Przemyślenia młodego inżyniera

2

http://www.wykop.pl/artykul/4661317/przemyslenia-mlodego-inzyniera/

Ale na forum nadal znaczna część ludzi nie dostrzega problemu braku chęci ze strony pracodawców do inwestowania w swoją przyszłość. Tak, swoją. Lwia część firm, które nie będą inwestować w nowych pracowników upadnie, podnoszenie stawek seniorom to droga do nikąd.

2

Z drugiej strony jest to też po części zasługa postawy pracowników. Wielu traktuje firmy, w których pracuje jak trampolinę do odbicia się wyżej albo źródełko, z którego trzeba wybrać jak najwięcej i za wiele z siebie nie dawać.

Firma wysyła takiego na kursy, z nieopierzonego stażysty tworzy porządnego mid'a, a następnie taki mówi "to teraz mnie pocałujcie pod ogonkiem", zabiera całe doświadczenie i wiedzę i idzie do konkurencji, która jest w stanie mu zaoferować większą pensję, gdyż dostaje "gotowego" i ukształtowanego pracownika, na wytworzenie którego nie wyłożyła ani złotówki.

0

To o czym piszesz to konsekwencja dokładania pensji midom i seniorom. Przeskok jest tak duży, że każdy (90% ludzi) kto ma szansę przejść z zarobków junior na mid to zrobi. Sorry pracodawcy.

1

Czyli sugerujesz, żeby firmy najpierw inwestowały w ch*j siana w internów, a potem nie narzekały, że im ten wyszkolony odejdzie? Rzeczywiście, zachęta do zatrudniania juniorów ;)

Znam firmę w Warszawie która zatrudnia takich i ich szkoli od zera, łącznie z certyfikatami, ale podpisujesz lojalkę na 3 lata, jakoś tłumy tam nie walą ;)

0

Tyle że w wypadku UoP to lojalka nie jest super zabezpieczeniem.

Po pierwsze można na max 3 lata, ale z każdym miesiącem ewentualny zwrot kosztów się umniejsza proporcjonalnie do czasu, który już upłynął. A po drugie - lojalka może dotyczyć jedynie realnie poniesionych i możliwych do wykazania kosztów - jak np. szkolenia, konferencje, egzaminy itp., a do tego do każdej takiej "imprezy" powinna być zawarta osobna umowa. Nie ma opcji, żeby zgodnie z prawem egzekwować od pracownika zwrot pieniędzy za czas i energie, które zostały poświęcone ja jego "wychowanie". Czyli w duży uproszczeniu - jeśli go wyślesz na kurs, to możesz część kasy odzyskać. Ale to, czego się nauczy podczas pracy u Ciebie, to jest jego i nic z tym nie zrobisz.

Można kombinować, np. B2B i jakieś kary umowne, ale wtedy już nie mówimy o pracowniku.

2

Najlepsze jest to, że 3/4 inżynierów z innych kierunków będzie się chciało przebranżowić na IT gdzie ostatnio też jest ciężko się dostać. Będzie niezła patologia na naszym rynku pracy. IT wszystkich nie przyjmie, nie ma szans i nie ma miejsc.

0

Jaka patologia?
Tysiące ludzi staruje w mam-talent itp i co z tego wynika dla rynku muzycznego?

We frontendzie już walczą o półroczne darmowe staże przy obsłudze Gimpa.
W korporacjach zamknęli otwarte rekrutacje juniorskie skupiając się tylko na wstępnie wyselekcjonowanych absolwentach.
Testerom po bootcampach płaci się przez 2 lata śmieszne x-nascie zł brutto na śmieciówce a potem i tak zatrudnia nowy narybek przebranżowionych.

0

Tu wątek na bardzo podobny temat: https://news.ycombinator.com/item?id=18507407 - i podobne argumenty...

0

Trzeba było iść do zawodówki, tyrać za 100zł tygodniowo i pracować z pracownikami przez 3 lata, a potem żyć jak król za 2k na start i stopniowo awansować do 4-5k przy pełnym ogarnięciu zawodu.

Zmarnowane życia na studiach się nie zwróci, czas ucieka, a czas to wiedza.

0
01110110 napisał(a):

Jaka patologia?
Tysiące ludzi staruje w mam-talent itp i co z tego wynika dla rynku muzycznego?

We frontendzie już walczą o półroczne darmowe staże przy obsłudze Gimpa.
W korporacjach zamknęli otwarte rekrutacje juniorskie skupiając się tylko na wstępnie wyselekcjonowanych absolwentach.
Testerom po bootcampach płaci się przez 2 lata śmieszne x-nascie zł brutto na śmieciówce a potem i tak zatrudnia nowy narybek przebranżowionych.

Bo im ktoś nawciskał że frontend to tylko klepanie stronek, wszystko z miejsca widać, łatwo prosto i dostajesz 10k+ za siedzenie leciutko przed komputerem bez żadnego wysiłku.
Powiedz to w narodzie, który jest wdzięczny za 2k brutto na start, mobbing motywacyjny i traktowanie jak parobek przez menadżera i elite wyższą i masz doskonały obraz edenu dla pracownika, gdzie rzekomo małym nakładem kosztów i niewielką wiedzą dostaje się kokosy
Szybki krok naprzód, z tysiącą nagle olśnionych programistów zostaje tych 50-100 ludzi, którzy posiadają jakiś skill do wejścia w branże. I tutaj wchodzi polski paradoks rynku
Firma boi się zatrudnić juniora, bo taki zaraz ucieka z firmy, bo okazuje się że poza warszawą 3k to się dostaje brutto a nie na rękę, a na te słynne 10k trzeba zapracować latami i skillem. Okazuje się że front to nie tylko klepanie stronek w wordpressie, nagle wszędobylskie jquery na OS zanika a w necie nie ma gotowego kodu bo firma pracuje na autorskim narzędziu
Spoko, zostanie tych 20 juniorów. Co najczęściej robią? pierwszy rok doświadczenia i zium do konkurencji. Po co iść do menadżera, przedyskutować z nim swoje zarobki lepiej jeb, wypowiedzenie z wziętym urlopem na miesiąc i już nowy junior bzika w nowej firmie.
Co ma firma? straciła właśnie kolejnego juniora, w którego zainwestowała i trzeba szukać kolejnej osoby do zapchania dziury w zespole z założeniem że pierwszy miesiąc to będzie wdrażanie się w prowadzony projekt
Ale aby nie było że juniorzy tacy źli a firmy biedne. Masz pewne polskie korpo, gdzie skończoną ilością internów wykonasz każdy projekt, gdzie uważa się że programiści zarabiają za dużo, te słynne kawowe i owocowe środy owszem są, ale owoce i kawę sam przynieść musisz :) Potem masz januszsofty, gdzie junior ma być orkiestrą za minimalną a podwyżka? chrum chrum, za dwa lata, no co ty junior wyrabiasz powinieneś się cieszyć, ze ja, wielmożny pan pozwalam ci zdobyć doświadczenie. Nienauczyłes się jeszcze pracując wcześniej w handlu że masz posłusznie merdać ogonem za 2k?
I potem mamy ten słynny medialny płacz "brakuje programistów w polsce". Znowu fala i znowu koło się zamyka
A te staże 6mc za darmo doskonale obrazują, jak zdesperowani i ulegli są ludzie w tym kraju po latach traktowania jak odpad przez rodzime firmy

2

W pale mi się nie mieści, jak można przez 5 lat studiów nie trafić do żadnej pracy.
Gdyby mowa była o IT, to zapytałabym, czy zrobiła w tym czasie jakieś własne ciekawe projekty? Czy napisała jakieś prace naukowe? Może chociaż artykuły do gazety? Jakieś prelekcje na konferencjach? Certyfikaty? Cokolwiek? Nie...? No to do widzenia, bo to świadczy o jakimś wybitnym lenistwie umysłowym...

1

@aurel: od studenta oczekujesz "Jakieś prelekcje na konferencjach? " ? wtf

1
Wesoły Ogórek napisał(a):

@aurel: od studenta oczekujesz "Jakieś prelekcje na konferencjach? " ? wtf

No ja na studiach miałam dwie prelekcje na konferencjach, więc trochę nie rozumiem, skąd wtf...

2
Wesoły Ogórek napisał(a):

@aurel: od studenta oczekujesz "Jakieś prelekcje na konferencjach? " ? wtf

Ja również nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Są Koła Naukowe, lokalne MeetUpy. Jak ktoś nie lubi występować, to można w nich robić projekty, robić mini warsztaty dla ludzi z pierwszego roku.

Wydaje mi się, że od osoby na studiach nie wymaga się całkowitej samodzielności, ale inicjatywy, zaangażowania i chęci nauki.

0
Trzeźwy Orzeł napisał(a):

Spoko, zostanie tych 20 juniorów. Co najczęściej robią? pierwszy rok doświadczenia i zium do konkurencji.

Prawo rynku. Czy ludzie mają jakiekolwiek opory przed zmianą np. operatora sieci komórkowej, jeśli tak im będzie wygodniej? Albo zepsuł ci się telefon Samsunga, masz jakieś opory żeby kupić np. Huawei? Albo otworzył ci się hipermarket i zamiast kupować w jednym hipermarkecie, kupujesz drugi.

No chyba, że jesteś przywiązany do marki i np. kupujesz tylko iPhony, a pijesz zawsze CocaColę, nigdy Pepsi, a jak dresik to tylko Adidasa. Ale jednak za przywiązaniem do marki idzie zwykle zaplanowana strategia marketingowa i inne rzeczy (choćby jakość samych produktów).

Dlaczego więc firmy miałyby oczekiwać "lojalności" pracowników, skoro same niewiele robią, żeby takiego pracownika utrzymać u siebie, ew. robią, ale tylko po wierzchu (czyli wrzucają rożne benefity typu szkolenia, piłkarzyki, PlayStation, świeże owoce w kuchni, ale pod spodem jest masę spaghetti kod, słabe zarządzanie projektami i inne rzeczy, które odstraszają. Albo po prostu zniechęcają - np. nudne małorozwojowe projekty).

Nie mówiąc już o warunkach finansowych, bo to stara prawda, że firmy są niechętne do podwyżek i łatwiej zmienić firmę i negocjować wyższą stawkę.

0
Wesoły Ogórek napisał(a):

@aurel: od studenta oczekujesz "Jakieś prelekcje na konferencjach? " ? wtf

Jest multum uczelnianych studenckich konferencji. Ludzie stypendia naukowe i punkty do niego jakoś zbierają :)

LukeJL napisał(a):
Trzeźwy Orzeł napisał(a):

Spoko, zostanie tych 20 juniorów. Co najczęściej robią? pierwszy rok doświadczenia i zium do konkurencji.

Prawo rynku. Czy ludzie mają jakiekolwiek opory przed zmianą np. operatora sieci komórkowej, jeśli tak im będzie wygodniej? Albo zepsuł ci się telefon Samsunga, masz jakieś opory żeby kupić np. Huawei? Albo otworzył ci się hipermarket i zamiast kupować w jednym hipermarkecie, kupujesz drugi.

No chyba, że jesteś przywiązany do marki i np. kupujesz tylko iPhony, a pijesz zawsze CocaColę, nigdy Pepsi, a jak dresik to tylko Adidasa. Ale jednak za przywiązaniem do marki idzie zwykle zaplanowana strategia marketingowa i inne rzeczy (choćby jakość samych produktów).

Dlaczego więc firmy miałyby oczekiwać "lojalności" pracowników, skoro same niewiele robią, żeby takiego pracownika utrzymać u siebie, ew. robią, ale tylko po wierzchu (czyli wrzucają rożne benefity typu szkolenia, piłkarzyki, PlayStation, świeże owoce w kuchni, ale pod spodem jest masę spaghetti kod, słabe zarządzanie projektami i inne rzeczy, które odstraszają. Albo po prostu zniechęcają - np. nudne małorozwojowe projekty).

Nie mówiąc już o warunkach finansowych, bo to stara prawda, że firmy są niechętne do podwyżek i łatwiej zmienić firmę i negocjować wyższą stawkę.

Ale właśnie o tym piszę że z obu stron są sytuacje i nikt tu bez winy nie jest. Chcę jedynie zwrócić uwagę na pewien trend który jest skutkiem zarówno powstawania dużej ilości nowych januszsoftów o których praktykach można dyskutować godzinami i trend masy nowoupieczonych juniorów z tendencją na kasa>all i zmiana roboty za każdym razem jak ktoś podbiję stawkę. Nie chce tu wpadać w hiperbolę, ale akcja wywołuje reakcje i w mojej opinii mamy paranoiczny rynek pracy dla juniorów.

Mimo wszystko dziwi mnie sytuacja opa, bo albo jest wyjątkowym nieszczęściem albo rzeczywiście jest z pokolenia, które myśli że 5 lat studiów to jedynie inżynierka, magister i wsio

0

Przecież op wyraźnie napisał, że dobrze o tym wie, że to nie jest żadne wsio,że po studiach ma się autostradę do kariery otwarta, ale w polsce to wygląda fatalnie - januszek że średnim technicznym ma ból d**y i specjalnie będzie tyrał takiego studenta, jakiś tam budowlaniec szeregowy np. też będzie miał ból d**y z tego powodu, bo jeszcze będzie lepszy ode mnie ten szczyl, i nie, będę mu podkładał kłody pod nogi jak tylko się da, a wiedza się dzielił tylko jak jest to konieczne - "niech se radzi hehe studenciak kochany inaczej"

0
Vakcinion napisał(a):
Wesoły Ogórek napisał(a):

@aurel: od studenta oczekujesz "Jakieś prelekcje na konferencjach? " ? wtf

Ja również nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Są Koła Naukowe, lokalne MeetUpy. Jak ktoś nie lubi występować, to można w nich robić projekty, robić mini warsztaty dla ludzi z pierwszego roku.

Z tymi konferencjami kół naukowych to różnie bywa. Czasami ludzie występują na nich nawet nie tyle ze słabymi referatami, co w ogóle odwalają na szybko byle co, żeby się nazywało, że koło wystąpiło. Ale dyplomik uczestnictwa jest, a jakże, a koło też nie zablokuje czegoś takiego, bo udzielanie się przez członków koła sprzyja załatwianiu grantów na projekty.

Inna sprawa, że możesz występować sobie na konferencjach kół naukowych z nawet ciekawymi tematami (i przede wszystkim nawet coś tam ugrać), ale jak nie są związane z potencjalną przyszłą pracą, to co Ci z nich przyjdzie? Poza własną (i naprawdę sporą) satysfakcją- ale tą się przecież nie najesz.

0

Trochę prawdziwa historia, w Polsce jest taki mentalizm, taka elektroda to istny przykład.
Na 4p jest różnie czasem nikt nic nie poda, ale jak jedna osoba rozwiąże jakieś zadanie, to inni albo go skrytykują i rozwiną jego rozumowanie, które pominął, ewentualnie dodadzą własne zupełnie różne.

0

Większej ilości bzdur w tym temacie to nigdy nie czytałem. Mam znajomych, którzy studiują zaocznie infe na zasadzie - przyjdź, zalicz. Każdy z nich miał solidnie wylane na te studia. Jeden z nich pracował po technikum przez 2 lata w sieciach, inny poszedł na słuchawkę w IT. Obydwoje porobili sobie jakies proste aplikację w technologiach, które są obecnie na topie. Przyłożyli się do projektów na zaliczenie. Zamiast chodzić na jakiejś konferencji siedzieli w domu, czytali dokumentacje i klepali sumiennie kos przez dwa lata

Bez problemu dostali płatne staże a potem stanowisko juniora. A tutaj czytam, że niektórzy aby znaleźć pracę kucują jakieś algorytmy pierścieni, których nigdy nie zaimplementują bo od tego jest sztab ludzi, setki testów, zwykły programista nie robi algorytmów. Chodzą na jakieś koła, meetupy aby zdobyć pracę.

Ludzie ogarnicie się - aby zdobyć pracę nie trzeba pajacowac i robić nie wiadomo co. Wystarczy nauczyć się tego co trzeba na staż i każda normalna firma ma wywalone w waszą działaność studencka. Macie klepać taski w pracy, a nie głosić prelekcje na tematy, które przeczytaliście w jakiejś ksiazce i nigdy nie zastosowaliscie w komercyjnych projektach.

Aby dostać pracę można studiować nawet na jakiejś uniwerku informatykę stosowana zaocznie, ale musicie robić własne projekty i gdzieś się najpierw zaczepić w IT - słuchawka, administrowanie, bazy danych, testowanie cokolwiek. Potem staż i macie pracę

1

@Ciepły Krawiec ciekawie to brzmi w kontekście twojej ostatniej rozmowy o pracę która jak sam pisałeś słabo ci poszła :D
Zresztą jest "praca" i jest praca. Jeden będzie klepać formatki i zmieniać kolorki w css i twierdzić że jest programistą, a drugi będzie pisać kompilatory, systemy bazodanowe czy programować łaziki marsjańskie. To ze ty nie masz ambicji i masz podejscie:

Etrapez nie wystarczy? Etrapez spokojnie wystarczy aby zaliczyć na 3.0

nie znaczy ze inni też. Bo to nie jest żaden problem dostać "jakąś pracę" ;)

0
Shalom napisał(a):

@Ciepły Krawiec ciekawie to brzmi w kontekście twojej ostatniej rozmowy o pracę która jak sam pisałeś słabo ci poszła :D
Zresztą jest "praca" i jest praca. Jeden będzie klepać formatki i zmieniać kolorki w css i twierdzić że jest programistą, a drugi będzie pisać kompilatory, systemy bazodanowe czy programować łaziki marsjańskie. To ze ty nie masz ambicji i masz podejscie:

Etrapez nie wystarczy? Etrapez spokojnie wystarczy aby zaliczyć na 3.0

nie znaczy ze inni też. Bo to nie jest żaden problem dostać "jakąś pracę" ;)

myślę, że to odróżnia pasjonata od przeciętnego programisty, ktoś może dobrze wykonywać swoją pracę ale po 8 godzinach całkowicie o niej zapomina i robi coś co nie przynosi mu dochodów ale to lubi, ale przecież to nie znaczy ze nie ma ambicji może kieruje je w coś innego? ;)

4

Możesz być dobrym lekarzem nie douczając się o nowych metodach, chorobach i badaniach? I co, proponując ludziom lobotomie i elektrowstrzący bo tak się robiło kiedy studiowałeś? :D Albo dobrym prawnikiem, nie będąc na bieżąco ze zmianami w prawie? Przykro mi, są dziedziny które dynamicznie się zmieniają i albo za nimi nadążasz albo zostajesz w tyle. Dzis kod pisze się inaczej niż 5-10 lat temu, innymi technologiami, innymi narzędziami, innym podejsciem. Jeśli robisz cały czas to samo od 10 lat to nie jesteś dobrym programistą.

Zresztą nikt nie mówi nic o siedzeniu po godzinach czy poświęcaniu temu całego życia, a jedynie o tym zeby robić na 100% to co robisz kiedy jest taka potrzeba, a nie zrobić na odwal sie "plan minimum" a potem odcinać kupony. A potem się dziwić, że mamy wysyp żali że "nie ma pracy dla juniorów" albo "media kłamią bo pracodawca oferuje mi 1.5k a nie 15k", albo "nie ma pracy dla starych ludzi".

0

A tutaj czytam, że niektórzy aby znaleźć pracę kucują jakieś algorytmy pierścieni, których nigdy nie zaimplementują bo od tego jest sztab ludzi, setki testów, zwykły programista nie robi algorytmów. Chodzą na jakieś koła, meetupy aby zdobyć pracę.

O matko, widzę, że umiejętność rozumienia tekstu czytanego kuleje bardzo...

Nigdzie nie twierdziłam, że żeby znaleźć pracę trzeba jakieś algorytmy, koła czy meetupy. Byłoby to dziwne bardzo, bo ja akurat dostałam pracę zanim trafiłam na wyżej wspomniane konferencje, zanim napisałam pracę inżynierską, zanim założyłam githuba. Moje pierwsze CV było biedne. Ale ja pierwszej pracy jako programista szukałam na trzecim roku studiów, a nie po studiach. Dlatego mój post zaczynał się od:

W pale mi się nie mieści, jak można przez 5 lat studiów nie trafić do żadnej pracy.

I według mnie doświadczenie nabyte w pracy jest najwięcej warte.
Jeśli jednak ktoś przez 5 lat studiów nie poszedł do żadnej pracy, to pytam, co w takim razie robił po zajęciach?

Jeden z nich pracował po technikum przez 2 lata w sieciach, inny poszedł na słuchawkę w IT. Obydwoje porobili sobie jakies proste aplikację w technologiach, które są obecnie na topie. Przyłożyli się do projektów na zaliczenie. Zamiast chodzić na jakiejś konferencji siedzieli w domu, czytali dokumentacje i klepali sumiennie kos przez dwa lata

A ty w odpowiedzi na moje stwierdzenie: jak można przez 5 lat studiów nie trafić do żadnej pracy. przytaczasz historię dwóch kolesi, którzy do jakiejś pracy jednak trafili :D Dalej piszesz, że siedzieli i sumiennie klepali. Brawo, bo to jest pierwsze co wymieniam w drugim akapicie:

Gdyby mowa była o IT, to zapytałabym, czy zrobiła w tym czasie jakieś własne ciekawe projekty?

Podpowiem, że wymieniałam przykłady tego co można zrobić w kolejności od najważniejszego (wg mnie) do najmniej ważnego. Czyli własne projekty stawiam znacznie wyżej, niż prelekcje. Choćby dlatego, że @superdurszlak ma absolutną rację, że te prelekcje często są mało warte, a konferencje organizowane tylko po to, żeby studenci mogli się w takie coś pobawić.

Dlatego tym bardziej, jeśli ktoś ani nie pracuje, ani nie ma do pokazania ciekawych projektów przez siebie napisanych, ani nie pisał żadnych prac naukowych, ani nawet nie pofatygował się na żadne, nawet badziewne meetupy, to ja się pytam, co robił przez 5 lat?

Z resztą sam wypowiedź kończysz o tak:

Aby dostać pracę można studiować nawet na jakiejś uniwerku informatykę stosowana zaocznie, ale musicie robić własne projekty i gdzieś się najpierw zaczepić w IT - słuchawka, administrowanie, bazy danych, testowanie cokolwiek. Potem staż i macie pracę

Czyli się zgadzamy.... O to dokładnie chodziło w mojej wypowiedzi - trzeba klepać i trzeba pracować. Trzeba cokolwiek, ponad to, czego wymagają na studiach do zaliczenia.

I tak BTW:

A tutaj czytam, że niektórzy aby znaleźć pracę kucują jakieś algorytmy pierścieni, których nigdy nie zaimplementują bo od tego jest sztab ludzi, setki testów, zwykły programista nie robi algorytmów.

Zaimplementowaliśmy to w 3 osoby.
Powtórzę jednak, że ja to robiłam, gdy już miałam pracę, a nie żeby znaleźć pracę.

1

Przeczytałem wpis inżyniera budownictwa.

  • W Niemczech wymagania do pracy dla absolwentów są niższe.
    Myślę, że to dlatego, że od wielu lat mają lepszą proporcję podaży do popytu na pracę. Gospodarka jest bardziej zaawansowana, więcej R&D niż w Polsce. Teraz w Polsce się to lekko też poprawia, ale raczej bardziej z racji na niż demograficzny, niż wzrost zaawansowania technicznego polskiej gospodarki. Chwilowa dobra koniunktura, wysokie zamówienia rządowe za pieniądze unijne też pomagają, ale to się niedługo skończy.
  • Brak podawania widełek płacowych.
    Autor zapomniał wspomnieć, że w Niemczech też się ich nie podaje. Różnica jest taka, że w Polsce wynagrodzenia nominalne rosną ~3 razy szybciej niż w Niemczech. Więc zarobki w Niemczech są od bardzo wielu lat stabilne i przez to powszechnie znane. Są też prywatne przedsiębiorstwa które pensje negocjują z pracownikami w ramach branży. Negocjacje i poziom wynegocjowanych płac też jest jawny, więc wiadomo że minimalna pensja w branży automatyki to XXX€ W miarę wzrostu zamożności Polski, wzrost gospodarczy, więc też wzrost płac spowolni do niemieckiego poziomu, więc sytuacja będzie podobna. Negocjacji branżowych na razie u nas niestety nie będzie, a wydaje się to sensowne, bo oznacza w praktyce wyższe płace minimalne inżynierów.
  • Kwestia braku kultury dzielenia się wiedzy w Polsce
    Jeśli tak jest, to jest to trochę chore. Może to dlatego, że ludzie się boją stracić swoje miejsca pracy, bo tak o nie trudno w Polsce. Czy tak samo jest u was w IT?
  • Dawanie tylko prostych zadań dla młodych inżynierów
    To jest pewnie pochodna zbyt dużej ilości inżynierów lub z drugiej strony patrząc zbyt małej ilości zaawansowanych zadań Inżynieryjskich.
0
Shalom napisał(a):

@Ciepły Krawiec ciekawie to brzmi w kontekście twojej ostatniej rozmowy o pracę która jak sam pisałeś słabo ci poszła :D
Zresztą jest "praca" i jest praca. Jeden będzie klepać formatki i zmieniać kolorki w css i twierdzić że jest programistą, a drugi będzie pisać kompilatory, systemy bazodanowe czy programować łaziki marsjańskie. To ze ty nie masz ambicji i masz podejscie:

Etrapez nie wystarczy? Etrapez spokojnie wystarczy aby zaliczyć na 3.0

nie znaczy ze inni też. Bo to nie jest żaden problem dostać "jakąś pracę" ;)

No ale ty nie rozumiesz jednego. Od zawsze wiadomo, że nie da się być we wszystkim dobry. Nawet jeśli chciałbyś być jednocześnie wybitnym fizykiem, matematykiem, informatykiem i programistą to przykro mi - doba dla każdego trwa 24h.

Też jestem zdania, że nie można robić wszystkiego "byle jak". Ale trzeba się zastanowić w czym chce się być dobrym, bo nie można być dobrym we wszystkim. I o to mi chodziło w tej wypowiedzi - jeśli idzie się na studia informatyczne to trzeba znać do pewnego stopnia tą matematykę, fizykę, elektronikę, bazy danych itd. Ja patrzę realnie na polski rynek pracy - 90% prac nie wymaga zaawansowanej matematyki czy fizyki, więc jestem zdania, że lepiej zdać tą matematykę i fizykę na 3.0, a skupić się na przedmiotach związanych z programowaniem i tam celować w oceny typu 5.0.

Jak ktoś chce iść do game-devu albo pisać jakieś skomplikowane algorytmy to jasna sprawa - powinien uczyć się ostro tej matematyki i celować w ocenę 5.0, ale niektóre rzeczy powinien sobie odpuścić, bo nie da się być we wszystkim dobry. Jak ktoś twierdzi, że jest we wszystkim dobry to znaczy, że nie jest w niczym dobry.

Np jeśli porówany full stack developera do backednowca i frontendowca - pomijając wszytkie aspekty typu predyspozycje, staż pracy itd - załóżmy, że full stack dev poświęcił pracował proporcjonalnie połowę czasu w backendzie, połowę czasu we froncie. W większości przypadków backend develepor będzie posiał większą wiedzę i umiejętności od full stacka. Tak samo frontend developer również będzie posiadał większą wiedzę od fullstacka z frontendu.

Tak więc podsumowując - każdy inżynier powinien reprezentować pewien poziom i znać w stopniu podstawowym wszystkie wymagane zagadnienia. Ale nie każdy musi aspirować do najwyższych ocen z każdego przedmiotu. Moim zdaniem lepszym podejściem jest, gdy dana osoba odpuści sobie trochę przedmioty, które jej się nie podobają i skupi się na swojej specjalizacji, tych przedmiotach które lubi i z nich stara się wycisnąć jak najwięcej.
Dążenie do bycia najlepszym w każdej dziedzinie nie jest najlepszym pomysłem.

1
aurel napisał(a):

O matko, widzę, że umiejętność rozumienia tekstu czytanego kuleje bardzo...

Spieszę z wyjaśnieniami, bo rzeczywiście parę faktów przeoczyłem.

Nigdzie nie twierdziłam, że żeby znaleźć pracę trzeba jakieś algorytmy, koła czy meetupy. Byłoby to dziwne bardzo, bo ja akurat dostałam pracę zanim trafiłam na wyżej wspomniane konferencje, zanim napisałam pracę inżynierską, zanim założyłam githuba. Moje pierwsze CV było biedne. Ale ja pierwszej pracy jako programista szukałam na trzecim roku studiów, a nie po studiach. Dlatego mój post zaczynał się od:

Nie wiem czemu, ale z twojego wpisu wywnioskowałem, że było jednak na odwrót - najpierw koła/konferencje, potem praca. Równiez mnie to dziwiło. Ale w takim wypadku się zgadzamy, że podczas studiowania owszem, koła i różne meet-upy są ważne, ale najważniejsza jest praca własna, projekty własne i studenckie. Bo to one decydują o tym jak wykorzystamy ten cenny czas na studiach. Również jestem zdania, że pierwszy okres w którym powinno się zacząć szukać pracy to 2-3 rok - wydaję mi się, że nawet darmowe praktyki miesięczne na start nie są niczym złym. Różniej jakiś staż wakacyjny i dopiero posadka juniora. Niektórym ambitnym udaje się już na 1 roku lub w ogóle przed rozpoczęciem studiów Od razu po szkole średniej.

W pale mi się nie mieści, jak można przez 5 lat studiów nie trafić do żadnej pracy.

Owszem, można. Są takie osoby, które po prostu nie mają pomysłu na siebie. Znam pracowały w innej branży, a na studia z IT poszli z ciekawości i w celu nauczenia czegoś dla samego siebie. Nie każdy musi mieć zawód po studiach bo studia nie od tego są.

Natomiast jeśli ktoś idzie na studia w celu określenia swojego kierunku kariery, a następnie przez 5 lat nic nie robi, potem wysyła CV i ma ból 4 liter, że nikt go nie chce - to sam jest sobie winien.

I według mnie doświadczenie nabyte w pracy jest najwięcej warte.
Jeśli jednak ktoś przez 5 lat studiów nie poszedł do żadnej pracy, to pytam, co w takim razie robił po zajęciach?

Mógł się uczyć dla samego siebie i nie wiązać przyszłości z IT, tylko to są bardzo marginalne przypadki.
Większość jednak idzie na studia w celu nabrania pewnej wiedzy i umiejętności (pewnego ułamka niezbędnego do rozpoczęcia pracy).

Również nie rozumiem, dlaczego niektórzy chcą sobie zmarnować 5 lat życia oraz dziesiątki tysięcy złotych z publicznej kasy na 5 lat lenistwa :)

A ty w odpowiedzi na moje stwierdzenie: jak można przez 5 lat studiów nie trafić do żadnej pracy. przytaczasz historię dwóch kolesi, którzy do jakiejś pracy jednak trafili :D Dalej piszesz, że siedzieli i sumiennie klepali. Brawo, bo to jest pierwsze co wymieniam w drugim akapicie:

Chyba po prostu nie przeczytałem w całości tego posta :) No ale fakt faktem - najważniejsza praca własna niezależnie od dziedziny.

Podpowiem, że wymieniałam przykłady tego co można zrobić w kolejności od najważniejszego (wg mnie) do najmniej ważnego. Czyli własne projekty stawiam znacznie wyżej, niż prelekcje. Choćby dlatego, że @superdurszlak ma absolutną rację, że te prelekcje często są mało warte, a konferencje organizowane tylko po to, żeby studenci mogli się w takie coś pobawić.

Nie uważam, że prelekcje są mało ważne. One mogą dać dużą wartość dla uczestnika - ale nie są decydujące w kontekście zdobycia pracy.
Nikogo nie zniechęcam do chodzenia na różne wydarzenia - od tego one są. Źle się wyraziłem - chciałem tylko zaznaczyć, że warto chodzić na takie zajęcia dla siebie, traktować to jako dodatek. A głównym źródłem wiedzy niech będzie IDE, kompilator, google, fachowe książki i setki/tysiące godzin pracy własnej.

Dlatego tym bardziej, jeśli ktoś ani nie pracuje, ani nie ma do pokazania ciekawych projektów przez siebie napisanych, ani nie pisał żadnych prac naukowych, ani nawet nie pofatygował się na żadne, nawet badziewne meetupy, to ja się pytam, co robił przez 5 lat?

Też tego nie wiem i też mnie to dziwi. Ja się w ogóle zastanawiam jak taka osoba zdaje uczelnie i jakie tematy zrealizowała podczas pracy inżynierskiej/magisterkiej.

Z resztą sam wypowiedź kończysz o tak:

Aby dostać pracę można studiować nawet na jakiejś uniwerku informatykę stosowana zaocznie, ale musicie robić własne projekty i gdzieś się najpierw zaczepić w IT - słuchawka, administrowanie, bazy danych, testowanie cokolwiek. Potem staż i macie pracę

Czyli się zgadzamy.... O to dokładnie chodziło w mojej wypowiedzi - trzeba klepać i trzeba pracować. Trzeba cokolwiek, ponad to, czego wymagają na studiach do zaliczenia.

No oczywiście. Cieszę się, że się ze mną zgadzasz. Niektórzy mają takie podejście, że wolą się pouczyć trochę w domu i potem Od razu iść do pracy na juniora. Moim zdaniem to jest złe rozwiązanie i lepiej już od pierwszych lat studiów załapać się do jakiejkolwiek pracy, stażu praktyk związanymi z IT, ale niekoniecznie związanych stricte z programowaniem, bo to daje wbrew pozorom duży plus w przyszłości. Programista korzysta przecież z siebie, baz danych, tworzy testy. Dodatkowo w takiej pracy pozna nowe osoby ze świata IT, być może one pomogą w przyszłości zostać mu programistą?

Takie doświadczenie z sieci, baz danych, testowania czy nawet umiejętności obsługi terminala i linuxa nabyte w pracy mogą być czynnikiem decydującym podczas rektrutacji - bo pracodawca lepiej popatrzy na osobę, która aspiruje na programistę ale ma już jakiekolwiek doświadczenie w innej branży IT niż na osobę, która wcześniej pracowała w innej pracy

I tak BTW:

A tutaj czytam, że niektórzy aby znaleźć pracę kucują jakieś algorytmy pierścieni, których nigdy nie zaimplementują bo od tego jest sztab ludzi, setki testów, zwykły programista nie robi algorytmów.

Zaimplementowaliśmy to w 3 osoby.
Powtórzę jednak, że ja to robiłam, gdy już miałam pracę, a nie żeby znaleźć pracę.

No i tutaj nie zrozumiałem/doczytałem, bo myślałem, że to było przed znalezieniem pracy.

2

Odnośnie kół naukowych, że niby to wydziwianie i liczą się hard skille. Powiem tak. Gdyby nie aktywny udział w kole nie dostałbym pracy, w której pracuje już od pół roku jako junior .NET dev. Jak patrzę na siebie z perspektywy tego co umiałem pół roku temu to się dziwię, że ktoś mnie zatrudnił... Mam nadzieję, że za 6 miesięcy będę tak samo myślał o bieżącym swoim poziomie :)
A więc studenci angażujcie się, poznawajcie fajnych ludzi a ze znalezieniem pracy nie będzie problemu :)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1