Rekrutacyjne WTF jakie Was spotkały

2
TomRiddle napisał(a):

Pewnie że nie może. Nieweryfikowalne. Niesprawdzalne. Nie ma możliwości ustalić czy jest prawdą czy nie. Jaki sens miałoby branie tego pod uwagą?

Ano taki, że mimo iż nie jesteś w stanie czegoś zweryfikować, to możesz ocenić przesłanki, które mówią że jest mniejsza lub większa szansa na coś.

  • Nie jesteś w stanie zweryfikować, czy kobieta da Ci zdrowe potomstwo, ale ludzie chętnie wybierają na partnerki te, które wyglądają zdrowo.
  • Nie jesteś w stanie zweryfikować, czy menedżer którego zatrudniasz wyciągnie firmę z problemów, ale jeśli odnosił sukcesy w innych firmach, to jest na to spora szansa.
  • Nie jesteś w stanie zweryfikować, czy samochód, który kupujesz, nie popsuje Ci się w ciągu roku, ale wybierając nowszy samochód marki znanej z niezawodności masz na to większą szansę niż kupując 20-letni samochód słabej marki
  • Nie jesteś w stanie zweryfikować, czy kandydat którego zatrudniasz spełni oczekiwania, ale jeśli ma doświadczenie komercyjne w danej technologii, to jest na to większa szansa, niż gdy tej technologii nauczył się wyłącznie z książek.

Możesz nie zgadzać się z ostatnim punktem, ale przykro mi, tak ja to widzę, i tak widzi to spora grupa rekrutujących, a więc nie jest to żaden WTF tylko normalne podejście. Jak będziesz sobie zatrudniał ludzi we własnej firmie to możesz przyjąć swoje kryteria, ale pogódź się z tymi, które przyjmują inni.

Podsumuję dla Ciebie mój komentarz (jednocześnie odpowiadając na Twoją odpowiedź), bo widzę że znów mnie nie zrozumiałeś:

  • (coś, co ja nazwałem "weryfikowalne") Wszystko co możesz sprawdzić (jakkolwiek chcesz to nazywać, wiedza techniczna, studia, kwalifikacje, komuniaktywność, etc., wszystko co tylko chcesz) - powinno być brane pod uwagę podczas rozmowy.
  • (coś, co ja nazwałem "nieweryfikowalne") Inne rzeczy, których nie można nijak sprawdzić - nie powinny być brane pod uwagę podczas rekrutacji.

Owszem, można zweryfikować komunikatywność, studia, wiedzę techniczną. Także doświadczenie. I przypomnę Ci, że w Twoim przypadku zostało zweryfikowane negatywnie. Tyle, że Ty na to, cyt: każda potrzebna wiedza techniczna która jest weryfikowalna, powinna wyjść na rozmowie. Inne, nieweryfikowalne rzeczy nie powinny być przeszkodą w rekrutacji , co sugeruje, że uznałeś wyłącznie wiedzę techniczną za rzecz weryfikowalną, a coś co przeszkodziło w Twojej rekrutacji uznałeś za rzecz nieweryfikowalną. Więc się w końcu zdecyduj jaką kartą grasz:

  • czy masz pretensję, o to że użyto wobec Ciebie nieweryfikowalnego kryterium
  • czy o to, że użyto kryterium weryfikowalnego, tylko takiego, które ty uważasz za nieistnotne.
2
GutekSan napisał(a):
TomRiddle napisał(a):

Pewnie że nie może. Nieweryfikowalne. Niesprawdzalne. Nie ma możliwości ustalić czy jest prawdą czy nie. Jaki sens miałoby branie tego pod uwagą?

Ano taki, że mimo iż nie jesteś w stanie czegoś zweryfikować, to możesz ocenić przesłanki, które mówią że jest mniejsza lub większa szansa na coś.

Czyli masz na myśli że nieweryfikowalne rzeczy mają swoje weryfikowalne skutki? Super, one są weryfikowalne i mogą być brane pod uwagę podczas rekrutacji. (missed point)

Możesz nie zgadzać się z ostatnim punktem, ale przykro mi, tak ja to widzę, i tak widzi to spora grupa rekrutujących, a więc nie jest to żaden WTF tylko normalne podejście. Jak będziesz sobie zatrudniał ludzi we własnej firmie to możesz przyjąć swoje kryteria, ale pogódź się z tymi, które przyjmują inni.

Argumentum ad populum.

Owszem, można zweryfikować komunikatywność, studia, wiedzę techniczną. Także doświadczenie. I przypomnę Ci, że w Twoim przypadku zostało zweryfikowane negatywnie. Tyle, że Ty na to, cyt: każda potrzebna wiedza techniczna która jest weryfikowalna, powinna wyjść na rozmowie. Inne, nieweryfikowalne rzeczy nie powinny być przeszkodą w rekrutacji , co sugeruje, że uznałeś wyłącznie wiedzę techniczną za rzecz weryfikowalną, a coś co przeszkodziło w Twojej rekrutacji uznałeś za rzecz nieweryfikowalną. Więc się w końcu zdecyduj jaką kartą grasz:

  • czy masz pretensję, o to że użyto wobec Ciebie nieweryfikowalnego kryterium
  • czy o to, że użyto kryterium weryfikowalnego, tylko takiego, które ty uważasz za nieistnotne.

Chcesz rozmawiać na temat tego co ja uznałem za weryfikowalne lub nie? Też świetnie, nie tego dotyczyła dyskusja.

Jak chcesz zakończyć tę rozmowę szybko, to skrócę to dla Ciebie, i przypomnę że początkowa decyzja dotyczyła informacji o tym czy wiedza dot. ruby'ego jest komercyjna czy nie. Ja twierdzę, że rekruter (ani w zasadzie nikt w firmie) nie jest w stanie odróżnić - czy ktoś z 7ioma latami doświadczenia komercyjnego, swoje 3 lata doświadczenia w rubym czerpie z prywatnych projektów czy innych komercyjnych źródeł.

Jeśli jesteś w stanie zaprezentować chociaż jeden merytoryczny sposób, jak odróżnić doś. kom. od priv, to proszę, zilustruj go nam. Będziemy wiedzieć że moja hipoteza była niewłaściwa, i od początku nie miałem racji.

Jeśli natomiast masz zamiar czepiać się technikaliów, nazewnictwa, własnych lub cudzych przekonań, zasadności takiego rozróżniania, praktyk i przekonań rekruterów, lub czegokolwiek innego czego nie dotyczyła nasza rozmowa, to proszę odkliknij "Obserwuj".

20

@TomRiddle, @GutekSan:
Prośba: skończcie.
Ten wątek dotyczy WTF'ów rekrutacyjnych, a Wy od paru postów ciągnięcie offtopa. Załóżcie nowy wątek, albo przejdźcie na PW - OK?

0
cerrato napisał(a):

@TomRiddle, @GutekSan:
Prośba: skończcie.
Ten wątek dotyczy WTF'ów rekrutacyjnych, a Wy od paru postów ciągnięcie offtopa. Załóżcie nowy wątek, albo przejdźcie na PW - OK?

A dlaczego rozważania na temat tego, co można uznać za WTF a co nie, to jest offtop? Czy tu jest wyłącznie miejsce na śmieszkowanie i żale rekrutacyjnych przegrywów?

6

A dlaczego rozważania na temat tego, co można uznać za WTF a co nie, to jest offtop?

Dlatego, że ten wątek dotyczy dziwnych sytuacji, które miały miejsca podczas rekturacji.

Gadanie o tym, czy daną umiejętność da się zweryfikować, albo rozważanie, dlaczego ktoś kogoś nie zatrudnił, nie jest związane z tematem wątku.
Oczywiście - jeśli chcesz o tym pisać, załóż nowy wątek w dziale Kariera, zaproś tam @TomRiddle i bawcie się dalej ;)

8

No to dodam swój, jeszcze świeży, WTF:
Przychodzę na spotkanie w szklanym wieżowcu, umówione tak z 2 tygodnie temu (taka kontynuacja rozmowy sprzed 1/2 roku, pewnie ktoś kogo przyjęli nie dał rady lub znalazł coś ciekawszego do roboty).
Portiernia, rejestracja, recepcja, wszystko się zgadza, ląduje w przegrzanym pokoju i czekam, 5min, po 10 wychyliłem się dowiedzieć co się dzieje. Nikt nic nie wie, czekam jeszcze 15min, udało mi się dodzwonić do pośredniaka, ten do HRowni, no i dalej nikt nic nie wie. W końcu przychodzi ziomek (~0.5h), który miał podobno w tej rozmowie robić test techniczny. Pogaworzyliśmy sobie jak to wypada, oboje dość zdezorientowani, każdy poszedł w swoją stronę.

A to podobno 1/4 kandydatów nie przychodzi na rozmowy bez uprzedzenia ;-)

9

Z maila dziś:

meme.png

Jeszcze nigdy nie dostawałem memów w ramach rekrutacji :)

1

Po naprawde fajnej rozmowie w poniedzialek z jedna firma, dzisiaj mialem rozmowe techniczna (php) z kolejna. Zanim gosc przeszedl do sedna przez pol godziny lamentowal na temat spaghetti w kodzie, ktory przyszlo jego zespolowi do ogarniecia, nie pozostawiajac suchej nitki na jego autorach. Uprzedzono mnie juz wczesniej o tym ze zespol do ktorego mialbym ewentualnie dolaczyc zajmuje sie wlasciwie wylacznie refactoringiem legacy jednego z klientow, wiec w sumie mnie to nie zdziwilo.

Cierpliwie wysluchalem absolwenta kierunku IT jakiejs uczelni starajacego sie za wszelka cene przytloczyc moja skromna osobe swoim zapleczem leksykalnym i swoboda poruszania sie w najbardziej skomplikowanych zagadnieniach i pojeciach programistycznych. W koncu zdecydowal sie przejsc do sedna i po dluzszej pauzie zadal mi pierwsze pytanie. Potem drugie, trzecie, czwarte, wyciagajac z najglebszych czelusci php.net zagadnienia, do ktorych w normalnej praktyce programistycznej siega sie tak rzadko, ze wlascie wystarczy jedynie swiadomosc ich istnienia, tak aby w krytycznych momentach po prostu sobie o nich przypomniec/poczytac.

Nie bede ukrywal, zaginal mnie na kazdym pytaniu, tak drazac temat, ze zawsze sprowadzal mnie do parteru. W pewnym momencie przerwalem mu, zadajac pytanie jak znajomosc tej i tej funkcji i obryta na pamiec specyfikacja jej parametrow wymaganych i opcjonalnych oraz zwracanej wartosci ma sie oceny moich umiejetnosci tworzenia clean code zgodnie z SOLID i KISS. Odpowiedzial mi (zgodnie z prawda oczywiscie), ze to jego sprawa bo to on ustala reguly, na co ja starajac sie zachowac resztki spokoju stwierdzilem, ze reguly wlasnie sie zmienily i jak chce kontynuowac rozmowe na temat mojej znajomosci pryncypiow CLEAN CODE, SOLID itp najpierw musi sie zapoznac z moim kodem, ktore jest dostepne w publicznym repozytorium.

10

Przykro to stwierdzać, ale ludzie w Polsce (między innymi na rozmowach również) to w ogóle strasznie nieuprzejmi są, ja rozumiem, że komuna itp. ale ileż można. Wstyd.

9

HRka dała mi kartkę z pytaniami żebym się przygotował do rozmowy z programistą. Siedzę tak i coś tam piszę. Kątem oka patrzę na róg stołu, a tam stosik paznokci jakby ktoś miał normalne i wszystkie obgryzł czekając na rozmowę rekrutacyjną. I tak myślę że to ja mam pustkę w głowie i przerysowane CV ale tak mi nerwy by nie puściły.

29

Kiedyś brałem udział w rekrutacji do małej firmy, doszło do rozmowy w biurze, na której początkowo pojawił się tylko architekt, dość przestraszony i zestresowany. Po wstępnym przywitaniu, rozmowa była mniej więcej taka:
-[architekt], widzę, że pan pracował w X, dobrze tam jest? Nie szukają nowych ludzi?
-[ja] [...], a czemu pan pyta?
-[architekt] szukam nowej pracy. Tutaj nie jest dobrze.

Na początku myślałem, że ktoś się jakiś książek o HR i managemencie naczytał i nieudolnie próbuje jakiś test psychologiczny zrobić ale wtedy przyszedł właściciel firmy. Reszta rozmowy była już tylko z nim, architekt nic się nie odzywał.

W skrócie, po rozmowie, nie dziwię się zestresowanemu architektowi. Pracy nie dostałem. Gdybym dostał, propozycji bym nie przyjął. Firma szybko się zwinęła z rynku.

3

moze nie WTF chociaz dla mnie to jest WTF
czesto jak trafie na korpo, to mi rekruterka pieprzy przez pół godziny co to ich firma nie robi, jakich ma klientów, jak się integrują, jak sie lubia, kochają itd
doprowadza mnie to do szału
dla mnie pieniadze nie sa najwazniejsze co prawda, ale na domair złego rekruterzy dzwonia w godzinach pracy (jak śmią pracować o tej porze co ja, masakracja!)
ale ze pracuje zdalnie to moge pogadać chwile, choc wole sobie puscic jakies drum & bass na fulla i kodzic...
w kazdym razie im czesciej mi tacy rekruterzy pieprza o tej ich firmie to ucinam mówiąc A ILE HAJSU DOSTANE
(tylko grzeczniej - czy są w stanie spełnić moje oczekiwania dośc wygórowane swoją drogą) - a jak spyta czy do negocjaji, to odpowiadam - owszem, mozecie dac wiecej jak chcecie
ostatnio tak gaworzyłem z jakas hr-ką, po czym umawiala mnie juz na rozmowe, powiedzialem, zeby chwile poczekała bo zapisuje sobie w notatniku, a ona "ja to wysle wszystko na maila"
maila nie dostałem :(
zhamiłem się - ale to wina korpo HRów według mnie

0

Ja raz na rozmowie rekrutacyjnej dostałam (moim zdaniem) dziwne pytanie. Rozmowa była z 3 osobami w tym była jedna rekruterka z HR. I ta właśnie rekruterka zapytała się pomiędzy innymi pytaniami, "czy aktywnie aplikuje na inne oferty pracy?". Jak myślicie, to pytanie o to, czy chodzę na inne rozmowy, było na miejscu?

5

Właśnie przed chwilą zdarzyło się moje drugie WTF związane z rekrutacja - Generalnie szukam sobie pracy na cześć etatu bo jestem na 2 roku, więc ciężko godzinowo byłoby połączyć 40 godzin w tygodniu + 15 godzin na uczelni, ale 3/4 myślę że bez problemu bym gdzieś wcisnął, no i wszystko fajnie, zostaje zaproszony na rozmowę do jednej firmy która ma całkiem nieźle opinie na goworku, i myślę sobie, że spoko, zobaczymy co dalej, znalazłem tylko parę opinii mówiących o rozmowie i jak ona wygląda, więc byłem ciekawy jak to się potoczy. No i się pięknie potoczyła, chyba miało być około 3/4 etapów rekrutacyjnych, z czego ta pierwsza miała być taka "zapoznawcza", i no zapoznaliśmy się pytaniami takimi jak "jakbym miał maile od kolegów z pracy, menadżera i zarządu to od którego bym zaczął" albo "jakbym miał nieogarniętego kolegę w pracy, to co bym zrobił", no ale okej, odpowiedziałem na wszystkie pytania będąc tak poważnym jak to jest tylko możliwe, uścisnąłem rękę i elo, drugim etapem był test codility. Nie poszedł mi jakiś super, bo 2/3 zadania zrobiłem dobrze, a żeby tak normalnie przejść to trzeba chyba napisać 2,5 dobrze ale myślę sobie dobra, może im aż tak na codility nie zależy. Aż dzisiaj dostaje telefon że byliby mną zainteresowani ale tylko na cały etat więc zapraszają po studiach xD Gdzie wcześniej się o to pytałem i nie mieli żadnego problemu z mniejszą ilością godzin. No więc godzina na rozmowę i trzy godziny na codility, poszły xD

A moim pierwszym rekrutacyjnym WTF był kontakt z osobą która pracuje w firmie samochodowej na T, tylko nie mam pojęcia zza której granicy, ale generalnie zaczęło się od kontaktu z jej strony że ma być taka oferta, Full zdalnie, z krótkim opisem i że jakbym był zainteresowany to mam podać telefon. Dopytalem się o szczegóły, podałem swój numer telefonu i cisza xD Przeczytała moje wiadomości i nic, tydzień czekałem aż usłyszę, że jednak projekt jest na wstrzymaniu i nie wiadomo co z nim będzie ale jeżeli znam niemiecki na płynnym poziomie to ma dla mnie kontrakt na 6 miesięcy za 20-30 euro za godzinę, w zakresie 20h tygodniowo. No ale jednak mój niemiecki nie jest nawet na podstawowym poziomie, więc musiałem odmówić xD

Generalnie rynek pracy jeżeli chodzi o część etatu to jest taki dramat że o tym powieści można pisać xD

6

To jest rynek pracownika. 2-gi rok studiów. Poszedł, napisał testy średnio. Dostał pracę. Nie przyjął, bo nie chciał pracy tylko kawałek pracy.

4

Jeszcze przypomniała mi się jedna firma.... koleś na pierwszym spotkaniu luźno ze mną gadał wydawało się ok itd... na drugim stwierdził, że musi mnie dobić albo zaniżyć moją samoocenę. Kazał mi pisać kod programu na tablicy do tego sql.... co jest słabe bo zawsze lepszym rozwiązaniem byłoby np rozpisanie schematów blokowych.... Szkoda, że nie mogę powrócić do tej rozmowy bym mu GUI phpstorma narysował

8

Ogólnie mam wrażanie, że szukanie staży czy pracy jako junior jeszcze bez komercyjnego doświadczenia (mając już chociaż rok to inna bajka) w obecnych czasach w Polsce to jest jeden wielki cyrk. Rekrutacje trwające po pół roku składające się z wielu etapów. Jakby praca w korpo to była jakaś wielka nagroda w zwycięstwie wyścigu szczurów. Z relacji niektórych znajomych to nieraz jest chamski stosunek wobec młodszych osób. Np znam sytuacje z pierwszej ręki gdzie rekruterka powiedziała wprost: "do programistów to się na pewno nie dostaniesz, może do testerów jak będziesz mieć szczęście". Jakieś dziwne zadania grupowe gdzie ogląda Cię pół firmy xD. Chyba jedyny czas kiedy HR może sobie bezkarnie stosować wszystkie swoje sztuczki, bo studentów i bootcampowców jak królików.

0
Czitels napisał(a):

Ogólnie mam wrażanie, że szukanie staży czy pracy jako junior jeszcze bez komercyjnego doświadczenia (mając już chociaż rok to inna bajka) w obecnych czasach w Polsce to jest jeden wielki cyrk. Rekrutacje trwające po pół roku składające się z wielu etapów. Jakby praca w korpo to była jakaś wielka nagroda w zwycięstwie wyścigu szczurów. Z relacji niektórych znajomych to nieraz jest chamski stosunek wobec młodszych osób. Np znam sytuacje z pierwszej ręki gdzie rekruterka powiedziała wprost: "do programistów to się na pewno nie dostaniesz, może do testerów jak będziesz mieć szczęście". Jakieś dziwne zadania grupowe gdzie ogląda Cię pół firmy xD. Chyba jedyny czas kiedy HR może sobie bezkarnie stosować wszystkie swoje sztuczki, bo studentów i bootcampowców jak królików.

Od przynajmniej 3 lat trwa zmasowana akcja przebranżowienia całego narodu na programistów. Tak to się musiało skończyć. Kolega opowiadał, że w firmie dostali CV z listem motywacyjnym, gdzie ktoś deklarował pół roku pracy za darmo byle tylko złapać to mityczne doświadczenie. No nic, dalej uczcie sie programowania XD

Ależ to będzie piękne jak outsourcing się stąd zawinie. Polaczki się zaczęły panoszyć w branży na projektach które nawet nie są ich XD

0
Czitels napisał(a):

Ogólnie mam wrażanie, że szukanie staży czy pracy jako junior jeszcze bez komercyjnego doświadczenia (mając już chociaż rok to inna bajka) w obecnych czasach w Polsce to jest jeden wielki cyrk. Rekrutacje trwające po pół roku składające się z wielu etapów. Jakby praca w korpo to była jakaś wielka nagroda w zwycięstwie wyścigu szczurów. Z relacji niektórych znajomych to nieraz jest chamski stosunek wobec młodszych osób. Np znam sytuacje z pierwszej ręki gdzie rekruterka powiedziała wprost: "do programistów to się na pewno nie dostaniesz, może do testerów jak będziesz mieć szczęście". Jakieś dziwne zadania grupowe gdzie ogląda Cię pół firmy xD. Chyba jedyny czas kiedy HR może sobie bezkarnie stosować wszystkie swoje sztuczki, bo studentów i bootcampowców jak królików.

@danek @superdurszlak niedawno zaczynali z IT i jakoś nie narzekali jakie to życie jest okrutne.

2

Ostatnio mam przyjemność lub nieprzyjemność przeprowadzać rozmowy kwalifikacyjne na stanowisko tester oprogramowania. Pytania nie są zbyt trudne, ale są z kilku dziedzin IT takich jak sieci komputerowe, podstawy programowania i testowanie. Ostatnio trafiło się CV, w którym osoba w gwiazdkach kandydat chwalił się, że 5/5 na pythona, sieci 3/5, a testowanie 4/5. Dodatkowo wyczytałem, że wytwarza testy automatyczne i posiada certyfikat CCNA, czyli na papierze idealny kandydat.
Niestety rozmowa już nie wypadła tak kolorowo, o ile proces testowania rozumiał, to pierwszy problem pojawił się z pytaniem o sieci komputerowe, okazało, się, że nie potrafił powiedzieć jak połączyć ze sobą trzy komputery w sieć LAN i takim sposobem ominąłem ten dział wiedzy, bo na pierwszym moim pytaniu poległ. Zacząłem z programowania i kazałem nu napisać algorytm potęgowania na tablicy, by później mógł omówić jak to przetestuje itp. i niestety nie przeszedł tego zadania. Wtedy postanowiłem go popytać co robił w pythonie i rozmowie okazało się, że testy automatyczne były wykonywane przez program nagrywający czynności i później je odtwarzał.

13

Gdy ja zaczynałem (rok 2005 około), to poszło sporo civiczko-spamów ode mnie, bo to czasy, że nie ma GitHuba i LI.

Firmy, które nie dały odpowiedzi mimo wielostopniowej rekrutacji, do których trzeba było fatygować dupę:

  • Interia (łomatko, ile się tam jechało na NH tym tramwajem)
  • Onet
  • Kei - testy jakieś robili, ale feedbacku to nie dali
  • Domeny - testy jakieś robili, ale feedbacku to nie dali
  • Dagma (wyjątek, bo Katowice) - interview u nich, to lampa w twarz i kamera i "proszę być naturalnym, to na potrzeby rekrutacji", czasy bez RODO itp.
  • Instytut Zootechniki Balice :D
  • Fortis Bank :D
  • Motorola (zastrzegałem, że z angielskim problem, nie przeszkodziło im to mnie zaprosić i zweryfikować, czy nie kłamię i go jednak umię)

Firmy, które dały odpowiedź:

  • BPH (negatywna po 4 etapach rekrutacji, ale w sumie dobrze, bo myślałem, że praca jest w słynnym "błękitku" na Grzegórzeckim, a była na totalnym wtedy zadupiu na północy krakowa)
    Wtedy nauczyłem się, że nie odpowiada się na pytanie "ile Pan chce zarabiać", odpowiedzią "ile dacie" :D
  • Extend-Vision - negatywna, firma w ogóle nie IT, ale miała 4 etapy rekrutacji-castingu (!), chyba stanowisko "informatyk"
  • Hurra Communications (negatywna, krótki feedback był, fakt wtedy oblołem po całości), nawiasem mówiąc rekrutowałem z 3-4 lata później do nich znając ich test prawie na pamięć i przygotowując się pod niego, a i tak chyba go oblałem, (albo raczej moje żądania finansowe go oblały, bo szczegółów nie dostałem, a zrobiłem wszystko bez trudu)
  • Volantis (zna ktoś z KRK ten twór?) - negatywna

Było takich firm sporo jeszcze (20-30), których nazw nie pamiętam, a do których wysłałem CV, czasem niektóre mieściły się literalnie w mieszkaniach na blokowiskach nawet (skłonni byli płacić na ówczesne czasy z 4k chyba, bo tyle sobie życzyłem jak się trochę ogarnąłem po tych pierwszych 10-20 rozmowach). No generalnie, dzięki swoim wojażom rekrutacyjnym poznałem Kraków na wszystkich możliwych kierunkach, w latach 2005-2007 chyba z 30-40 rozmów rekrutacyjnych w samym tylko Krakowie miałem.

Być może sporo rozmów, mogła paść z powodu słabej na ówczesne czasy znajomości angielskiego u mnie. Ale za co "padłem" np. w interii, kei czy w domenach, jak ja parę lat kilka serwerów shellowych miałem i byłem świeżo po CCNA + miałem kilka stron zrobione do portfolio już wtedy, to nie mam bladego pojęcia (testy IMHO poszły bardzo dobrze)
Generalnie tak w przypadku tak około co drugiej aplikacji byłem zapraszany na rozmowę/brałem udział w rekrutacji

Także dzisiejsze juniory niech się nie mazgają.

4

@Madaoo: Kandydaci na rozmowach kwalifikacyjnych to już osobny i bardzo szeroki temat.
Przypominam sobie jak wiele lat temu przyszedł na rozmowę gość na stanowisko Tier 3 support. CV genialne, języki, bazy danych, serwery, mikrokontrolery - generalnie cały repertuar ówczesnych buzz words w formacie A4. Jedyny minus, to brak doświadczenia w branży (co wtedy było normą), doświadczenie głównie w sprzedaży, za to kierunkowe wykształcenie uzupełnione jakimiś tam kursami, certyfikatami itp.
Moja praktyka na takich rozmowach to generalnie przeczytanie CV i przeprowadzenie jego "obrony". Rozmowa wyglądała mniej - więcej tak:

  • Jakie widzi Pan różnice pomiędzy MySQL a PostgreSQL, które ma Pan w CV?
  • No są różnice, nie mam tak dużego doświadczenia, bo to tylko projekt na studiach, i raz widziałem jak kolega coś robił, ale szybko się uczę.
  • Widzę CCNA, może pan zgadnąć pierwszy bajt adresu IP mojego komputera podłączonego do sieci lokalnej na 100 komputerów?
  • O_O , ale się szybko uczę, tylko zapomniałem już co to było w tym CCNA, ale się szybko uczę.
  • A w tych mikrokontrolerach, to jak działa watchdog?
  • No do końca nie wiem, bo to kolega głównie robił ten projekt, ale ja naprawdę bardzo szybko się uczę.
  • Na jakiej podstawie uważa Pan, że szybka nauka jest pana zaletą, skoro nie odpowiedział pan dotychczas na żadne pytanie?
  • ...
0

Dla mnie pewnym WTF są panie-boty z firmy Alten. Ciągle podsyłają oferty z Krakowa mimo wielokrotnego zwracania uwagi, że nie zamierzam wyprowadzać się z Warszawy. Rozumiem, że trzeba wyrobić cele i najłatwiej spamować kogo się da na LinkedIn, ale firma chwaląca się 30-letnim doświadczeniem powinna jednak trzymać jakiś poziom.

5

Historia miała miejsce dość dawno temu.

Wpadła mi w oko oferta C# Dev w mieście Warszawa. Rzuciłem CV bardzo kontrolnie, bo doświadczenie miałem w Java więc trochę się rozmijało. Ale o dziwo 2 dni później telefon czy mógłbym podjechać do firmy na 11. Podjechałem więc bez zbędnego gadania. Wchodzę do biura w jakimś biurowcu. W pokoju czeka na mnie dwóch Panów - programista oraz programista-handlowiec wtf.
Luźna pogaddanka po czym spodziewałem się jak zwykle pytania w stylu:

  • Czy wiesz czym zajmuje się nasza firma? - wiedziałem, bo wcześniej zaznajomiłem się z tematem. Lubię widzieć gdzie składam CV.

Ku mojemu zaskoczeniu programista-handlowiec powiedział, że opowie mi czym zajmuje się ich firma - wtf. Facet gadał tak dobre 30-40 minut ale bardziej szczegółowo niż ich www, a że opowiadał fajnie i ciekawie to w sumie czemu nie.
Opis stanowiska był nieco niekompletny (brak większych szczegółów) więc podczas tej opowieści i luźnej rozmowy chciałem się dowiedzieć co mniej więcej chłopaki robią. Tak umiejętnie wplatanego słówka SharePoint nie spotkałem nigdy i nigdzie :-)
Wywnioskowałem z tej całej rozmowy, że oni głównie budują wszystko co się tylko da w SharePoint, a cała reszta w ogłoszeniu to chyba była tylko po to żeby przyciągnąć chętnych.
Drugie wtf - nie mieli miejsca w biurze, bo czekali aż firma obok się zwinie i wtedy będą mogli powiększyć swoje istniejące biuro :-)

3

No to ciąg dalszy rekrutacyjnych WTF związanych z rozgladaniem się po rynku pracy:

  1. Rekruter z firmy zajmującej się outsourcingiem powiedział mi że juniorów to w tym momencie ciężko byłoby wstawić gdziekolwiek do jakiegokolwiek projektu, i że "hehe, może za darmo by Pan chciał pracować, wtedy może uda się Pana gdzieś wcisnąć". -> dosłowny cytat.

  2. Firma oferująca pracę zdalną z pewnego miasta. Zrobiła na mnie dość spore wrażenie bo miała bardzo rzetelny kontakt w czasie rekrutacji i sama rekrutacja była przeprowadzona bardzo sensownie - był feedback po rozmowie, etc. I po wszystkich rozmowach powiedzieli mi że zrobiłem na nich bardzo dobre wrażenie, zabrakło mi paru punktów do wyższego "poziomu" i czy byłbym ich oferta zainteresowany. Był tylko jeden problem - ich oferta "płacy" była o 2k niższa niż dolne widełki z ogłoszenia a o połowę niższa jeżeli chodzi o górne widełki. (a mówimy tutaj dalej o pozycji juniora i zjazd z dołu z 6k na 4k.) Na pytanie czy byłaby to kwota na czas próbny nie dostałem do dzisiaj odpowiedzi, a oferta widzę że pojawiła się jeszcze raz w jednym z serwisów ogłoszeniowych. Nie wyciągam żadnych wniosków, może jeszcze odpiszą, i może sytuacja się wyjaśni, co wtedy też sprostuje, ale jak na razie to wygląda, to każdy widzi.

8

Ja kiedyś usłyszałem na rozmowie technicznej, że wszystko jest w porządku i że dostanę ofertę do tygodnia. Zeszliśmy na tematy około techniczne, bo potencjalny TL pracował w moim ówczesnym miejscu pracy. Okazało się, że mój obecny TL i potencjalny TL się znają, pracowali razem parę lat.

Po tygodniu dostałem odpowiedź, że znaleźli kogoś innego.

Po kolejnym tygodniu mój TL złożył wypowiedzenie i poszedł do tej firmy. Okazało się, że się dogadali przy okazji zapytania o referencje. Jak minął czas potrzebny do ponownego wzięcia udziału w rekrutacji (pół roku) to dostałem od byłego TL zaproszenie to wzięcia udziału, bo tym razem potrzebują nie jednej, a 5 osób ;] Może nie takie spektakularne, ale ja miałem WTFa w głowie, poczułem się jak w argentyńskiej telenoweli.

9

Początki mojej kariery. Rok 2017.
Drugie miejsce gdzie miałem interview.

Krótko mówiąc ogłoszeniodawca nakłamał ( i to nieźle) w ogłoszeniu.

Warszawa.
Szukają android developera.
Dobra stawka na start.
Nowoczesne biuro w dogodnej lokalizacji.
Wysyłać CV tylko i wyłącznie po Polsku.

Co się okazało:
Obrzeża Warszawy ( z okna widziałem jakieś zardzewiałe wraki samochodów za płotem)
Gdzieś mniej więcej tutaj https://www.google.com/maps/@52.2278959,21.1435829,261m/data=!3m1!1e3
Nie szukali android developera. Kolo co mnie przepytywał nie wiedział nic o androidzie. Wypytywał mnie o web development o którym wiem tyle co przeciętna krowa. Na każdą próbę powrotu do androida uparcie zmieniał temat na web. A na koniec stwierdził, że tak w sumie to oni szukają kogoś do Xamarina i się douczę.
Każdy orze jak może, ale 3k na start dla świeżynki wydaje mi się całkowicie realne, szczególnie w Warszawie. Rekruter wybabuszył na mnie oczy jak to usłyszał.
Biuro to był jakiś dom przerobiony na biurowiec. Strome, poobtłukiwane schody wewnątrz budynku. Za płotem wrak samochodu i jakieś worki ze złomem.
Nie dziwię się, że chcieli cv w naszym języku ( przez przypadek wysłałem po engliszowemu) - rekruter nie znał angielskiego :).

Dostałem ofertę po tygodniu za 2500 cebul ale podziękowałem.

11

Nie wiem czy takie wtfy, ale niech będzie. Miejsce akcji Warszawa.

1 Umówiłem się na spotkanie z firmą, dostaje adres. Sprawdzam adres na google mapsach – typowe zagłębie biurowe. Jak przyjechałem na miejsce okazało się jednak, że biuro mieści się w bloku mieszkalnym. Po wejściu do budynku przywitało mnie ogłoszenie: “Uciekł pyton, jeżeli byś go znalazł proszę o kontakt (telefon + dane kontaktowe)”.

Ludzie, którzy mnie rekrutowali chyba robili to pierwszy raz i nawet nie wygooglowali jak przperowadzić techniczną rekrutację. Skończyło się na testach logicznego myślenia: kąt między wskazówkami zegara, dopasuj piąty obrazek do sekwencji czterech innych etc.

2 Rozmowa techniczna umówiona przez head hunterkę. Na papierze wszystko spoko:

  • Lokalizacja ok
  • Poszanowanie pracownika
  • Technologie te, co chcę
  • Szwajcarska firma
  • Trzynastka

A potem rzeczywistość:

  • Lokalizacja niby dobra, ale komunikacyjna czarna dziura, po rekrutacji musiałem czekać 2h na autobus, bo komunikacja miejska robiła sobie przerwę w trakcie dnia
  • Pracujemy 9h dziennie, bo godzinna przerwa na lunch, której nie można skrócić
  • Niby rekrutacja na developera X, ale pół czasu będziesz spędzał w technologii Y, której nie lubię
  • Z rozmowy można było jasno wywnioskować że: legacy projekt, jakość kodu made in India, wewnątrz firmowe technologie
  • Weryfikacja techniczna prowadzona przez mojego przyszłego przełożonego – Hindusa architekta. Dał mi jedno zadanie: napisać program, który wypisze wszystkie podzbiory zbioru. Praca na kartce, z komentarzem od Hindusa “Ale tak żeby się kompilowało”. Oczywiście mocny hinduski akcent, więc trudno było zrozumieć.

Jak odezwała się do mnie headhunterka, jak wrażenia powiedziałem, że nie musimy czekać na wyniki, bo nie jestem zainteresowany.

3 Znów headhunterka. Spotkanie w biurze na tyłach centrum handlowego przez sekretne wejście. Oczywiście wystroiłem się, jak na standardy developera. Spotykam headhunterkę. Rozmawiamy, czas płynie. Pytam się, że ok to gdzie weryfikacja techniczna. Słyszę, że nie ma. Ok to po, co było to spotkanie. A tak chciała sobie na mnie popatrzeć. Ok, ale nie dało się tego zrobić przez Skype'a? Nie, bo ona ma w kontrakcie, że jak jestem z Warszawy to ona musi realnie się na mnie popaczać.

Ok to byłem jeszcze w stanie zrozumieć, ale potem nastąpił biznesowy pitch jaka ona jest zajebista, jak to ludzie piszą do niej dziękczynne maile, za to że pomogła im znaleźć pracę etc. Koniec historii jest taki, że nie zostałem zaproszony do firmy na rozmowę, bo za mało expa.

4 Byłem zdesperowany, więc wysłałem aplikację do firmy do której szanujący się developer by nie wysłał CVki. Wstaję rano, biuro firmy na końcu świata. Dostaje test techniczny do rozwiązania. W teście pytania typu: “Jaka jest złożoność wstawienia do linked listy?”, “Jaka jest złożoność wstawienia do hash mapy?” i żadnych innych. Nic, co mogłoby pokazać, że umiem w programowanie. Potem googlałem i ten test to była copy pasta egzaminu ze struktur danych jednej z warszawskich uczelni. To była najbardziej zrobiona na odczep rekrutacja w jakiej brałem udział. |Ps. firma to ta, która lubi zastępować specjalistów studentami.

0
chomik123 napisał(a):

Nie wiem czy takie wtfy, ale niech będzie. Miejsce akcji Warszawa.

1 Umówiłem się na spotkanie z firmą, dostaje adres. Sprawdzam adres na google mapsach – typowe zagłębie biurowe. Jak przyjechałem na miejsce okazało się jednak, że biuro mieści się w bloku mieszkalnym. Po wejściu do budynku przywitało mnie ogłoszenie: “Uciekł pyton, jeżeli byś go znalazł proszę o kontakt (telefon + dane kontaktowe)”.

To było 2 lata temu, cała Warszawa szukała pytona: https://warszawa.naszemiasto.pl/pyton-znad-wisly-wciaz-na-wolnosci-widziano-go-w-nocy/ar/c1-4721349

  • Lokalizacja niby dobra, ale komunikacyjna czarna dziura, po rekrutacji musiałem czekać 2h na autobus, bo komunikacja miejska robiła sobie przerwę w trakcie dnia

W Warszawie?!?!? Białołęka Dworska? ;) Wawer albo Rembertów gdzieś pod lasem?
Zaintrygowałeś mnie. ;)

5

Rekrutacja na analityka danych:
Pierwszy etap rozmowa telefoniczna z HRką.
Na drugi etap przyjechałem do firmy i dostałem test z programowania w C oraz schematów elektrycznych. :O
Następnie lider powiedział, że zostałem zakwalifikowany na rekrutację na stanowisko inżyniera testów automatycznych w pajtongu, bo HRka w rozmowie tel. wynotowała, że umiem C++ i pajtonga. :O To dlatego, że jak zapytała mnie o c++ to zażartowałem, że ostatnim razem robiłem w tym coś w liceum hehe.
Powiedziałem, że to jakaś pomyłka ej no mi chodziło o stanowisko analityka danych i że c++ nie umiem, a pajtonga nie pamiętam. Oni na to, że to nic, bo szukają osoby co umie i programować i analitykować. Nie wiem co do pajtongowania testow automatycznych ma analitykowanie, ale dobra.
Zaczęli sprawdzać mój test, z niezadowoleniem no z tego C to słabo. Potem przepytali z teoretycznych podstaw inżynierii programowania, tu się wyłożyłem jak cienki Bolek. nie wiem, nigdy w życiu mi to nie było potrzebne, hehe mówiłem.
Następnie dali proste zadanko do nakodzenie na kartce... Dla uproszczenia załóżmy, że było to "policz pierwiastek wzrostu klienta". Spierdzieliłem to zadanie, dopiero jak wyszedłem przyszło mi do głowy proste rozwiązanie, ale w stresie wyszedłem na debila. Dziwię się tylko, że przyczepili się struktury rozwiązania, a wyglądała ona tak:

def foo(height)
    return sqrt(height)

lider: Ale funkcja nie wypisuje wartości na ekran
No to dopisałem:

def printFoo(foo)
    print(foo())
def runAndPrintFoo(height)
    ... nie pamietam, jakiś syf tu napisałem, ale rozumiecie zamysł

lider: A czemu nie ma walidacji argumentów? Co jak ktoś poda ujemną wartość?
ja: No to wyrzuci wyjątek
lider: A czemu wyjątek nie jest obsłużony?
ja: Nie musi być, to jest RuntimeException
lider: I aplikacja przetsanie działać...
(no przecież wzrost nie może być ujemny poza tym jak mam obsłużyć taki wyjątek? Wyrzuciłbym UnsuportedOperationException() i coś lognął)
OK to dopisuję tak o:

def validateFooArgs(height)
   return heigth > 0
def validateFooAndRun(height)
    if ( !validateFooArgs(height)
        throw exception
    else
        return foo(height)

nie dali skończyć
lider: A czemu to nie jest w 1 funkcji?
ja: A bo ja tak piszę bo javowemu, factory, buildery, lasery, hehe...
lider: hehe

0 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 0