Wątek przeniesiony 2021-01-12 21:49 z Hardware/Software przez cerrato.

Czy unikacie chińskich produktów by nie wspierać Chin?

1

Chiny staja sie coraz wieksza potega gospodarcza i moga w pewnym momencie probowac stlamsic nasza cywilizacje i kulture. Czy unikacie z tego powodu kupowania produktow firm bezposrednio zwiazanych z chinskim rzadem, by nie wspierac ich finansowo? Czy uwazacie, ze warto z tego powodu doplacic do produktow innych firm, np. koreanskich, amerykanskich?

6

Po tych cyrkach z amerykańskimi korporacjami teraz to ja chyba zacznę jednak wspierać chińskie produkty, bo trzeba jakiejs przeciwwagi.

1

Nie, sam jak tylko się to opłaca korzystam z np. aliexpress. Cena i wsparcie jeżeli jest mi potrzebne (gwarancje, reklamacje), reszta jest dla mnie nieistotna

2

Wbrew twierdzeniom prawicowych populistów, nie sądze, aby kapitał miał narodowość.

0

Jeżeli chodzi o hardware to się nie da, nawet iPhone są designed in california, made in china. Sporo też kupuję na aliexpress ostatnio dostałem czytnik smart-cart za jakieś 30pln z dostawą, miodzio. Jedyne czemu nie ufam to sterownikom które przychodzą z takim sprzętem, no ale jako że ja i tak próbuje to podpinać pod linuxa to nie ma nawet pokusy żeby tych sterowników użyć.

Generalnie Chiny się teraz rozpychają na arenie międzynarodowej polecam książkę: https://www.amazon.co.uk/Silent-Invasion-Chinas-influence-Australia/dp/1743794800
Myślę że polska raczej bardziej powinna się obawiać rosji niż chin. Natomiast strach australijczyków w pełni rozumiem.

5

Wyrzuc z domu wszystko co jest maid in chaina i zobacz co ci zostanie

0

Czerwono to widzę...

1

Raczej nie ma opcji, gdy wszystko jest

0

Ja raczej nie sprawdzam skąd są rzeczy które kupuję

0

Nie chodzi o wszelkie produkty “made in China”, tylko o produkty zaprojektowane i wykonane w Chinach, np. Huawei, Xiaomi etc. Gdy kupujemy np. sprzęt od Apple, to Chiny zarabiaja jedynie na manualnej produkcji, a pozostały zysk trafia do USA.

0

Czyli że ja mam odmawiać sobie zaoszczędzenia pieniędzy, nie kupować tam gdzie uda mi się taniej (w wielu przypadkach chińskich produktów) podczas kiedy nasze jakże demokratyczne i kultywujące wolność rządy nie mają przeszkód żeby cały czas prowadzić interesy z Chinami? Dobre sobie. Swoją drogą jakby ktoś przeoczył to dopiero co EU podpisała umowę handlową z Chinami, wykorzystując zamieszanie z budżetem UE i "praworządnością".

0
Wukas napisał(a):

Nie chodzi o wszelkie produkty “made in China”, tylko o produkty zaprojektowane i wykonane w Chinach, np. Huawei, Xiaomi etc.

Zdecydowaną większość (ale nie wszystko!) różnego sprzętu mam "made in China", jak chyba wszyscy.

Jeśli chodzi o firmy o chińsko brzmiących nazwach – nie będę przecież sprawdzał czy dana firma jest „bezposrednio zwiazana z chińskim rządem” bo i tak tego nie spamiętam – to raczej nie mam tego wiele: modem i router (dali jaki dali), jakieś dwa pałerbanki (z czego jeden dostałem a drugi kupiłem) i... chyba tyle?

1

Ale że jak, to mamy jakiś większy wybór? Jakieś przykłady? (to jest offtopic, więc rozumiem że nie tylko elektronika)

Czasem jak coś zamawiam z allegro, i widzę jakiś 'europejski' kraj, to wybieram zamiast Chin. Myślę że jak różnica nie jest kolosalna przy tej samej jakości wyrobu, to warto jednak wesprzeć swój region.

2

Problem wygląda bardzo podobnie do dylematu: "czy unikacie Google i Facebooka, żeby chronić swoją prywatność?"

Moim zdaniem nie ma o co "walczyć".

1

Tak, staram się unikać produktów chińskich marek. Nie śledzę za to łańcucha dostaw podzespołów ;)

5

Akcja tak samo wazna jak "wysylanie smutnych buziek" na Twitterze do Korei Polnocnej.

0

Ponad wszelkie obawy i podziały kulturowe jestem za wolnym rynkiem.
Niech zwycięży najlepszy!
Kupuję w Chinach dużo podzespołów elektronicznych bo są tak samo dobre jak na naszym rynku a dużo tańsze.

2

Ja staram się wybierać polskie produkty/usługi jeżeli mam możliwość. Tzn jeżeli cena nie jest wywalona w kosmos tylko dlatego że made in Poland to mimo wszystko wolę takie produkty. Dlaczego?

  1. Dużo łatwiej egzekwować prawa kiedy mam od kogo je egzekwować (np. zwrot wadliwego towaru), a nie tak jak ostatni zakup żony, 30 dni czekania, towar nie ten, zwrot do nadawcy kontenerem z opłatą 40 zł do Chin. Ofc na finał towar się zagubił w porcie, zwrot odrzucony i siema.
  2. Wychodzę z założenia że nie sram do własnej michy. Teoretycznie wybierając zagraniczny produkt przykładasz rękę do bankructwa firmy produkującej ten sam towar ale na twoim podwórku. Trochę jak z głosowaniem, niby jeden głos nic nie zmienia ale jak schemat powieli masa ludzi to już jest różnica.

Gdyby zawsze chodziło tylko o cenę to ten świat by zszedł na psy. Jemy podłe jedzenie bo taniej, mieszkamy w podłych domach bo taniej, zamiast do dentysty wyrywamy ząb w ulicznej bijatyce bo taniej itd itd.
Jakość ma większe znaczenie. Stąd mebli nie kupuję w ikei a szukam polskich producentów, czasem jest taniej, czasem nie, ale przynajmniej kanapa nie rozleci mi się po miesiącu.

No i tylko dodam że zamykanie gospodarki czasami ma sens. To dobry boost do ścigania się z innymi gospodarkami. O ile dobrze pamiętam Korea tak zrobiła po wojnie. W Szwajcarii do tej pory naciskają na obrót wewnętrzny. Dzięki temu tworzy się know-how i marki a nie jest tylko podwykonawcą dla marek.

1

Trochę nie czaję opinii, że to nie ma żadnego znaczenia. To czy więcej pieniędzy pójdzie z podatków do rządów naszych, europy, albo sojuszników(w tej kolejności), czy do rządu gdzie można zostać niewolnikiem za porównanie rządzącego do kubusia puchatka, w najgorszym przypadku przypłacić za to śmiercią i organami wewnętrznymi.

Gdyby dało się świadczyć pewne usługi na odległość, to moglibyśmy pójść krok dalej i pójść do fryzjera, tynkarza, czy do lekarza do Chin. Wtedy u nas większe bezrobocie, wzrost przestępczości... Zostaliby tylko jacyś właściciele ogrodzonych kurortów przy górach/plażach i programiści żyjące w złotych klatkach ;).

1

Trzeba mieć bardzo duże mniemanie o sobie, żeby myśleć, że się zaszkodzi gospodarce Chin psiocząc na prawdopodobnie największą gospodarkę świata.
Polska ma mniej mieszkańców niż dwa największe miasta chińskie razem wzięte. https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_cities_in_China_by_population
Aktualnie trzeba naprawdę się wysilać żeby coś kupić bez napisu "Made in China" - także w krajach naszych aktualnych i kochanych, czystych jak łza sojuszników
Chcesz coś wskurać? Chcesz być patriotą? Kupuj Made in Poland - o ile się opłaca (cena / jakość).

0

Ja unikam jak tylko mogę chińskiego jedzenia, bo jakoś tak mnie to brzydzi.
Kupowania elektroniki z Chin nie uniknę, toteż nawet nie próbuję.
A poza tym to ciuchy, bo innych niż z Azji to za bardzo nie ma.
Inna sprawa że ciuchy kupuję rzadko, a elektronikę to już w ogóle raz na kilka lat, toteż moje dotacje do chińskich firm są dosyć skromne.

0

Tak, unikam w jakimś zakresie, ale także unikam np. wielu firm amerykańskich.

0

Hazlitt w "Ekonomii w jednej lekcji" opisuje, że tak naprawdę import równoważy eksport, stąd pieniądze wydane "dla Chińczyka" koniec końców i tak lądują z powrotem w kraju.

Argumentacja jest następująca. Kupując chiński garnek za złotówki przekazujemy Chińczykom złotówki, które są dla nich bezwartościowe, bo nie używa się ich do niczego. W związku z tym, jedyny sposób, w jaki Chińczycy mogą je wykorzystać, to zakup z kolei polskich towarów bądź surowców i przekazanie ich z powrotem do obrotu u nas. Ponieważ zaś każda wymiana handlowa zakłada zysk po obu stronach (bo cenię sobie jakiś produkt bardziej niż kwotę, którą chcę na niego przeznaczyć), więc ostatecznie Polska zyskuje co najmniej tyle, ile straciła. Zmiana zaś waluty nic nie zmienia, wprowadza jedynie pośredników.

Amerykański eksporter sprzedaje swoje towary brytyjskiemu importerowi i otrzymuje zapłatę w brytyjskich funtach szterlingach. Nie może jednak wykorzystać ich, aby zapłacić pracownikom, kupić żonie ubrania czy kupić bilety do teatru. Do tego potrzebne mu są amerykańskie dolary. Toteż brytyjskie funty są dla niego bezużyteczne, dopóki ich nie wykorzysta na zakup brytyjskich towarów albo nie sprzeda (przez bank czy innego pośrednika) jakiemuś amerykańskiemu importerowi, który chciałby za nie kupić brytyjskie towary. Bez względu na to, jaką możliwość wybierze, transakcja może ostatecznie dojść do skutku tylko wtedy, gdy amerykański eksport opłacony jest równej wielkości importem.

Sytuacja nie zmieniłaby się, gdyby transakcję prowadzono nie w brytyjskich funtach, ale amerykańskich dolarach. Brytyjski importer nie może zapłacić amerykańskiemu eksporterowi w dolarach, jeśli jakiś brytyjski eksporter nie stworzył sobie wcześniej - sprzedając nam coś - kredytu w dolarach. Mówiąc w skrócie, wymiana zagraniczna jest transakcją rozrachunkową: w Ameryce długi, jakie obcokrajowcy zaciągają w dolarach, anuluje się uzyskanymi przez nich kredytami w dolarach. W Anglii natomiast długi, jakie obcokrajowcy zaciągają w funtach, anuluje się uzyskanymi przez nich kredytami w funtach.

Z kolei jeżeli kupimy drożej polski garnek tylko dlatego, że jest polski (a nie, ze względu na to, że jest lepszy jakościowo, czy też chociażby posiada wspomniane lepsze warunki gwarancji i naprawy), to faktycznie, wspomogliśmy polski przemysł garnków. Jednak zgodnie z głównym motywem książki ("należy rozważać nie tylko bezpośrednie efekty działań ekonomicznych, ale również to, czego nie widać"), mamy teraz mniej pieniędzy, które moglibyśmy wydać na zakup butów czy kapusty. A zatem nie dość, że sami zbiednieliśmy, bo przepłaciliśmy za coś tylko po to, by być "patriotyczni", to jeszcze ucierpiał przemysł butów i kapusty, którzy mogliby sprzedać więcej towaru.

Póki co nie analizowałem tego dogłębnie, na ile ta logika ma sens, ale podaję jako jakiś tam alternatywny punkt widzenia.

1

Dużo lepiej unikać japońskiej mangi i hentajów. Duża część świata (łącznie z Chinami) tego nie zrobiła i teraz już nic ich nie uratuje w najbliższej przyszłości chyba że import zdrowych wzorców społecznych z krajów nieskażonych.

0

@Spearhead:

Z kolei jeżeli kupimy drożej polski garnek tylko dlatego, że jest polski (a nie, ze względu na to, że jest lepszy jakościowo, czy też chociażby posiada wspomniane lepsze warunki gwarancji i naprawy), to faktycznie, wspomogliśmy polski przemysł garnków. Jednak zgodnie z głównym motywem książki ("należy rozważać nie tylko bezpośrednie efekty działań ekonomicznych, ale również to, czego nie widać"), mamy teraz mniej pieniędzy, które moglibyśmy wydać na zakup butów czy kapusty. A zatem nie dość, że sami zbiednieliśmy, bo przepłaciliśmy za coś tylko po to, by być "patriotyczni", to jeszcze ucierpiał przemysł butów i kapusty, którzy mogliby sprzedać więcej towaru.

Jeżeli wydamy te 500 zł na garnek polski, to te 500zł(dla uproszczenia) zostaje w PL. Jeżeli wydamy 100 zł na garnek chiński, to nie bardzo, zostanie nam 400 zł w kieszeni. I w praktyce wydaje mi się że ta druga opcja nie prowadzi częściej do kupienia innych rozsądniej wycenionych produktów polskich( w sensie robionych u nas, miejsca pracy), tylko wydawanie tego dalej na wycieczki egzotyczne czy kolejny samochód.(nie złożony w PL)

W związku z tym, jedyny sposób, w jaki Chińczycy mogą je wykorzystać, to zakup z kolei polskich towarów bądź surowców i przekazanie ich z powrotem do obrotu u nas.

Rząd zadłuża się znowu, bo nikt nie kupował u nas nic, Chińczycy za te złotówki kupują nasze obligacje. Jesteśmy zadłużeni.

2

Jeżeli wydamy te 500 zł na garnek polski, to te 500zł(dla uproszczenia) zostaje w PL. Jeżeli wydamy 100 zł na garnek chiński, to nie bardzo, zostanie nam 400 zł w kieszeni. I w praktyce wydaje mi się że ta druga opcja nie prowadzi częściej do kupienia innych rozsądniej wycenionych produktów polskich, tylko wydawanie tego dalej na wycieczki egzotyczne czy kolejny samochód.

O, a dlaczego dyskryminujesz legion ludzi zatrudnionych przy organizacji wycieczek i produkcji/dystrybucji samochodów...? Też chcą mieć za co kupić chleb i ubrania.

Sednem tej idei wolnościowej ekonomii jest to, że każdy człowiek może sobie kupować co mu sobie żywnie podoba, bo to on najlepiej zna i rozumie swoje potrzeby i wydaje na to, na co ma ochotę. Jak ktoś woli wydać forsę na wycieczki czy czekoladę, to czemu ma wydawać wszystko na polski garnek, jeżeli jedyną jego dodatkową zaletą jest to, że jest rodzimym produktem? Natomiast jeśli ktoś ma ciągoty patriotyczne i satysfakcja z zakupienia "rodzimego" produktu przewyższa mu dyskomfort z przepłacenia za niego, to wolna wola - jego pieniądze, jego potrzeby, jego wartości, on wycenia, czy mu się opłaca. Nie próbuję twierdzić, że nie należy kupować polskich garnków, jedynie, że argumentacja o rzekomym wspieraniu rodzimej ekonomii jest fałszywa. Owszem, jeśli namówimy wszystkich ludzi, by bojkotowali chińskie garnki i kupowali tylko polskie, to polski przemysł garnków będzie prosperował. Jednocześnie jednak wszystkie inne przemysły na tym ucierpią, bo jak ktoś wyda wszystko na garnek, to nie starczy mu na krawca i meble. Najwięcej korzyści jako tacy osiągamy jeżeli mamy najszersze możliwości wolnego handlu z tym, co się nam podoba, tak aby wybrać najlepszy dla nas stosunek zysku do straty.

Poza tym nie łapię, że wcześniej zostało w obiegu Polsce 500 zł, a teraz zostało 400. Zostało 400 plus garnek, który najwyraźniej jest warty więcej niż 100, skoro ktoś uznał, że to dobra cena i go kupił. A zatem zostało więcej niż 500. Ponownie mówię, że bogactwo mierzy się jako ilość dóbr i usług dostępnych do zaspokajania potrzeb teraz i w przyszłości. Pieniądz to jedynie środek wymiany.

Rząd zadłuża się znowu, bo nikt nie kupował u nas nic, Chińczycy za te złotówki kupują nasze obligacje. Jesteśmy zadłużeni.

No, skoro rząd się zadłużył, to znaczy, że kupował coś wcześniej. Teraz Chińczycy wyrównują dług kupując obligacje. Więc najwyraźniej obie strony coś dostały.

0

Prawdziwi patrioci nie jeżdżą na wycieczki zagraniczne tylko wydają pieniądze w kraju.
Jakby tak każdy jeździł np. do Bułgarii to niedługo nic by z tego kraju nie zostało. Kamieni kupa i nic więcej.

0
BluzaWczolg napisał(a):

Jeżeli wydamy te 500 zł na garnek polski, to te 500zł(dla uproszczenia) zostaje w PL. Jeżeli wydamy 100 zł na garnek chiński, to nie bardzo, zostanie nam 400 zł w kieszeni. I w praktyce wydaje mi się że ta druga opcja nie prowadzi częściej do kupienia innych rozsądniej wycenionych produktów polskich, tylko wydawanie tego dalej na wycieczki egzotyczne czy kolejny samochód.

Polać mu! Rozumie gospodarkę jak Napoleon. I dzięki takim jak on to dziś Francja a nie UK stanowi o historii nowoczesnego świata.

0 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 0