Od programisty do menedżera – Wasze doświadczenia

0

Przejdę od razu do rzeczy: moje pytania poniżej kierowane są głównie do osób, które przebyły (lub chciały przebyć, ale ostatecznie nie przebyły) ścieżkę kariery od osoby technicznej w IT do jakiegokolwiek menedżera.

Przez "osobę techniczną" rozumiem przede wszystkim programistę. Jednak jeśli ktoś był/jest kimś innym, np. administratorem sieci, też może być. :) Przez "jakiegokolwiek menedżera" rozumiem osobę, która może powiedzieć, że zarządza w jakiejś mierze ludźmi lub częścią firmy. Nie jestem pewien, jak się kształtują nazwy stanowisk w odniesieniu do tego, co mnie interesuje – myślę, że interesuje mnie zarówno poziom zarządzania "team leadera", jak i "CTO".

Chciałbym zapytać o Wasze doświadczenia na tym polu. Jak wyobrażaliście sobie to, a jak wyszło? Albo jak nie wyszło? Czy łatwo? Czy powodem był brak rozwoju jako osoba techniczna, czy właśnie przeciwnie – rozwój, tylko że nie w tę stronę, co byście chcieli? A może nikt mi nie odpowie, i to też może być wyznacznik czegoś – że te dwie role / te dwa stanowiska są bardzo oddzielne, i osoby techniczne nie zostają menedżerami.

Znalazłem na naszym forum następujące wątki w tym temacie:

Jednak w nich, jak widzę, raczej opisywani są menedżerowie jako osoby trzecie. Podawane są wady i zalety ich samych, ich stanowisk oraz ich pracy. Chociaż w ostatnim temacie znalazłem dwie opinie, które dotyczą właśnie tego, co chciałbym wiedzieć. :) (To są te posty: Zarządzanie zespołem, a IT oraz Zarządzanie zespołem, a IT).

Być może lepiej by to wyglądało, gdybym szukał porady w stylu "chcę zostać tym a tym, jak to było w waszym wypadku". Ale właśnie nie szukam – wolałbym opinie, które nie dotyczą "mojego przypadku".


UPDATE: Ach, no i jeszcze w temacie – na naszym mikroblogu znalazłem wpis z nawet interesującym wideo (oryginalnie był to live stream): 🎙🔥 Trzecia rozmowa z cyklu "... (uwaga, trwa 2 godziny).

7

Co prawda nie jestem menadżerem, ale znam dobrze kilka osób, które przeszły tą drogę, czyli od programisty do menadżera. Każdy z nich twierdzi, że to już jest inna ścieżka rozwoju, bo masz dużo więcej spotkań, planowań, ustalania rzeczy biznesowych niż programowania lub nawet takiego bardzo aktywnego udziału w 1 projekcie. W zależności od osoby też niektóre były z tego powodu bardziej zadowolone, a niektóre lekko narzekały na kolejny miesiąc spędzony w Excelach zamiast jakiegoś bardziej ambitnego programowania. Ja na przykład nie chciałbym iść na menadżera bo lubię tworzyć produkt i mieć świadomość, że ludzie bezpośrednio używają czegoś co napisałem. Oczywiście menadżer też ma duży wkład w projekt, ale bardziej skupia się na cyferkach ;)

1

Manager/kierownik ma powaloną misję. Wszyscy zawracają mu gitarę, a wcale nie rzadko musi dokonać cudu za pomocą rąk ludzi, którzy nie palą się do pracy. Im lepszy jesteś techniczne, tym większą masz świadomość jak przerąbana jest ta praca.

Gorzej jest gdy nie jesteś technicznie ogarnięty, a ludzie sprawiają pozory dobrze wykonane pracy, wtedy naturalnie standard rozwiązań coraz bardziej zjeżdża w dół, a poziom rozwiązanych zadań idzie w górę. Wtedy taki kierownik zostaje z k****em w dłoni.

0
Silv napisał(a):

Przez "osobę techniczną" rozumiem przede wszystkim programistę. Jednak jeśli ktoś był/jest kimś innym, np. administratorem sieci, też może być. :) Przez "jakiegokolwiek menedżera" rozumiem osobę, która może powiedzieć, że zarządza w jakiejś mierze ludźmi lub częścią firmy. Nie jestem pewien, jak się kształtują nazwy stanowisk w odniesieniu do tego, co mnie interesuje – myślę, że interesuje mnie zarówno poziom zarządzania "team leadera", jak i "CTO".

Ale team leader i CTO to są osoby techniczne.
I jako team leader napiszę, że nie zauważam, abym zarządzał kimkolwiek ani czymkolwiek. Co rozumiesz przez "zarządzanie"?

nohtyp napisał(a):

Manager/kierownik ma powaloną misję. Wszyscy zawracają mu gitarę, a wcale nie rzadko musi dokonać cudu za pomocą rąk ludzi, którzy nie palą się do pracy. Im lepszy jesteś techniczne, tym większą masz świadomość jak przerąbana jest ta praca.

Problem w tym, ze równie często, jeżeli nie częściej, to manager zawraca gitarę ludziom, którzy próbują dokonać cudu.

0
somekind napisał(a):
Silv napisał(a):

Przez "osobę techniczną" rozumiem przede wszystkim programistę. Jednak jeśli ktoś był/jest kimś innym, np. administratorem sieci, też może być. :) Przez "jakiegokolwiek menedżera" rozumiem osobę, która może powiedzieć, że zarządza w jakiejś mierze ludźmi lub częścią firmy. Nie jestem pewien, jak się kształtują nazwy stanowisk w odniesieniu do tego, co mnie interesuje – myślę, że interesuje mnie zarówno poziom zarządzania "team leadera", jak i "CTO".

Ale team leader i CTO to są osoby techniczne.
I jako team leader napiszę, że nie zauważam, abym zarządzał kimkolwiek ani czymkolwiek. Co rozumiesz przez "zarządzanie"?

Coś w tym jest. Nie znam się na zarządzaniu, więc postaram się na przykładzie. Poprzez "zarządzanie" rozumiem mniej zarządzanie serwerami, a więcej zarządzanie ludźmi czy kapitałem. Poprzez "osobę techniczną" rozumiem osobę, która więcej zarządza serwerami, a mniej ludźmi czy kapitałem – lub też w ogóle nie można o niej powiedzieć, że zarządza.

0

Serwerami "zarządzają" administratorzy. I jak dla mnie, to to jest ten sam poziom "zarządzania", jak np. programista układający klasy w foldery - czynność czysto techniczna.

Zarządzanie ludźmi - no zdarzają się takie organizacje, w których team leader przydziela ludzi do zadań, ale nie jestem pewien, czy to jest zdrowe i prawidłowe.

A od zarządzania kapitałem jest chyba CFO.

4

Ja poszedłem w drugą stronę od zarządzania ludźmi (poza IT) do programisty i w moim przypadku to była dobra decyzja. Zawsze myślałem, że będę się do zarządzania nadawał, ale to wymaga pewnej konstrukcji psychicznej + zestawu kompetencji. U mnie nawet wiele z tych kompetencji miękkich miałem, udało mi się firmę rozwinąć od garażu do bytu który zatrudnia trochę ludzi etc (firma nadal działa, tyle że prowadzi ją moja żona).
Niemniej kompletnie się w tym nie odnajdowałem - była to dla mnie męczarnia. Zarządzanie ludźmi powodowało u mnie więcej stresu niż u ludzi, którymi zarządzałem. Zarządzanie ludźmi to jest wieczne kontrolowanie i trucie pupy - jak nie trujesz, to ludzie po chwili zapominają na co się umawialiście. Jak trujesz przez 3 miesiące, to wchodzi im to w nawyk i przestajesz truć, a po kolejnych 3 miesiącach okazuje się, że już nikt nie robi jak się umówiliście, tylko znowu robią po swojemu...

Są ludzie, którzy się w czymś takim odnajdują - jedni robią to metodą terroru na pracownikach inni mają styl bardziej negocjacyjny / pedagogiczny, ale będąc menadżerem musisz mieć świadomość, że ZAWSZE będziesz czuł się jak byś pracował w przedszkolu. Są fajne teorie o samodoskonalących się organizacjach itp - nie wierz w to, to działa tylko jeśli ktoś nad tym mocno pracuje = znowu zarządzasz tym procesem tylko na innym poziomie i nadal ludzie, którzy często w pojedynkę są inteligentni jako grupa zachowują się jak przedszkolaki. Jedyna różnica (nawet pozytywna) to większe zaangażowanie ludzi, ale jak widziałeś kiedyś przedszkolaków, to nawet zaangażowani przedszkolacy nadal są przedszkolakami. Dokładnie tak samo jest z podwładnymi (oczywiście trochę tu koloryzuję... ale w sumie nie aż tak bardzo).

Ja wszystkie te mechanizmy zrozumiałem (mam trochę w tym backgroundu), ale niestety brakowało mi tej systematyczności i osobowości, która ciągle kontroluje cały świat. Na starsze lata może wrócę w rejony menadżerskie (na bank nie będzie to jednak własna firma), ale teraz więcej frajdy mam z programowania. Na pewno doświadczenie menadżerskie pomaga w życiu i nawet po zmianie na programistę wiele z tych doświadczeń uważam za pozytywne. Z drugiej strony teraz na pewno lepiej sypiam i jestem mniej zestresowany. Łatwiej mi czerpać przyjemności z prostych rzeczy, gdy po godzinach nie muszę ciągle myśleć "co się jutro wykolei".

Z pozytywów to faktycznie czujesz moc sprawczą. W byciu szeregowym programistą po byciu kierownikiem trudne jest to, że widzisz wiele problemów i aż Cię pali od środka, żeby je rozwiązać. Niestety nie masz "mocy" aby to zrobić, a chodzić do kierownictwa też głupio bo można dostać łatkę lizusa, tak więc większość tematów zostawiasz do siebie - trochę trudno się na coś takiego przestawić.

Ogólnie nie traktuj tego jako zniechęcanie - to jest wszystko kwestia osobowości. Znam wielu ludzi, którzy świetnie się odnajdują w zarządzaniu i po prostu to lubią. Jeśli się nad tematem zastanawiasz to pewnie dostrzegasz jakieś cechu u siebie. U mnie tak jak pisałem była dobra wizja, ale brakowało cech charakteru aby je potem wdrażać/nadzorować/egzekwować. Z programowania czerpię frajdę (wcześniej było to moje hobby) i bardzo cenię sobie to, że nie muszę już naprawiać świata.

0

@hadwao: Nie pomyślałem, że można przejść od menedżera do programisty! Ciekawe podejście.

Tak więc do wszystkich: gdyby ktoś tak jak @hadwao przeszedł tę ścieżkę rozwoju odwrotnie, to także chętnie poczytam. :)

hadwao napisał(a):

Są ludzie, którzy się w czymś takim odnajdują - jedni robią to metodą terroru na pracownikach inni mają styl bardziej negocjacyjny / pedagogiczny, ale będąc menadżerem musisz mieć świadomość, że ZAWSZE będziesz czuł się jak byś pracował w przedszkolu. Są fajne teorie o samodoskonalących się organizacjach itp - nie wierz w to, to działa tylko jeśli ktoś nad tym mocno pracuje = znowu zarządzasz tym procesem tylko na innym poziomie i nadal ludzie, którzy często w pojedynkę są inteligentni jako grupa zachowują się jak przedszkolaki. Jedyna różnica (nawet pozytywna) to większe zaangażowanie ludzi, ale jak widziałeś kiedyś przedszkolaków, to nawet zaangażowani przedszkolacy nadal są przedszkolakami. Dokładnie tak samo jest z podwładnymi (oczywiście trochę tu koloryzuję... ale w sumie nie aż tak bardzo).

Hm, nie myślałem o tym w ten sposób. Mam nadzieję, że ludzie jednak w większości dążą do tego, by wypełniać swoje obowiązki. Poprzez "wypełnianie obowiązków" rozumiem przestrzeganie takiego minimalnego zestawu reguł, dzięki czemu dostaną oczekiwany zarobek (np. programowanie tyle a tyle godzin na dzień). Wyobrażam sobie, że jeśli mają za dużo za trudnych obowiązków, to część przestają wypełniać, a jeśli za mało za prostych, to też nie robią więcej.

Z drugiej strony teraz na pewno lepiej sypiam i jestem mniej zestresowany. Łatwiej mi czerpać przyjemności z prostych rzeczy, gdy po godzinach nie muszę ciągle myśleć "co się jutro wykolei".

Ważne sprawy. Fajnie, że to się u Ciebie polepszyło. :)

W byciu szeregowym programistą po byciu kierownikiem trudne jest to, że widzisz wiele problemów i aż Cię pali od środka, żeby je rozwiązać.

Cóż... ja teraz widzę wiele problemów choćby w budowie stron internetowych, ale uczę się machać ręką. Wszystkich technologii się nie nauczę i sam wszystkich bugów nie poprawię...

0

@Silv: jeśli faktycznie myślisz, że ludzie dążą do tego aby wypełniać swoje obowiązki, to mocno się zdziwisz ;-) Praca managera jest bardzo trudna i uwierz mi na słowo, że bardzo przypomina pracę w przedszkolu. Ważniejsze od tych wszystkich tematów technicznych często są tematy miękkie - wystarczy 1 osoba ze złym nastawieniem albo mała kłótnia w zespole i projekt może został położony. Do managera często takie informacje docierają z opóźnieniem, gdy sprawa jest już poważna, więc jeśli nie umie z ludźmi rozmawiać to ciężka sprawa.

Jak porównuję menadżerowanie w IT z "normalnymi firmami" to faktycznie z jednej strony pracownicy łatwiej się "samomotywują" i są bardziej samodzielnie, ale z drugiej strony zarządzanie też jest bardziej złożone, bo jest więcej typów motywacji (jednego motywuje bardziej kasa, drugiego uznanie w zespole trzeciego ciekawe wyzwania itp). Często trudno to wszystko pogodzić. Dochodzi też sprawa dużego udziału mężczyzn - z doświadczenia powiem, że mężczyznami o wiele trudniej się zarządza bo są bardziej dziecinni i mają mniejsze poczucie obowiązku / są bardziej roszczeniowi.

Ogólnie kierowanie ludźmi to ciężki kawałek chleba, zwłaszcza jeśli nie jesteś urodzonym liderem. Jak masz okazję to moim zdaniem warto spróbować, bo do programowania zawsze możesz wrócić, a nawet jeśli Ci się nie spodoba, to moim zdaniem wiele z tego wyniesiesz. Ja uważam, że mi to wiele dało. Np. mam dużą łatwość w podejmowaniu decyzji i kierowaniu ludźmi, potrafię wiele rzeczy zrozumieć bo wczuwam się obie strony itp. Ogólnie mam wrażenie, że byłbym całkiem niezłym menadżerem, gdyby nie brak umiejętności systematycznego kontrolowania innych. Gdyby było tak jak piszesz, tj że ludzie poczuwają się do swoich obowiązków to pewnie dzisiaj bym nadal programował hobbystycznie ;-)

Tak jak pisałem, gdzieś tam w przyszłości rozważam powrót do kierowania ludźmi jeśli taka okazja się przydarzy - już raczej nie na swój rachunek bo to za wiele stresu. Ale póki co kilka najbliższych lat zamierzam czerpać fun z programowania ;-)

0
hadwao napisał(a):

Praca managera jest bardzo trudna i uwierz mi na słowo, że bardzo przypomina pracę w przedszkolu.

Na słowo nie uwierzę, ale rozumiem, co chcesz powiedzieć. ;)

Gdyby było tak jak piszesz, tj że ludzie poczuwają się do swoich obowiązków to pewnie dzisiaj bym nadal programował hobbystycznie ;-)

Miałem na myśli niekoniecznie "poczuwanie się do obowiązków". Chodzi mi o rozumienie zwykłych zależności przyczynowo-skutkowych; przykładowo: "pracujesz = nie zwalniamy Cię = zarabiasz", ewentualnie na umowie o pracę: "pracujesz = zarabiasz więcej i/lub nie zwalniamy Cię". Oczywiście upraszczam – nie chcę teraz przedstawiać wszystkich firm jako korpo, które każdego wyzyskują.

Jeśli dana osoba nie poczuwa się do obowiązku/ów, to ostatecznie firma nie ma na to wpływu, ona sama może to zmienić. Musi/powinna (?) natomiast rozumieć zależność, że jeśli ta postawa przekłada się na brak wypełniania obowiązków, to ucierpią na tym jej zarobki. Ewentualnie, jeżeli jest freelancerem – także jej reputacja.

Widzę inne powody nieodpowiedniej pracy, ale dla mnie niebezpośrednio z tym związane. Na przykład, dana osoba ma charakter całkowicie niedopasowany do charakteru przełożonych i/lub współpracowników; ma problemy w życiu prywatnym; nie potrafi / nie chce uczyć się nowych rzeczy podczas pracy.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1