Nie na granicy prawa tylko zgodnie z prawem. Sugerowanie, że ludzie znający swoje prawa są przestępcami
To jest taka sama sytuacja, jak matki zakładające działalność, płacące przez miesiąc najwyższy ZUS, a potem idące na macierzyński.
Formalnie - wszystko jest OK.
Ale jednak każdy czuje doskonale, że jest to wykorzystywanie dziury w przepisach.
Jak myślisz - czy zrobienie z tym porządku było naprawianiem znalezionego niedociągnięcia, czy atakiem na biedne mamuśki?
Tak samo tutaj - nie jest to atak na przedsiębiorców, a jedynie łatanie dziury/bubla prawnego. Aktualnie przepisy na takie coś pozwalały, więc nie mówimy o przestępstwach czy oszustach, a jedynie ludziach, którzy wykorzystywali pozostawioną (pytanie - celowo czy przez przeoczenie) furtkę w przepisach.
Czy ktokolwiek ma wątpliwość odnośnie tego, że samochód wyciągnięty z firmy za free i sprzedany później bez podatku jest nadużyciem (formalnie - OK, ale "moralnie" to mocno śmierdzi)?
Poza tym - zauważ, że nie uderza to w firmy tak długo, jak planują one z samochodu korzystać. Nawet jak chcą sprzedać - zrobią to normalnie "na fakturę" i jest OK. Narzekają i cierpią jedynie tacy, którzy chcieli samochód sobie bez podatków wyciągnąć z firmy i sprzedać - ponownie bez płacenia podatków. Zresztą zauważ - nadal możesz ze swojej JDG samochód wyjąć bez konsekwencji i jeździć prywatnie, jedynie nie możesz go bezkarnie sprzedać przez kilka lat.
Moim zdaniem (mimo, że może sam będę za jakiś czas "ofiarą" tego zapisu) jest to dobry krok. Bo patrząc przez pryzmat własnej d**y - może to boleć. Ale patrząc globalnie - ukróci część wałków optymalizacji podatkowych robionych przez ambitnych biznezmenuf B2B, którzy poza tym, że mają zarejestrowaną działalność, to nic z biznesem wspólnego nie mają: pracują na etat u jednego pracodawcy, faktury za paliwo zbiera im połowa rodziny, kupują samochody "na firmę" a potem je wyciągają i pchają dalej w świat bez podatków (ale w koszty sobie cały leasing i wszystko co z autem związane wrzucali bez jakichkolwiek oporów).