Dlaczego pod koniec roku szkolnego wszyscy sobie odpuszczają?

4

Jak byłem w liceum, tak było rok w rok. Na wcześniejszych etapach edukacji pewnie podobnie, ale nie pamiętam już...
Z tego co wiem, w pobliskim liceum dzieciaki mają teraz taką samą sytuację.

Oceny wystawione. Konferencja się odbyła. Więc jakieś ostatnie 2 tygodnie roku szkolnego wszyscy traktują jako przyzwolenie na nie przyjście do szkoły. A nawet jak ktoś przyjdzie, to będzie siedział na tzw. wolnych lekcjach. Obecność też ktoś zatwierdza wszystkim uczniom, niezależnie od stanu faktycznego.

Za jaką pracę szkoła bierze pieniądze, kiedy wszyscy sobie odpuszczają pół miesiąca roboty? Przecież jeśli materiał się już skończył, to można by robić jakieś ćwiczenia przygotowawcze do matury, albo zacząć materiał z następnej klasy...

5

Skróciłbym pytanie do "Za jaką pracę szkoła bierze pieniądze" ;). Przydałby się code review poziomu nauczania niektórych nauczycieli.

5

Sa etapy intensywne sa etapy mniej intensywne. Po lecie przychodzi jesien. Nie kazdy a nawet wiekszosc nie jest w stanie dawac gaz caly czas bez odpoczynku. Czlowiek to bardzo interesowna istota, nie ma marchewki nie ma pracy.

3

@Spine:

to można by robić jakieś ćwiczenia przygotowawcze do matury, albo zacząć materiał z następnej klasy...

pomyśl o tym w ten sposób - jako uczeń masz pół miesiąca na uczenie się czego chcesz, a nie co Ci szkoła narzuca.

2

Przecież to nie jest wina szkoły, że rodzice pozwalają na opuszczanie lekcji.

Sam jako uczeń chodziłem zawsze do końca, a teraz walczę z moimi dziećmi i nie ma zgody na opuszczanie lekcji.

Zawsze mnie dziwiło, że wtedy kiedy jest najmniej do roboty wszyscy odpuszczali

2

@Panczo:

czyli co, inne dzieci nie chodzą, lekcje i tak się nie odbywają, a twoje muszą tam marnować pół dnia? po co

4

Czy zmarnują pół dnia to zależy tylko od nich, a nie od frekwencji.

1
Panczo napisał(a):

Przecież to nie jest wina szkoły, że rodzice pozwalają na opuszczanie lekcji.

To jest wina szkoły, że pozwala uczniom na takie zachowanie, bez żadnych konsekwencji.

Gdyby ta cała konferencja była dzień przed zakończeniem roku szkolnego, to może coś by poprawiło?

2

@Panczo:

właściwie to chyba od nauczycieli? jeżeli ci nie prowadzą lekcji, to jedynie pozostaje robienie czegoś na własną rękę, ale to po co zatem pchać się do szkoły na lekcje?

1

@Spine: jakich konsekwencji? Przecież rodzice usprawiedliwiają te nieobecności...

@WeiXiao lekcje odbywają się zgodnie z planem => są prowadzone przez nauczycieli.

Nie zaklinam rzeczywistości, wiem że nowy materiał praktycznie się nie pojawia, ale nie mylmy skutku z przyczyną. Jak masz 20% frekwencję (przyczyna), to nie wyprowadzasz nowych zagadnień (skutek).

To podejście rodziców sprawia że to tak wygląda, skoro dziecko ma już oceny wystawione to znaczy rok zaliczony nie trzeba wysyłać do szkoły. Jakoś koniec 1 semestru wygląda inaczej...

0
Panczo napisał(a):

@Spine: jakich konsekwencji? Przecież rodzice usprawiedliwiają te nieobecności...

No to przy nagłym obniżeniu frekwencji niech rodzice osobiście usprawiedliwiają. Takie sytuacje są podejrzane i powinny być poważnie traktowane. Wiesz jak działają szkoły w Anglii? Tam się za takie rzeczy płaci kary!

0
Panczo napisał(a):

Czy zmarnują pół dnia to zależy tylko od nich, a nie od frekwencji.

A co mają robić jeżeli już muszą siedzieć na "lekcjach"? Ani na takich lekcjach spokojnie, ani nie ma na nich dostępu do odpowiednich źródeł wiedzy. Może z wyjątkiem google, ale nadal nie ma spokoju więc nawet artykułów ciekawych nie poczyta :)

1

@Spine: rozmawiamy o różnicach w polskim systemie edukacji na tle innych?

@TheRottenCookie Moja starsza córka jest w LO na rozszerzeniu biol-chem, nauczyciele maturalnych przedmiotów polski/biologia/chemia/angielski/matematyka, podczas takich zajęć z niską frekwencją rozwiązują z obecnymi zadania maturalne z lat ubiegłych. To jest czas stracony?

Mój syn kończy 8 klasę, ma ostatnie chwile z "ekipą z podstawówki" zanim się rozejdą do innych szkół. Więc spędza z nimi czas. To jest czas stracony?

Moja młodsza córka jest w 3 klasie i na lekcjach ma zajęcia kreatywne, w domu pewnie by siedziała przed telewizorem/komputerem. To jest czas stracony?

Czegoś nie rozumiem @Spine w pierwszym poście wyczuwam dezaprobatę do takiego stanu rzeczy. Moje zdanie jest takie, że rodzice traktują szkołe jak maszynke do ocen (z obserwacji z zebrań) i jak jest już po konferencji kwalifikacyjnej, to pozwalają na wagary swoim pociechom. Ja stoję na stanowisku, że obowiązek szkolny trzeba wypełnić i moje dzieci w końcówce roku chodzą do szkoły. Teraz jest błędne koło: dzieci nie chodzą bo nie widzą sensu, nauczyciele maja związane ręce bo nie ma kogo uczyć. Wyjście proste: jak będzie frekwencja to będzie można wymagać od szkoły, jak nie to jest jak jest.

Ja codziennie dostaje wiadomości (dziennik elektroniczny) od wychowawcy i dyrekcji o przysylanie dzieci do szkoły. Skutek żaden...

0

Mi się podobały te ostatnie tygodnie roku szkolnego.
Mało osób, z nauczycielami mogłeś pogadać na ziomeczku, robiłeś co chciałeś - wyjście na fajkę w trakcie lekcji no problem - słoneczko, ciepełko.
Mimo, że nie musiałem tam przychodzić to przychodziłem i miło wspominam :)

4

Omg co za stare dziady, ja się cieszę, że nie musiałem chodzić do szkoły jak były na lekcjach 3 osoby... Oceny wystawione, zajęcia odrobione i najczęściej w szkole nudy. Albo włączony jakiś nudny film albo gadanie z kolegami przez całą lekcję (spoko raz można ale przez cały tydzień siedzieć i gadać?)

0

@Spine: To jest wina nauczycieli że są tak nudni ze swoim materiałem i tak denerwują tych młodych ludzi że jak już nie ma przymusu siedzieć w szkole to nie chcą oglądać nauczycieli. Druga sprawa jest taka że nie każdy ma wewnętrzną potrzebę uczenia się wszystkiego co go otacza. Dla niektórych 3 na maturze jest spoko.

Zgodzę się z przedmówcami ze czas spędzony z rówieśnikami to nie jest czas stracony. Po prostu dzieciaki mają dość po całym roku i wolą sobie iść w plener na pifko. My w pracy mamy ustawowo 20-26 dni wolnego w ciągu roku. I możemy wziąć je wolne w dowolnym dniu. Który rodzic robi podobnie w stosunku do swoich dzieci? Dziecko nie może przyjść i powiedzieć "a dziś to bym sobie wziął na żądanie bo wyszła nowa gra".

0
Panczo napisał(a):

@Spine: rozmawiamy o różnicach w polskim systemie edukacji na tle innych?

Rozmawiamy o tym, że u nas coś powinno się zmienić, żeby wychować zarówno dzieci, jak i rodziców. Podałem przykład takiej zmiany, która jest już gdzieś wdrożona...

Teraz jest błędne koło: dzieci nie chodzą bo nie widzą sensu, nauczyciele maja związane ręce bo nie ma kogo uczyć. Wyjście proste: jak będzie frekwencja to będzie można wymagać od szkoły, jak nie to jest jak jest.

Moja Pani z geografii w podstawówce w takich sytuacjach zawsze powtarzała, że do lekcji wystarczy jeden uczeń i jeden nauczyciel.

Ja codziennie dostaje wiadomości (dziennik elektroniczny) od wychowawcy i dyrekcji o przysylanie dzieci do szkoły. Skutek żaden...

Naprawdę nie wiesz jak można wymusić frekwencję? Inaczej niż prośbami...
Zamiast robić konferencję z takim wyprzedzeniem, niech nauczyciele przygotowują uczniów przez tydzień do kartkówek, które będą w następnym tygodniu.
Jak nie będą chodzić, to sobie popsują oceny :]

Zdaję sobie sprawę, że pewnie by trzeba zmodyfikować trochę prawo (?), ale przecież tutaj chodzi o funkcję wychowawczą szkoły!

Moje zdanie jest takie, że rodzice traktują szkołe jak maszynke do ocen (z obserwacji z zebrań) i jak jest już po konferencji kwalifikacyjnej, to pozwalają na wagary swoim pociechom.

A studenci traktują uczelnię wyższą jak zawodówkę. Ale czy to uczelnia wyższa powinna się dostosować, czy studenci?
Niech posypią się braki promocji do następnej klasy. Niech obniżą się oceny (skoro to trafia do rodziców). Niech termin konferencji będzie znacznie bliżej zakończenia roku szkolnego.

Przez patologiczną większość, garstka uczniów, która chodzi do szkoły, z czasem zostanie zepsuta...

1

Sporo materiału w szkole jest nieprzydatnego i młodzież uczy się tylko, żeby zdać. Jak można spędzić czas z rówieśnikami, nad wodą, albo przy konsoli zamiast uczyć się o mitochondriach to taki jest wybór.

4

@Spine: Tylko tej chęci zmian nie ma... wśród rodziców. Nie wiem czy masz doświadczenie, ale chodzę na wywiadówki i widzę jak gaszona jest wszelka chęć przekazywania wiedzy przez nauczycieli.

Cyklicznie słyszę, ze trzeba odpisywać się pod wnioskiem zmiany nauczyciela, bo za ostry, za duzo wymaga itd. Mozna się zdziwić. Zmiana terminu klasyfikacji nic nie zmieni, bo będzie stado rodziców, którzy jak chodzili do szkoły to dało się szybciej oceny wystawić. Politycznie też jeżeli chodzi o reformy to spieramy się czego uczyć, a nie jak. Rozwiazaniem jest wyjście z modelu pruskiego, ale nie bardzo wierzę w mądrość rządzących, aby dogadali się i ustalili plan na lata, niezależnie kto będzie przy władzy.

0
Panczo napisał(a):

@TheRottenCookie Moja starsza córka jest w LO na rozszerzeniu biol-chem, nauczyciele maturalnych przedmiotów polski/biologia/chemia/angielski/matematyka, podczas takich zajęć z niską frekwencją rozwiązują z obecnymi zadania maturalne z lat ubiegłych. To jest czas stracony?

Mój syn kończy 8 klasę, ma ostatnie chwile z "ekipą z podstawówki" zanim się rozejdą do innych szkół. Więc spędza z nimi czas. To jest czas stracony?

Moja młodsza córka jest w 3 klasie i na lekcjach ma zajęcia kreatywne, w domu pewnie by siedziała przed telewizorem/komputerem. To jest czas stracony?

To zależy. Mnie na przykład matura nie obchodziła i wolałbym w tamtym okresie w LO spędzic ten czas inaczej. Ze względu na mase obowiązków (wieś) i słabe warunki w domu mógłbym ten czas którego i tak miałem niewiele wykorzystać znacznie lepiej :)

Zależy od tego czy tego chcą lub jest im to potrzebne

1
Spine napisał(a):

Gdyby ta cała konferencja była dzień przed zakończeniem roku szkolnego, to może coś by poprawiło?

Nie, u nas w LO tak jest i chodzenie na lekcje jest bezsensowne, co robi zdecydowana większość uczniów. Jedyna lekcja na którą opłaca się chodzić jest matematyka bo realizujemy dalej materiał (chociaż i tutaj frekwencja wynosi 40%), reszta to marnowanie czasu.

3

Podobno w Niemczech jest tak, że przez ostatni tydzień dzieciaki nie chodzą do szkoły i nauczyciele w spokoju odwalają papierologię bez konieczności puszczania im filmów i zerkania na nich jednym okiem.

2

Jest to swego rodzaju psychologiczne zjawisko szerzej opisywane w książkach, ale mniej więcej jest to taki efekt że już wiesz że przechodzisz dalej, Twój umysł podświadomie wie, że już nie musisz się wysilać, więc wrzucasz na luz, co patrząc z ewolucyjnego punktu jest lepsze dla Twojego bytu na tej planecie. Zużywasz mniej energii, wydzielasz mniej stresu i tak dalej...

To jest ten sam efekt, że jakbym Ci teraz przelał 50 milionów na konto to byś automatycznie wyszedł z roboty i podziękował wszystkim, wyjechał nad ocean i delektował się w hamaku czytając książkę.

0

Nie pamiętam żebym olewala, zajęć i tak nie było, a nauczyciele wypełniali druczki i z reguły byli pochłonięci papierami. Zwłaszcza w liceum sama płynnie przechodziłam z obowiązku szkolnego do pracy. Natomiast w pierwszej klasie liceum dostałam od lekarza allertec na alergię i wtedy pierwszy tydzień czerwca spałam po 15h na dobe. Nie było szans na jakiekolwiek pojęcie do szkoły. Dopiero po odstawieniu pojawiłam się w szkole.

0
kate87 napisał(a):

Nie pamiętam żebym olewala, zajęć i tak nie było, a nauczyciele wypełniali druczki i z reguły byli pochłonięci papierami.

No właśnie. Czy nie lepiej, żeby oficjalnie takie coś robić? Po co zakłamywać rzeczywistość?

Skoro jest potrzeba przeznaczenia czasu na papierki, to niech jasno ktoś powie: "W tym tygodniu zajęć nie ma, do zobaczenia na rozdaniu świadectw!".

A nie, żeby uczeń miał dylemat, iść, czy nie iść...
Ja jak głupi chodziłem, ale było tak jakoś niezręcznie, kiedy nikogo innego nie było, albo np. była nas trójka/czwórka...

Swoją drogą, czy nauczyciele mają te papiery wypełniać w czasie zajęć, czy też oszukują system, bo np. powinni na to wykorzystywać swoje godziny pracy poza prowadzeniem zajęć?

0

Są różne pomysły do czego ma być szkoła. Pytanie czy i jak to zmienić, czy np. dać szkołom wolną rękę i robić egzaminy państwowe co roku z podstaw? Wtedy każdy by sobie wybierał, jakie zarządzanie i jakie zasady preferuje. Kogoś denerwuje że jego dzieci 'marnują' ostatnie 2 tygodnie, kogoś innego np. proporcje czy ilość przedmiotów.

Są też kraje w których zawód nauczyciela pensja nie jest okazją do żartów w "Dniu świra". Szkoły społeczne z mniejszym zagęszczeniem to jest objaw że coś jest nie tak. Mamy za to 2 miliardy rocznie na kościół, 2 miliardy na TVP, na budowanie stadionów i masę innych bzdur.

To co mnie denerwowało: siedzenie w klasie z przedmiotu z którego jesteś na tyle dobry albo nauczyciel na tyle mający wszystko gdzieś, że nic nie wynosisz. Jak tylko oceny przestały się liczyć do wskakiwania na kolejne poziomy a liczyły się egzaminy pod koniec, a było to w liceum, to zacząłem przychodzić na 60-70% zajęć - ustawowo wystarczało 50%, więc tyle stykało żeby mieć zapas.

Co do samego problemu tych ostatnich tygodni - argument o integracji klasy - integrować wolałem się na podwórku czy na jakiś zajęciach albo zaprosić kumpli na konsole - IMO lepiej wysłać uczniów na jakąś wycieczkę z wfistą, jak już odpuszczamy z materiału.

2

bo szkoła jest bezuzyteczna? Sam odpuszczałem praktycznie cały czerwiec by napierdalac w cs'a/lol'a

0
Spine napisał(a):

Swoją drogą, czy nauczyciele mają te papiery wypełniać w czasie zajęć, czy też oszukują system, bo np. powinni na to wykorzystywać swoje godziny pracy poza prowadzeniem zajęć?

Na ile mogę zaobserwować nauczyciele przez ostatni tydzień wypełniają papiery na okrągło ;)

3

Bez sensu. Lepiej odpuscic na samym poczatku :)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1