Najlepiej było by mieć specjalistów, którzy mają doświadczenie komercyjne... ale w "biznesie" zarobią oni wielokrotnie więcej niż pracując na uczelni publicznej, w jaki zatem sposób ich zachęcić, aby pracowali tutaj?
Na UWr są kursy stricte technologiczne prowadzone przez doświadczonych programistów (najczęściej nie na szeregowych stanowiskach) z firm IT. To kilka godzin w tygodniu, pewno nie mają z tego kokosów, ale myślę, że robią to, bo:
- chcą coś zrobić społecznie;
- dla wpisu w CV (w końcu nie każdy może się pochwalić tym, że uczył innych);
- przy okazji mogą wyłowić jakieś talenty do swoich firm.
Dodatkowo pracownicy nie są rozliczani z dydaktyki, liczy się praktycznie tylko praca naukowa.
No i dlatego rozsądne jest rozdzielenie naukowców od dydaktyków.
Problem wymaga rozwiązań systemowych. a obawiam się braku woli/mocy politycznej.
Ja bym raczej rzekł, że wyobraźni i rozumu. Ale z drugiej strony, skoro UWr może to robić w obecnym systemie, to co jest nie tak z resztą uczelni?
No i ogólnie, to offtop się zrobił, bo ten wątek miał być o nepotyzmie na AGH. Tylko w przypadku tej afery wszystko zadziałało w porządku, gość doktoratu z plagiatu nie dostał mimo tatusia. Jedyne co złe, to to, że cała ta mafia ciągle tam pracuje. No, ale to już niech się wstydzą absolwenci AGH.