Hej.
Opiszę krótko moją historie.
Około 5 lat temu chodziłem do technikum, gdzie w 3-4 klasie zacząłem mieć pierwszą styczność z programowaniem.
Nie ukrywam, że od początku to było coś czego nauka przychodziła mi znacznie szybciej niż innym rówieśnikom, miałem wtedy ogromną motywacje i chęci do nauki, budowałem własne projekty/robociki związane z embedded, które opierały się nie tylko o języki niskopoziomowe ale też po części poznanie uC i elektroniki.
Pamiętam, że potrafiłem wtedy olać wszystkie przedmioty, nie iść do szkoły i przesiadywać całe dnie/wieczory nad tworzeniem takich projektów.
Po zakończeniu średniej edukacji pracowałem niecały rok w branży związanej z elektroniką, chciałem bardzo wtedy zostać programistą ale niestety kierownik nie bardzo był chętny do dawania mi zadań z kodzeniem bo znacznie więcej pracy było przy montażach. Równolegle studiowałem elektronikę. Pewnego dnia coś we mnie tchnęło i rzuciłem wszystko, żeby uczyć się C++. Moim głównym celem było wtedy zostać programistą bo takie było moje marzenie :P
Po około 4-5 msc znalazłem pierwszą prace w IT (duże korpo), nie do końca jako programista ale zacząłem realizować taski związane ze skryptowaniem/konfiguracją. Równolegle zacząłem studiować IT zaocznie. W firmie spędziłem około 3 lata, pracując w kilku zespołach. Ostatni rok pracowałem już jako pełnoprawny programista realizując się jako full stack przy całkiem fajnym projekcie. Niestety dopadło mnie znużenie, do pracy chodziłem od niechcenia i zacząłem coraz bardziej się ociągać. Zmieniłem prace.
Obecnie ~1 rok pracuję w innej małej firmie, również jako full stack, na czysto zarabiając około 9k net. Sam projekt można by powiedzieć ciekawy, duża dowolność, spory wpływ na rozwój poszczególnych tasków itd. Jednak scenariusz się ponawia, od kilku msc moja motywacja pozwala mi produktywnie spędzać może 2-3 godziny dziennie. Przy nauczeniu się czegoś nowego mam wrażenie, że bardzo szybko wylatuje mi to z głowy. Praca zdalna jeszcze bardziej to potęguje (coronavirus, zreszta i pracujac w biurze potrafilem sie gapic 4h w monitor bo nie miałem ochoty niczego robić). Nie wspominając o dodatkowej nauce czegoś po pracy. Samą pracę inż robiłem z wielkim bólem od niechcenia.
Zacząłem dochodzić do wniosków, że samo stricte programowanie nigdy nie sprawiało mi większej przyjemności, a było środkiem ku celowi.
Zawsze miałem niesamowitą radochę z tworzenia czegoś, brania udziału w konkursach czy hackatonach gdzie można było coś zaprezentować czy czymś się pochwalić. (z sukcesami).
W głowie ciągle mam myśl aby stworzyć coś swojego, założyć firme, jednak kiedy przychodzi czas do realizacji zaplanowanego projektu dosłownie po kilku dniach kodzenia mam już dość i koło się zamyka.
Zastanawiam się co tutaj począć, nie chcę abyście mi mówili co mam robić bo i tak mnie nie znacie ale może ktoś miał podobne doświadczenia. Wiadomo można zmienić prace ale szanse, że będzie nadal to samo są spore, do tego strasznie ciężko mi się teraz zmotywować do nauki aby dobrze wypaść na rozmowie.
Dzięki!