Praca na 1,5 etatu

0

Aktualnie pracuję jako Java developer w jednej firmie na pełen etat. Jak skończę studia będę miał o wiele więcej czasu, który póki co chciałbym spożytkować na naukę jakiejś drugiej technologii w praktyce. Myślałem o tym, aby na 1/2 etatu wskoczyć do jakiegoś startupu i pobawić się w jakiejś luźniejszej technologii - ruby, python.. Oczywiście nie planuję tak ciągnąć zbyt długo, powiedzmy rok-dwa. Wydaje mi się, że realne jest, aby w jednej pracy siedzieć od 7-15 (aktualna), a po 15 skoczyć na 3-4 godziny do następnej, ewentualnie CZASAMI trochę odbić w weekend. :) Czy ktoś z Was praktykował takie rozwiązanie? Co o nim sądzicie?

Jakby nie patrzeć to wiele osób (w tym ja) po godzinach pracy pisze jakieś własne projekciki, często do późnych godzin i nie jest to jakimś ogromnym obciążeniem. A co gdyby to zamienić na jakiś kolejny etat?

Co chcę osiągnąć tym zagraniem? Większe doświadczenie w różnych technologiach, odskocznie od monotonni jednego projektu...

ps. nie mam dzieci :P, ze znajomymi spotykam się wieczorami/weekendami, na swoją pasję też mam czas więc nie zamieniam życia na pracę. :P

4

Młodzi koledzy powiedzą, że SUPER, CZADOWO. Starsi każą popukać się w czoło.

0

na dłuższa metę nie dasz rady. Ja aktualnie po 8h robię swój projekt kolejne 2-3h po pracy i to jest max, te 14h pracy to tylko w wyjątkowej sytuacji, no i ja mam tę możliwość, że jak mi sie nie chce to po pracy po prostu nic nie robię a ty byś musiał robić.

0
lampasss napisał(a):

Młodzi koledzy powiedzą, że SUPER, CZADOWO. Starsi każą popukać się w czoło.

Ja od 15 lat programuję wiec młody nie jestem :) a w tamtym roku pracowałem przez 6miesiecy na 1,5 etatu. Głównie zdalnie.
Ja nie żałuje, myslę , że warto spróbować. Po paru miesiącach takiej pracy wchodzisz do matrixa, masz kompletnie wyj*bane na realny świat

1

Mózg jest w stanie być skupiony przez max ~4-5 godz. dziennie. Kogoś więc oszukujesz albo jedziesz na prochach.

5

Jakby nie patrzeć to wiele osób (w tym ja) po godzinach pracy pisze jakieś własne projekciki wiesz, pisanie swoich projekcików to trochę popiszesz, trochę pospamujesz na forum, czy obejrzysz jakiś serial i na luzie sobie robisz, co innego klepać na pełnym skupieniu 8+4h

2

Wypalisz sie albo sie odbije na zdrowiu. W jednej z korpo gdzie pracowalem, przenosilismy laba do innej lokalizacji. Przez miesiac wyrobilem wiecej niz drugi etat. Pomimo ze bylo to mniej obciazajace umyslowo (katalogowanie kabli, spisywanie co i jak jest polaczone, przepinanie sprzetu, pakowanie itp.) mialem dosc i czulem sie wykonczony. Zeby nie bylo - sam chcialem bo potrzebowalem pieniedzy.

Ale jak chcesz pracowac wiecej niz 8h poszukaj jakiejs firmy ktora robi wdorzenia duzych systemow, migracje danych itp. Tam czesto sie siedzi po godzinach badz w weekendy. Po jednej prezentacji odnioslem wrazenie ze np. w EY tak jest, pewnie w inych konsultingach tez. Ew. szukaj np. czegos zdalnie.

2

Miałem praca + studia. Studia wymagające, dużo pracy po zajęciach, projekty, sprawozdania. Do tego praca zawodowa pełne 8h. W praktyce wyglądało to tak, że z pracy urywałem się na zajęcia i odrabiałem wieczorem + wieczorami projekty na studia. Siadałem do kompa o 7 rano, wyłączałem o 23 lub później. Przerwy na dojazdy, jedzenie, kąpiel, minimum odpoczynku przy tv. Po 1,5 roku byłem wyjebany, wypalony, zmęczony jak 80 letni dziadek. NIGDY więcej. Pracuję się po to żeby żyć, a nie na odwrót. Człowiek młody był i głupi

0

To jest fajne tylko przez chwilę. Po paru miesiącach/latach robi się to na prawdę męczące.

0

Nie rób tak. Jak masz ochotę, to ucz się innej technologii po pracy, w czasie wolnym. Bo inaczej to długo nie pociągniesz.

0
loza_szydercow napisał(a):

Mózg jest w stanie być skupiony przez max ~4-5 godz. dziennie. Kogoś więc oszukujesz albo jedziesz na prochach.

Chyba twój :) Tak serio, to myslę, że każdy jest inny. Ja dałem radę. Co do prochów to nawet kawy nie piję.

3

Heh, dokładnie takie same przemyślenia miałam, gdy skończyłam studia. Pracowałam od początku studiów (choć początkowo na słuchawkach i w McD), więc gdy studia się skończyły to miałam wrażenie, że tego czasu jest tyle, że aż mnie przytłacza. Szybko znalazłam drugą pracę na pół etatu, lekką i nie wymagającą zbyt dużo myślenia (cięcie frontu), 100% zdalnie.

Pierwsze pół roku było bardzo fajne, kolejnym etapem było zachłyśnięcie się przez szefa jak to fajnie idzie i wzięcie przez niego większej ilości projektów, niż był w stanie zrealizować. Ja mówiłam, że coś zajmie 16h, on klientowi mówił, że zajmie 8. Zajmowało 16, klient niezadowolony i nie chce płacić, więc i u mnie zaczęły się jakieś opóźnienia z płatnościami, parcie na deadline, nieuzgodnione zmiany w projekcie, a potem zmiany z powrotem, bo jednak pierwsza wersja była lepsza... Apogeum niezadowolenia nastąpiło, gdy po kolejnej tego typu akcji szef zapytał, czy jak zatrudni jeszcze jednego dewelopera to się wyrobimy w nierealnym terminie (o którym od początku mówiliśmy, że jest nierealny). Odpowiedziałam, że 9 kobiet nie urodzi dziecka w miesiąc i jakby przestał nam ciągle zawracać głowę, to poszło by szybciej. Następnego dnia przedstawił zespołowi nowego pracownika i poprosił o wdrożenie go w projekt xD

Pracowałam w tym trybie niecałe dwa lata. Pod koniec zauważyłam pierwsze oznaki stawania się wrakiem człowieka i zaczęłam się zastanawiać, co ja właściwie robię ze swoim życiem, jaki jest cel tego wszystkiego i kiedy ja się w końcu wyśpię ;)

Dzisiaj powiem, że i tak nie żałuję, bo przy okazji podciągnęłam się we froncie, zdobyłam doświadczenie w aplikacjach webowych, nawet poznałam jeden framework jsowy (poza jQuery :P). Jest co wpisać w CV. Jednak gdybym miała coś zmienić, to odeszłabym szybciej - przy pierwszych oznakach zepsucia...

Gwoli sprawiedliwości dodam, że nawet gdyby atmosfera w firmie się nie zepsuła, i tak bym w końcu odeszła. Zestarzałam się, 6h snu już mi nie wystarcza, do tego faktycznie nadszedł najwyższy czas by zacząć realizować własne (a nie cudze) marzenia.

0

Mysle ze duzo zalezy od trybu pracy i REALNEGO obciazenia.
Refaktorujac sobie czy piszac testy mniej sie obciaża mózg nic implementujac rozwiazanie nowego problemu.
Moze byc bardzo rozne 8h.
Znam przypadki gdzie sobie po 2-3h ludzie farmy i jakies ogrodki graja ;)

W wiekszosci firm "rygor" trwa do obiadu ew 1-2 h dluzej, a ostatnie 1-2h to bardziej na luzie.

Nie znam nikogo kto jest w stanie pracowac na pelnych obrotach (zadnych telefonow, smsow, FB, demotywatorow, forum -> innymi slowy PELNE skupienie z przerwami po 4-5 min) wiecej niz 6h w dluzszym okresie czasu. Pewnie... 2-3-4 tygodnie, moze 2 miesiace.

P

Przewrotnie powiem jedna rzecz. Wiele starszych kolegow probuje zmniejszac klasyczny etat (tak! pozbawiajac sie czesci wynagrodzenia), bo popoludniami-wieczorami robi cos swojego by np za jakis czas przejsc na swoja dzialanosc a nie cale zycie byc korpo_klepacz_kodu (wiadomo, czasem sie udaje czasem nie, czasem trzeba 2-3 proby).

3

pierwszy rok po wyjechaniu z pl pracowalam 80+ godzin tygodniowo. imo warto sprobowac bedac gdzies kolo poczatku kariery, potem zmienic prace i nie popelniac juz takich glupstw ;)

0

Nie mam do dodania nic ponad poniższe:
praca

0

Ja przez rok pracowałem 7 dni w tygodniu po blisko 12 h. Nie było to programowanie a prace były różne więc jakoś to szło. Zależało mi wtedy na odłożeniu kaski i cel osiągnąłem, ale już na początku miałem jasno sprecyzowane, że to wyłącznie rok, więc nie ulegałem namowom na przedłużenie umów. Ciekawe doświadczenie. Polecam bo uczy prawidłowego podejścia do wartościowania pieniędzy, siebie, czasu.

0

Niektórzy to mają zdrowie... Ja teraz pracuję na "pełny etat", tzn. wychodzę z domu 8:45, odwożę córkę do przedszkola, w robocie jestem przed 10:00, wychodzę o 21, w domu jestem o 22. I powiem szczerze, że zaczynam mieć dość tego "pełnego etatu", a żona ma dość już dawno.

0

Jeszcze jedno: w startupie raczej nie da się pracować na pół etatu. Startup z definicji jest małą firmą na dorobku, która dopiero tworzy swój produkt i ma same koszty, a zero dochodów. Ze względu na powyższe zasuw jest ostry, a płace niskie, z nadzieją na odkucie się w bliżej nieokreślonej przyszłości, gdy biznes się rozkręci. Dlatego bycie pracownikiem w startupie to żaden interes, bo koszta są wymierne, a korzyści mgliste, zależne od powodzenia przedsięwzięcia (na co jako pracownik masz ograniczony wpływ) i łaskawości założycieli. Więcej sensu ma założenie własnego startupu.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1