"Jakość" na polskich uczelniach. Jak niby ma być dobrze?

1

Zauważyłem że w wątku o napływie juniorów temat zszedł trochę na studia, akurat tak się złożyło że niedawno czytałem pewien tekst w którym przewijają się realia budowania kadry naukowej na "czołowej" uczelni w kraju, na przykładzie właśnie informatyki. Trochę długie ale polecam, w tle znane nazwiska ;)

"Rodzinny doktorat"
https://prenumeruj.forumakademickie.pl/fa/2018/01/rodzinny-doktorat-cz-i/

0

A konkretny zarzut to?
Bo, że ciągle panuje nepotyzm, to raczej żadna nowość.

0

z drugiej uczelnie oszczędzają na przedmiotach "programistycznych" bo są najdroższe, stąd widzę w programie uczelni szkolenia bhp, wychowanie fizyczne, przedmioty humanistyczne, społeczne, miernictwo, fizyke, historię informatyki, etykę i inne chore akcje...

3

Przecież to są wymogi wynikające z obowiązującego prawa, a nie oszczędność uczelni. :|

0

Ale afera, ktoś się pożarł w rodzinie i szambo wybiło :) Każdy kto studiował to wie że "rodzinna atmosfera" na uczelni bynajmniej nie odnosi się do sympatycznego nastawienia.

0

Jeśli mówimy o informatyce to porównując do znajomych studiujących w Danii i UK, w Polszy mamy za mało praktycznego zastosowania zdobywanej wiedzy, zarówno z przedmiotów matematycznych (zastosowanie matmy w informatyce, modele matematyczne) jak i oczywiście informatycznych (np. poprzez projekty). Poza tym, od 2 semestru powinno być więcej projektów 2-3 osobowych na zaliczenie (zamiast kolokwiów) + prezentacja i odpowiedzi na pytania prowadzącego(+skill umiejętności miękkie). W Polszy brakuje fajnych specjalizacji - bardzo mało publicznych szkół wyższych oferuje specjalizacje związaną z programowaniem gier, aplikacji mobilnych czy grafiki, a tylko jeden uniwersytet publiczny oferuje specjalizacje związaną z technologiami internetowymi i mobilnymi (asp.net, javaEE, php, android).
Niestety, na większości uczelni jest przestarzały program, który można podsumować tak:
matma + (C++) + podstawy Java + masa teorii (bez praktycznego zastosowania, na zasadzie zakuj-zdaj-zapomnij).

Więc jak poprawić jakość na polskich uczelniach? zmieniając program, wymagania względem studenta i doszkalając pracowników (którzy czasami sami nie wiedzą o czym mówią). Co z Polską mentalnością jest mission impossible.

1

W Polszy brakuje fajnych specjalizacji - bardzo mało publicznych szkół wyższych oferuje specjalizacje związaną z programowaniem gier, aplikacji mobilnych czy grafiki, a tylko jeden uniwersytet publiczny oferuje specjalizacje związaną z technologiami internetowymi i mobilnymi

Serio? Specjalizacje bardzo często wchodzą dopiero na II stopniu i wydawało mi się, że "mobilne" czy "internetowe" to taka podstawa. Może to w taki wypadku tylko u mnie takie nowości... W każdym razie - pamiętaj, aby się nie sugerować nazwami specjalności (ani przedmiotów) - ja osobiście studiowałem kiedyś "Narzędzia Gospodarki Elektronicznej", a były to de facto "Aplikacje internetowe" ;-)

doszkalając pracowników (którzy czasami sami nie wiedzą o czym mówią)

Najlepiej było by mieć specjalistów, którzy mają doświadczenie komercyjne... ale w "biznesie" zarobią oni wielokrotnie więcej niż pracując na uczelni publicznej, w jaki zatem sposób ich zachęcić, aby pracowali tutaj? Dodatkowo pracownicy nie są rozliczani z dydaktyki, liczy się praktycznie tylko praca naukowa. Takim faktem, że prowadzący aktualizuje zajęcia, aby pracować na najnowszej odmianie technologii, a nie na czymś sprzed 10 lat nikt "z góry" się nie zainteresuje. Pośrednio wynika to z faktu, że "uczelnia to nie szkółka programowania".

Problem wymaga rozwiązań systemowych. a obawiam się braku woli/mocy politycznej.

0
Ktos napisał(a):

Najlepiej było by mieć specjalistów, którzy mają doświadczenie komercyjne... ale w "biznesie" zarobią oni wielokrotnie więcej niż pracując na uczelni publicznej, w jaki zatem sposób ich zachęcić, aby pracowali tutaj?

Na UWr są kursy stricte technologiczne prowadzone przez doświadczonych programistów (najczęściej nie na szeregowych stanowiskach) z firm IT. To kilka godzin w tygodniu, pewno nie mają z tego kokosów, ale myślę, że robią to, bo:

  • chcą coś zrobić społecznie;
  • dla wpisu w CV (w końcu nie każdy może się pochwalić tym, że uczył innych);
  • przy okazji mogą wyłowić jakieś talenty do swoich firm.

Dodatkowo pracownicy nie są rozliczani z dydaktyki, liczy się praktycznie tylko praca naukowa.

No i dlatego rozsądne jest rozdzielenie naukowców od dydaktyków.

Problem wymaga rozwiązań systemowych. a obawiam się braku woli/mocy politycznej.

Ja bym raczej rzekł, że wyobraźni i rozumu. Ale z drugiej strony, skoro UWr może to robić w obecnym systemie, to co jest nie tak z resztą uczelni?

No i ogólnie, to offtop się zrobił, bo ten wątek miał być o nepotyzmie na AGH. Tylko w przypadku tej afery wszystko zadziałało w porządku, gość doktoratu z plagiatu nie dostał mimo tatusia. Jedyne co złe, to to, że cała ta mafia ciągle tam pracuje. No, ale to już niech się wstydzą absolwenci AGH.

0

Zadziałało? Sprawa się rypła bo w tryby wszedł jakiś konflikt rodzinny. Przecież gdyby upór tego braciszka nie wyszedł poza salę gdzie broniono pracy to wszystko by przyklepano tylko niesmak by pozostał ;)

Zresztą i to się wyciszy - doktoracik zrobi się na jakiejś zaprzyjaźnionej uczelni, pracę może tym razem napisze tatuś a po kilku latach powrót do "rodzinnej" uczelni bo za błędy młodości nie można karać na całe życie.

Normalnie gościu za takie coś byłby spalony zawodowo i miał wilczy bilet jeśli chodzi o karierę akademicką.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1