ci się na studiach nie uda - tak jakbyś w ogóle nie miał mocy sprawczej, jak również za nic nie odpowiadał (np. za własną edukację, jeśli wykładowcy lecą w ch***).

Przy czym nie mówię, że źle zrobiłeś przerywając studia (bo czasami faktycznie nie ma co ciągnąć na siłę, jeśli człowiek nie ma z tego zysku), tylko o samą postawę teraz mi chodzi. Przerzucanie odpowiedzialności za swoje życie na innych ludzi czy na instytucje (studia, które mają zapewnić pracę).

1
Raczkin napisał(a):

Cholernie boję się, że pójście na uczelnie prywatną może być czynnikiem, który przeszkodzi mi w znalezieniu pracy. Boję się, że tematy i zagadnienia, które normalnie są poruszane na uczelniach publicznych, na prywatnych zostaną poruszone po macoszemu. Martwię się, że ze względu na postrzeganie uczelni prywatnych, mogę mieć problemy ze znalezieniem stażu, czy pierwszej pracy. Martwię się, że matematyczne zagadnienia, które są szeroko uczone na politechnikach, na prywatnej będą sobie tak na początku, żeby nie było, że jej nie było. Moim alternatywnym wyborem jest bioinformatyka, którą obecnie przerwałem przez absolutnie zignorowanie materiału przez wykładowców (Albo dawali nic nie mówiące prezentacje, albo po prostu wstawiali 3,5 bez egzaminu) w okresie pandemii. Miałem na niej dyskretną, analiza i algebra, którą polubiłem i sobie z nią radziłem, ale co z tego, skoro nie mam matury z matematyki rozszerzonej, która jest wymagana na publiczną informatykę. Po prostu boję się, że prywatna uczelnia, to strzał w stopę, utracenie szansy na dobrą pracę i ambitniejsze stanowiska, a z kolei bioinformatyka, to skupienie się na biologii, która coraz mniej mnie interesuje, oraz mniejsze pole na samorozwój, ale za to lepsze przygotowanie matematyczne.

Trochę nie rozumiem, skoro jesteś dobry z matmy, to chyba bez problemu dostaniesz się na jakąkolwiek państwową uczelnie? Maturę można powtarzać. Rok przerwy można wykorzystać na masę nauki własnej, bo na dobrej publicznej tempo potrafi być zabójcze, nie tylko z matematyki... Nawet polemizowałbym czy po roku słabszej uczelni można startować do mocniejszej, ogarnięty licealista ma większe szanse utrzymania się bo to często jest już wybór wcześniejszy.

Nie każda nawet uczelnia państwowa będzie tak ogarniała matmę w równym stopniu co inna, są różne podejścia. Jeżeli martwisz się bardzo o matematykę i chcesz robić coś co ją wykorzystuje.... to wybierz np. uniwersytet warszawski albo inną uczelnie słynącą z tego że matmy się nie zalicza od tak.

Obawiam się że mało kto w ogóle zna się na prywatnych uczelniach, w IT są inne (lepsze? nie wiem) drogi na skróty, mało kogo stać w PL na 5 lat bulenia, chociaż sam jestem ciekaw co tam się dzieje.

1

Martwię się, że ze względu na postrzeganie uczelni prywatnych, mogę mieć problemy ze znalezieniem stażu, czy pierwszej pracy.

To tak nie działa. Problem będziesz mieć jeżeli nie będziesz się rozwijał i poszerzał umiejętności potrzebnych do znalezienia pracy. Sam kwit nie daje nic jeżeli w parze nie idą za tym skille.
Kontakty i umiejętności dają pracę. Każda uczelnia da ci mały zestaw kontaktów (lepszych lub gorszych, to nie jest do końca zależne od uczelni). Na umiejętności musisz położyć sam. Czasy kiedy uczelnie produkowały inżynierów gotowych do pracy, minęły bezpowrotnie.

1
Szekel napisał(a):

Martwię się, że ze względu na postrzeganie uczelni prywatnych, mogę mieć problemy ze znalezieniem stażu, czy pierwszej pracy.

To tak nie działa. Problem będziesz mieć jeżeli nie będziesz się rozwijał i poszerzał umiejętności potrzebnych do znalezienia pracy. Sam kwit nie daje nic jeżeli w parze nie idą za tym skille.
Kontakty i umiejętności dają pracę. Każda uczelnia da ci mały zestaw kontaktów (lepszych lub gorszych, to nie jest do końca zależne od uczelni). Na umiejętności musisz położyć sam. Czasy kiedy uczelnie produkowały inżynierów gotowych do pracy, minęły bezpowrotnie.

Kolega pracuje jako mobile developer za ~40k i jest po filologi. Szwagrowa skończyła nieruchomości na prywatnej uczelni i jest frontendowcem ;) Da się, tylko trzeba chcieć! :)

0
lukmopy napisał(a):
Szekel napisał(a):

Martwię się, że ze względu na postrzeganie uczelni prywatnych, mogę mieć problemy ze znalezieniem stażu, czy pierwszej pracy.

To tak nie działa. Problem będziesz mieć jeżeli nie będziesz się rozwijał i poszerzał umiejętności potrzebnych do znalezienia pracy. Sam kwit nie daje nic jeżeli w parze nie idą za tym skille.
Kontakty i umiejętności dają pracę. Każda uczelnia da ci mały zestaw kontaktów (lepszych lub gorszych, to nie jest do końca zależne od uczelni). Na umiejętności musisz położyć sam. Czasy kiedy uczelnie produkowały inżynierów gotowych do pracy, minęły bezpowrotnie.

Kolega pracuje jako mobile developer za ~40k i jest po filologi. Szwagrowa skończyła nieruchomości na prywatnej uczelni i jest frontendowcem ;) Da się, tylko trzeba chcieć! :)

iOS - UK/Hiszpania/USa i coś jeszcze, ale nie pamiętam ;)

1

TL; DR
Ale jeśli martwisz się o brak pracy po uczelni, to ja zacząłem już pracować w szkole średniej i nie było jakoś mega ciężko.
Studia robisz dla siebie, nie dla kogoś, a tym bardziej, żeby dostać pracę w IT

2

Wyobrażenie młodych o dorosłym życiu jest jak dumanie średniowiecznych filozofów o sferach niebieskich.
Śledząc kariery swoich znajomych nie znalazłem żadnej korelacji między uczelnią, a przyszłą pracą. Nawet mam złudzenie, że wielu moich znajomych po polibudzie zrobiło bardzo słabą karierę z niezrozumiałych dla mnie względów weszli w jakieś CRMy jakościowo zbliżone do wordpressa (taka korpo-obsługa), poszło pracować za grosze gdzieś w budżetówie lub tak się wypaliło, że całkiem wypadło z programowania. Znam też zespoły, gdzie 30% ludzi ma wykształcenie kierunkowe, a wszyscy zarabiają podobnie.

Ja gdybym mógł jeszcze raz sterować życiem swoim, to wybrałbym studia zaoczne na publicznej uczelni, a w tym samym czasie od pierwszego roku stażował/pracował na 100%.

Ps. Ostatnio absolwentka polibudy na rozmowie kwalifikacyjnej powiedziała, że jest frontendowecem, umie htmla i CRMa ("wtf"), ale nie umie za bardzo javascryptu. Od juniorów w trakcie studiów wiem, że są osoby, które każdy projekt kupują, albo "robią w grupie" i prawie na każdym kolokwium ściągają.

10

Gdy pojawiają się takie tematy, to wracają różne szkoły myślenia( albo w zasadzie doradzania innym po tym co samemu się zrobiło i 'wyszło'), czasem tych samych, starych użytkowników

1.) Indywidualista - wszystko sam ogarniesz, walić studia
2.) Rojalista - tylko top 2, ewentualnie 3 polskich uczelni, i ogólnie walić crudziarzy
3.) Polibudziarz/ - polibuda jest lepsza. są kabelki to można w CERNIe robić albo rakiety stawiać, i ogólnie walić crudziarzy
4.) Pesymista - nie poradzisz sobie, źle zadałeś pytanie na forum czyli nie ogarniasz
5.) Optymista - poradzisz sobie na top 3 najbardziej wymagających kierunków nawet gdy wczoraj wpadłeś na pomysł uczenia się matematyki, JESTEŚ ZWYCIĘSCOM
5.) Studziarz- startuj byle gdzie, byle nie bootcamp,
6.) Człowiek kontaktów - liczą się tylko kontakty
7.) 'po co Ci studia'
8.) Pasjonat - studiuj tylko to czym się interesujesz
9.) Selekcjoner - nie każdy się nadaje, zrób testy IQ, rozważ piekarnie albo ceramike
10.) Rojalista plus - w Polsce nie ma dobrych uczelni
11.) Anty-spawacz naukowiec - studia nie są od tego żeby mieć zawód, studia informatyki uczą przetwarzania informacji
12.) Konformista - uważa, że studia merytorycznie nie mają sensu, ale warto je robić ze względu na presję społeczną
13.) Fatalista, o pechowym numerze 13 - bańka zaraz pęknie

*przykłady trochę przerysowane, nie miałem na myśli nikogo konkretnego z tego threada

Swoją drogą opie, jest jeszcze dział 'Edukacja', tam trafiają zazwycaj tematy związane ze studiami.

1
BluzaWczolg napisał(a):

Gdy pojawiają się takie tematy, to w zasadzie wracają różne szkoły myślenia, czasem tych samych, starych użytkowników

ogólnie ja jestem
1.) Indywidualista - wszystko sam ogarniesz, walić studia
ale poszedłem na studia
3.) Polibudziarz - polibuda jest lepsza. są kabelki to można w CERNIe robić albo rakiety stawiać, i ogólnie walić crudziarzy
bo
6.) Człowiek kontaktów - liczą się tylko kontakty

ale studia skończyłem, nie zdobyłem żadnych istotnych kontaktów, do tego nauczyłem się że kontakty może się liczą ale nie na tym etapie i nie są w ogóle potrzebne żeby zdobyć pracę na etacie i
5.) Optymista - JESTEŚ ZWYCIĘSCOM
możesz zdobyć jaką pracę chcesz, wystarczy się tylko przyłożyć i obrać konkretny kierunek.
Tak więc finalnie moje zdanie to:
7.) 'po co Ci studia'
chyba że chcesz się przenieść do innego kraju gdzie papierek ułatwi wyrobienie wizy pracowniczej, to wtedy
startuj byle gdzie, byle nie bootcamp

Numer 2 mnie śmieszy - w polsce nie ma dobrych uczelni.
A numer 4 usłyszysz chyba tylko od zakompleksionych, bojących się o swój stołek przegrywów.

edit:
zapomniałem o dużym plusie studiów - po skończeniu studiów masz 26 dni urlopu już po 2 latach pracy, po liceum masz je dopiero po 6 latach. Chociaż w IT pewnie i tak pójdziesz na b2b to wtedy wszystko jedno

1

Zdecydowałem, że pójde na uczelnie prywatna I będę starał wyciągnąć jak najwięcej wiedzy, ale przede wszystkim będę rozwijał się samodzielnie, aby pójść na magistra, na politechnike. Cały czas boję się o pracę (głównie za sprawą 2-3 osób, które opowiadały o takich problemach), ale mam nadzieję, ze się uda.

1

WIesz... praca to obustronny biznes ;) Firma Cię zatrudnia - zarabiacie oboje.... To nie do końca przywilej ;)

2
BluzaWczolg napisał(a):

Gdy pojawiają się takie tematy, to wracają różne szkoły myślenia( albo w zasadzie doradzania innym po tym co samemu się zrobiło i 'wyszło'), czasem tych samych, starych użytkowników

1.) Indywidualista - wszystko sam ogarniesz, walić studia
2.) Rojalista - tylko top 2, ewentualnie 3 polskich uczelni, i ogólnie walić crudziarzy
3.) Polibudziarz/ - polibuda jest lepsza. są kabelki to można w CERNIe robić albo rakiety stawiać, i ogólnie walić crudziarzy
4.) Pesymista - nie poradzisz sobie, źle zadałeś pytanie na forum czyli nie ogarniasz
5.) Optymista - poradzisz sobie na top 3 najbardziej wymagających kierunków nawet gdy wczoraj wpadłeś na pomysł uczenia się matematyki, JESTEŚ ZWYCIĘSCOM
5.) Studziarz- startuj byle gdzie, byle nie bootcamp,
6.) Człowiek kontaktów - liczą się tylko kontakty
7.) 'po co Ci studia'

  1. Jest jeszcze @Shalom i jego: powinieneś zostań piekarzem. :P
Raczkin napisał(a):

Boję się, że tematy i zagadnienia, które normalnie są poruszane na uczelniach publicznych, na prywatnych zostaną poruszone po macoszemu.

O ile nie wybierzesz WIT (czyli szkoły prywatnej pod auspicjami PAN) czy PJATK, to raczej tak będzie. W sensie zostaną przedstawione jedynie podstawowe zagadnienia z danych dziedzin, minimum wymagane rozporządzeniem ministra, plus ewentualnie to, czego fetyszystą jest dany wykładowca. Ja np. miałem fizykę z jakimiś maniakiem radarów, więc pół semestru to było liczenie jak się fale odbijają od statków we fiordach.

Martwię się, że ze względu na postrzeganie uczelni prywatnych, mogę mieć problemy ze znalezieniem stażu, czy pierwszej pracy.

No istnieje jakiś stereotyp, że pracodawcy kierują się stereotypami odnośnie uczelni prywatnych. Praktyka jednak jest taka, że pracodawcy jednak raczej działają dla dobra swojego biznesu, a więc zatrudniają według kryteriów merytorycznych.

Martwię się, że matematyczne zagadnienia, które są szeroko uczone na politechnikach, na prywatnej będą sobie tak na początku, żeby nie było, że jej nie było.

Na szczęście raczej tak będzie. Matematykę to masz na uniwersytetach, na politechnikach masz całkowanie. Z całkowaniem lepiej od absolwenta politechniki radzi sobie pięć linijek kodu implementującego metodę trapezów, nie wspominając już o takich rzeczach jak Wolfram Alpha. To stracony czas.

Algorytmy, złożoność obliczeniowa, języki formalne, matematyka dyskretna, sztuczna inteligencja, to na pewno zagadnienia, które są statystycznie dogłębniej omawiane na uczelniach publicznych. To niewątpliwie zaleta. Pytanie tyko, czy warto się bać? Wybitna znajomość tych zagadnień nie przydaje się w 95% prac, nie gwarantuje też lepiej płatnej pracy. Często korelacja między wysokością zarobków, a ciekawością pracy jest odwrotnie proporcjonalna.

1
somekind napisał(a):
BluzaWczolg napisał(a):

Gdy pojawiają się takie tematy, to wracają różne szkoły myślenia( albo w zasadzie doradzania innym po tym co samemu się zrobiło i 'wyszło'), czasem tych samych, starych użytkowników

1.) Indywidualista - wszystko sam ogarniesz, walić studia
2.) Rojalista - tylko top 2, ewentualnie 3 polskich uczelni, i ogólnie walić crudziarzy
3.) Polibudziarz/ - polibuda jest lepsza. są kabelki to można w CERNIe robić albo rakiety stawiać, i ogólnie walić crudziarzy
4.) Pesymista - nie poradzisz sobie, źle zadałeś pytanie na forum czyli nie ogarniasz
5.) Optymista - poradzisz sobie na top 3 najbardziej wymagających kierunków nawet gdy wczoraj wpadłeś na pomysł uczenia się matematyki, JESTEŚ ZWYCIĘSCOM
5.) Studziarz- startuj byle gdzie, byle nie bootcamp,
6.) Człowiek kontaktów - liczą się tylko kontakty
7.) 'po co Ci studia'

  1. Jest jeszcze @Shalom i jego: powinieneś zostań piekarzem. :P

Tego akurat nie kojarzę, ale kojarze podobne wrzutki u innych, dodałem odpowiednie podtypy ;)

Raczkin napisał(a):

Boję się, że tematy i zagadnienia, które normalnie są poruszane na uczelniach publicznych, na prywatnych zostaną poruszone po macoszemu.

O ile nie wybierzesz WIT (czyli szkoły prywatnej pod auspicjami PAN) czy PJATK, to raczej tak będzie. W sensie zostaną przedstawione jedynie podstawowe zagadnienia z danych dziedzin, minimum wymagane rozporządzeniem ministra, plus ewentualnie to, czego fetyszystą jest dany wykładowca. Ja np. miałem fizykę z jakimiś maniakiem radarów, więc pół semestru to było liczenie jak się fale odbijają od statków we fiordach.

Czym różni się WIT od dobrej polibudy albo uniwerka, na kierunku informatyka?

Martwię się, że ze względu na postrzeganie uczelni prywatnych, mogę mieć problemy ze znalezieniem stażu, czy pierwszej pracy.

No istnieje jakiś stereotyp, że pracodawcy kierują się stereotypami odnośnie uczelni prywatnych. Praktyka jednak jest taka, że pracodawcy jednak raczej działają dla dobra swojego biznesu, a więc zatrudniają według kryteriów merytorycznych.

Imo ludzie to business, a ludzie są różni, więc w sumie zależy kto rekrutuje, jeżeli chodzi o stanowiska entry-level. Mi zdażyło się zauważyć że ktoś faworyzował daną uczelnię, albo już w innym podziale tych z papierkiem od tych bez papierka. Bo jest dużo kandydatów a seniorzy nie mają czasu każdego zapraszać na rozmowę. Ale to w moich spostrzeżeniach, możliwe że tendencje są takie że nawet papier nie jest istotny.

Martwię się, że matematyczne zagadnienia, które są szeroko uczone na politechnikach, na prywatnej będą sobie tak na początku, żeby nie było, że jej nie było.

Na szczęście raczej tak będzie. Matematykę to masz na uniwersytetach, na politechnikach masz całkowanie. Z całkowaniem lepiej od absolwenta politechniki radzi sobie pięć linijek kodu implementującego metodę trapezów, nie wspominając już o takich rzeczach jak Wolfram Alpha. To stracony czas.

Algorytmy, złożoność obliczeniowa, języki formalne, matematyka dyskretna, sztuczna inteligencja, to na pewno zagadnienia, które są statystycznie dogłębniej omawiane na uczelniach publicznych. To niewątpliwie zaleta. Pytanie tyko, czy warto się bać? Wybitna znajomość tych zagadnień nie przydaje się w 95% prac, nie gwarantuje też lepiej płatnej pracy. Często korelacja między wysokością zarobków, a ciekawością pracy jest odwrotnie proporcjonalna.

Pamiętam wieszczów co mówili 10 lat temu że 5 lat w przód albo za moment matematyka będzie przydatna w 95% prac ewentualnie SAP, a reszta 5% będzie żyć skromnie w słomianych chatach. Zobaczymy, może za kolejne 10 -20 lat ;)

0
BluzaWczolg napisał(a):

Imo ludzie to business, a ludzie są różni, więc w sumie zależy kto rekrutuje, jeżeli chodzi o stanowiska entry-level. Mi zdażyło się zauważyć że ktoś faworyzował daną uczelnię, albo już w innym podziale tych z papierkiem od tych bez papierka. Bo jest dużo kandydatów a seniorzy nie mają czasu każdego zapraszać na rozmowę. Ale to w moich spostrzeżeniach, możliwe że tendencje są takie że nawet papier nie jest istotny.

Oczywiście, że papier ma znaczenie. Nie jest to kwestia ściśle merytoryczna, ale bardziej jest to element utrwalonych wzorców podziału.
Im bardziej dana grupa/jednostka jest prymitywna, tym bardziej zwraca uwagę na formalne podziały lansowane przez środki przekazu i kulturę.
Prości ludzie profesora lub doktora traktują jak nadczłowieka. Osoba, która była na studiach i widziała jak mierne osoby potrafią wejść na takie stanowisko, a szczególnie było to możliwe w przeszłości, już nie mają tak pozytywnej opinii o tych formalnych podziałach. Jeżeli ktoś wszedł w to grono (jak ja) i zobaczył ich rzeczywisty poziom i podejście do studentów oraz nauki, to prawdopodobnie będzie się głęboko brzydził tym środowiskiem.

Uczelnie doskonale i bezkompromisowo kształtują swój PR. Ubierają się w gronostaje, wymagają ścisłej tytulatury (np. jego magnificencja, profesor nadzwyczajny, UW, dr hab, inż, członek PAN itp... dłużej niż Deneris), mają piękne budynki, robią dziwne obrządki, np. mianowania na pięknych aulach, z łacińską oprawą muzyczną.

Ten sam mechanizm wykorzystywał Kościół Katolicki w średniowieczu, żeby plebs uważał go za wysłanników samego Boga.

To są bardzo skuteczne mechanizmy, one wnikają pod skórę, w najgłębsze części podświadomości. Ludzie lubią patrzeć na takie rzeczy i nie chcą widzieć smutnej prawdy, a prawda jest taka, że w 5 lat można by wyszkolić świetnego programistę, a nie wypuszczać ludzi prawie kompletnie niezdatnych do pracy w zawodzie (chyba, że nauczyli się tego samemu).

Do czego zmierzam, w średniowieczu nie mogłeś powiedzieć otwarcie, że jesteś nieochrzczony, nie uznajesz sakramentów i chcesz żyć po swojemu. Teraz też nie wypada powiedzieć, że brzydzisz się publiczną edukacją i żal ci na te bzdury czasu, bo gmin się wścieknie.

Inna sprawa, że to kwestia porównania:
Oczywiście absolwent>osoba, która przez 5 lat nie zrobiła nic.
ale w mojej opinii absolwent<osoba która 2 lata intensywnie uczyła się samemu i 2 lata pracowała w zawodzie.

0

Edukacja nie warta edukacji. Czas się obudzić.

0
BluzaWczolg napisał(a):

Czym różni się WIT od dobrej polibudy albo uniwerka, na kierunku informatyka?

Jest prywatne, a to w końcu wątek o prywatnych uczelniach.

Imo ludzie to business, a ludzie są różni, więc w sumie zależy kto rekrutuje, jeżeli chodzi o stanowiska entry-level. Mi zdażyło się zauważyć że ktoś faworyzował daną uczelnię, albo już w innym podziale tych z papierkiem od tych bez papierka. Bo jest dużo kandydatów a seniorzy nie mają czasu każdego zapraszać na rozmowę. Ale to w moich spostrzeżeniach, możliwe że tendencje są takie że nawet papier nie jest istotny.

No, nie mówię, że nie. Ba, nawet wiem, że są firmy, które zatrudniają za sam fakt ukończenia określonych studiów - tak ufają konkretnej uczelni.
Ale tak ogólnie, to ja bym się nie obawiał. Nawet jeśli czczące papier firmy to połowa rynku, to zawsze zostaje druga połowa. A osobiście sądzę, że na papierki patrzy mniej niż 10%.

Pamiętam wieszczów co mówili 10 lat temu że 5 lat w przód albo za moment matematyka będzie przydatna w 95% prac ewentualnie SAP, a reszta 5% będzie żyć skromnie w słomianych chatach. Zobaczymy, może za kolejne 10 -20 lat ;)

Ja nie pamiętam. Oczywiście zawsze lepiej wiedzieć więcej - tak na wszelki wypadek. Ale z drugiej strony, jeśli nie będzie się regularnie używało narzędzi, to przez te 5 lat od ukończenia studiów większości i tak się zapomni.

1
renderme napisał(a):
BluzaWczolg napisał(a):

Imo ludzie to business, a ludzie są różni, więc w sumie zależy kto rekrutuje, jeżeli chodzi o stanowiska entry-level. Mi zdażyło się zauważyć że ktoś faworyzował daną uczelnię, albo już w innym podziale tych z papierkiem od tych bez papierka. Bo jest dużo kandydatów a seniorzy nie mają czasu każdego zapraszać na rozmowę. Ale to w moich spostrzeżeniach, możliwe że tendencje są takie że nawet papier nie jest istotny.

Oczywiście, że papier ma znaczenie. Nie jest to kwestia ściśle merytoryczna, ale bardziej jest to element utrwalonych wzorców podziału.
Im bardziej dana grupa/jednostka jest prymitywna, tym bardziej zwraca uwagę na formalne podziały lansowane przez środki przekazu i kulturę.
Prości ludzie profesora lub doktora traktują jak nadczłowieka. Osoba, która była na studiach i widziała jak mierne osoby potrafią wejść na takie stanowisko, a szczególnie było to możliwe w przeszłości, już nie mają tak pozytywnej opinii o tych formalnych podziałach. Jeżeli ktoś wszedł w to grono (jak ja) i zobaczył ich rzeczywisty poziom i podejście do studentów oraz nauki, to prawdopodobnie będzie się głęboko brzydził tym środowiskiem.

Przypomniało mi to moją uczelnię, gdzie doktorek pytał się mnie czy w ogóle umiem programować, bo nie potrafiłem uruchomić na uczelnianych komputerach NetBeansa przed kolokwium, coś mi tam wtedy PATH Javy nie widziało. Nie zdałem wtedy tego kolokwium bo nie zdążyłem tego skonfigurować i napisać zadania, podczas gdy inni studenci mieli ścieżkę PATH działającą. (miałem pecha z wyborem stanowiska) Uwaliłem wtedy przedmiot z programowania, do tej pory pamiętam ten jego szyderczy śmiech i spojrzenie w oczy. A ja tego nie ogarniałem, bo od dawna pracowałem na IntelliJ do której byłem przyzwyczajony.

8

Mam inżyniera z elektroniki zrobionego na uczelni o której nikt nie słyszał a magistra z zarządzania na prywatnej. W pracy jestem jedyną osobą w zespole która nie ukończyła AGH lub UJ i nie widzę żeby uczelnia tutaj dawała jakiekolwiek korzyści. Mam kilka anedgotek:

  • po skończeniu inżynierki uczestniczyłem w kilku rekrutacjach, w tym do jednej firmy z Rzeszowa. Miałem już wywalone wtedy czy się dostanę bo dostałem lepszą ofertę pracy. Ze mną aplikował ziomek, który skończył mgr na AGH, opowiadał jak to ciężko znaleźć pracę teraz, jak aplikował wszędzie gdzie mógł w Krk itp. Po rozmowie z nim okazało się, że przespał studia, nie robił żadnych projektów we własnym zakresie, aplikował na jave i nie wiedział co to spring,
  • wiele zależy od tego jak umiesz się sprzedać itp. W byłej firmie kolega po AGH zarabiał polowe z tego co ja.
  • ucz się angielskiego Większość osób przecenia swoje umiejętności.
  • zdarza się, że ludzie którzy skończyli dobre studia mają z tego powodu ogromne ego. Jak trafisz na rektrutacji na kogoś kto skończył uczelnie X i chce stworzyć "elitarny team" to nic z tym nie zrobisz,
2
Bartek Bajda napisał(a):
  • zdarza się, że ludzie którzy skończyli dobre studia mają z tego powodu ogromne ego. Jak trafisz na rektrutacji na kogoś kto skończył uczelnie X i chce stworzyć "elitarny team" to nic z tym nie zrobisz,

Miałem okazję brać udział w rekrutacji, w której rekruter nie mogł sobie przypomnieć jak się nazywa 'ta druga uczelnia w Warszawie' (sam kończył MIMUW). Dopiero po jakimś czasie sobie przypomniał, że to 'Politechnika'. :D

3

Dramaty chłopaków 6/10 że nigdy nie znajdzie loszki 10/10 podczas gdy czeka całe stado loszek 6/10 które nie mogą znaleźć faceta. To samo z firmami, nie jest tak że wszystkie firmy przebierają w kandydatach, tylko trzeba obniżyć standardy albo zdobyć jakiś poszukiwany walor. Znam wiele primabalerin programistycznych, które nie pójdą Ci do pracy w której nie ma najnowszej wersji java albo nie mogą decydować jakich narzędzi będą używać

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1