Niczego się nie uczę na studiach

0

Chodzi glownie o przedmiot programowanie w C++, cala nauka polega na wykladzie, gdzie profesor pokazuje milion slajdow ktorych nikomu się nie chce sluchac, 0 praktycznych przykladow jak dobrze pisac kod, jak sa lobarotoria to prowadzacy pokaze jakis przyklad jak stworzyc klasę lub jakis enum i tyle, pozniej daja skomplikowane zadania za ktore nikt nie wie jak się zabrac i każą googlowac zeby to rozwiazac, chcialbym zrozumiec jak pisac dany kod a nie googlowac i kopiowac od jakis typow z Indii bo nie wiem jak poprawnie programowac. Czuje ze bez dodatkowych kursow się nie obejdzie, nawet jakiegos lzejszego przykladu nie pokaza jak rozwiazac podobny problem zeby moc sie zabrac za te trudniejsze. Znam cala skladnie dobrze ale nie wiem jak to wykorzystac do rozwiazania danego problemu, zaraz koniec roku i zaczyna sie programowanie w javie a ja ledwo co c++ ogarniam. Czy to normalne na studiach, jak u was to wyglądało?

0

Oczekiwanie że ktoś cię nauczy to złe podejście. Studia mogą pokazać ci różne rzeczy na które możesz spojrzeć, sam musisz się nauczyć jak to wykorzystać. Tutaj nie ma szczególnie rozróżnienia na lepsze i gorsze kierunki, ja studiowałem na ponoć jednym z lepszych w kraju i działało to podobnie - zresztą w pracy też to tak wygląda.

6

To normalne. Oczekiwania mijają się z rzeczywistością studiów.

Ludzie oczekują, że studia mają przygotowywać do pracy, a tymczasem studia przygotowują do dalszego studiowania...

Ludzie oczekują, że studia nauczą ich programować, a one tego nie robią :D

Moim zdaniem przed wyborem takiego kierunku powinieneś już mieć za sobą jakiś bagaż doświadczeń. Ja pierwsze kroki w programowaniu stawiałem w 6 klasie podstawówki i na studiach przedmioty programistyczne to była dla mnie formalność.

1

Studia to loteria, można trafić w danym przedmiocie zarówno na fachowców i zapaleńców, chętnie dzielących się wiedzą jak i zatruwających życie leśnych dziadów. W tym drugim przypadku, jeżeli dany przedmiot jest tym, który akurat cię interesuje, to na stronie przedmiotu masz syllabus, a w syllabusie literaturę i wypadałoby ją przerabiać, a nie wyjść z deszczu pod rynnę i zamieniać polskiego nudziarza na hinduskiego youtubera. Googlowanie pomaga jedynie wtedy, gdy ma się już pewne obycie i poznane podstawy, aby w ogóle umieć te wygoglowane informacje przetrawić, przekształcić i zastosować.

A jak cię nie interesuje, to przerób jakiś minimum tutorial (od groma w Internecie), po czym standardowe ZZZ + Panda3.

8

Niczego się nie uczę na studiach

Ale wiesz ze to tylko twoja wina? xD Studia polegają na... studiowaniu. Studiowanie odbywa się samodzielnie :) Zajęcia i ludzie na uczelni są po to, zeby pokazać kierunki i podstawy i ewentualnie rozwiać wątpliwości i odpowiedzieć na pytania.

0 praktycznych przykladow jak dobrze pisac kod

Bo chyba nie od tego ten przedmiot jest? Czym innym jest nauka programowania, czym innym nauka inzynierii oprogramowania a zupełnie czym innym jest nauka składni języka. To trochę jakby narzekać że na kursie językowym nie uczą cię jak napisać książkę.

pokaze jakis przyklad jak stworzyc klasę lub jakis enum i tyle, pozniej daja skomplikowane zadania za ktore nikt nie wie jak się zabrac i każą googlowac zeby to rozwiazac

jw, nauka składni języka a nauka programowania to są zupełnie różne aspekty :)

Znam cala skladnie dobrze ale nie wiem jak to wykorzystac do rozwiazania danego problemu

Umiesz angielski? A umiałbyś napisać ciekawą książkę po angielsku? Taka jest różnica. Dziwi mnie że nie macie równolegle przedmiotów w stylu wstęp do programowania albo chociażby algorytmów, które byłby nastawione bardziej na to jak używać języka.

zaczyna sie programowanie w javie a ja ledwo co c++ ogarniam.

Przed chwilą pisałeś że język znasz dobrze, więc jak to jest? :)

Czy to normalne na studiach, jak u was to wyglądało?

Tak jak pisałem na początku: studia na tym polegają że na zajęciach pokażą ci jak napisać klasę, a ty potem masz X godzin samodzielnie rozwijać tą umiejętność. Przecież tak samo masz z dowolnymi innymi zajęciami. Pokażą ci na jakiejś Analizie jak policzyć prostą pochodną czy całkę a potem musisz sam w domu stukać zadania żeby się w tym wprawić i wyrobić sobie intuicje.

12
Zing napisał(a):

Oczekiwanie że ktoś cię nauczy to złe podejście. Studia mogą pokazać ci różne rzeczy na które możesz spojrzeć, sam musisz się nauczyć jak to wykorzystać.

Oczekiwanie, że ktoś go nauczy to słuszne podejście, tyle że niestety nie w Polsce. Za granicą dobrzy nauczyciele potrafią zaangażować studentów, sensownie ułożyć program itp. W Polsce panuje niestety mit "samouków i nieuków", że żeby kogoś nauczyć pływać trzeba go wrzucić na głęboką wodę, i temu podobne bzdury. Mamy więc system który zmusza studentów do pakowania energii (jeśli w ogóle ją mają) w zdobywanie wiedzy, którą ich rówieśnicy za granicą dostają ładnie podaną, a swoją energię mogą wtedy wykorzystywać dużo bardziej kreatywnie. W efekcie, mimo rzekomego talentu w IT Polacy, już jako absolwenci, dyskontują go w niewielkim stopniu, nie tworzą zbyt wielu firm, rozwiązań, patentów.

1

Rozumiem Twój ból, byłem widziałem. Nie wydaje mi się, by problem tkwił w podejściu "ale oni mnie nie uczą". Problem wynika z faktu, że "oni nawet nie pokazują tego co warto zobaczyć". Na studiach można przepalić dużo czasu jeśli nie obudzisz w sobie buntownika i eksploratora w jednym :-P

Tu kilka uwag dla autora:

  1. Jeśli chciałbyś się rozwijać poprzez tworzenie i wymyślanie programów - w tym celu jedyne co może Ci pomóc to założenie własnej firmy, tylko uważaj by nie zbankrutować wcześniej nim się rozkręcisz i nie zapomnij szukać klientów.

  2. Na studiach myślą inaczej i tam programowanie jako tako widziane jak machanie łopatą.

Będąc na studiach nie musisz wszystkiego umieć.., po prostu delektuj się, orientuj się w tematach i kosztuj rzeczy jakie łechtają Twoje ego / zainteresowania.

Twoja największa przewaga na tych studiach właśnie polega na tym, że będziesz przyciskany tematami, które większość osób zainteresowanych programowaniem nawet nie tknie, gdyby im płacono +10zł więcej od godziny. W ten sposób może uda zwrócić Ci się uwagę na coś co być może jest przydatne. Może IT połączysz wtedy jeszcze z innym kierunkiem?

Dzięki temu będziesz mieć dodatkowy filtr na szukanie pracy, z ciekawszymi problemami, obliczeniami, umm.. łazikami, i tu raczej samo programowanie którym się przejmujesz to akurat najmniejszy problem.

  1. Trzecia opcja to znalezienie pracy i raczej zostanie Ci głównie praca odtwórcza, klepanie, także żadna rewelacja, wystarczy Ci mózg małpy, jakiś schemat do powielania np. Spring i jężyk kompilowalny np. java lub TS jeśli docelowo marzy Ci się układanie formularzy. Natomiast rozwój w oparciu o jedną technologię z czasem sprawia, że im lepszy w niej jesteś tym częściej masz przed sobą coraz słabszy kod.

Jak widzisz wszystkie 3 ścieżki mogą rozczarować, a to co masz przed sobą to dopiero początek :D Oczywiście jak jesteś pracowity, masz głowę itp to niezależnie co wybierzesz możesz stać się gwiązdą - także nie wszystko jeszcze stracone!

0

Nie chodziłem na studia informatyczne, ale już od dawna wiem po relacjach innych, jak wygląda nauka programowania na takich studiach i że na studia informatyczne raczej nie powinno się iść w celu nauki podstaw programowania. Można iść dla nauki matmy, algorytmów itp. ale tam nikt cię nie nauczy pisać w C++ czy w innym języku, prędzej nauczą złych nawyków (np. zadania z OOP to porażka. Każą zawsze robić coś używając dziedziczenia, nawet jak to w ogóle nie pasuje).

Poza tym cała wiedza ze studiów informatycznych jest w necie i w książkach, więc jak ktoś faktycznie chce się czegoś nauczyć, to nie musi w ogóle studiować (chyba, że zależy mu na prestiżu, statusie społecznym, który jest związany z posiadaniem wyższego wykształcenia).

Więc pytanie, czy chcesz się czegoś nauczyć, czy zależy ci na papierku albo na samej czynności studiowania (chociaż w dobie pandemii i zajęć zdalnych to też żadna przyjemność chyba).

Jak to pierwsze, to musisz i tak się sam nauczyć tego, czego nie zrozumiesz/nie nauczą cię na studiach.

zaczyna sie programowanie w javie a ja ledwo co c++ ogarniam

Ale przecież nie chodzi o to, żeby zrozumieć, tylko, żeby zaliczyć przedmiot :D Studia w Polsce są dla wykładowców, żeby mieli pracę, a student ma zaliczyć i tyle.

Studia to loteria,

studia, studia to loteria, której nigdy nie masz dosyć ;) Wczoraj pusty pusty usos, jutro pusty pusty umysł...

4

@Shalom:
Ja myslę, że tutaj jest widoczna różnica między Wami w kontekście tego jakie bodźce na Was oddziaływały w okresie młodzieńczym :P. Gość po prostu nie ma dobrze wyrobionych nawyków związanych z samodzielną nauką, co jest niesamowitą barierą na tym poziomie edukacji. Ciężko to zrozumieć, bo Wasze myślenie zupełnie od siebie odbiega. Ja sam byłem na jego miejscu (i nawet chyba do końca z tego nie wyszedłem) i mimo że trochę od tego odbiegłem, to już mi jest ciężko przypomnieć sobie jak to kiedyś było. To tak jak dziwienie się, że bezdomny jest bezdomny. Przecież w każdym większym mieście są noclegownie, wystarczy nie pić, ogarnąć się tam, dostać robotę w jakimś Amazonie i po kilku miesiącach masz jakieś właściwe oszczędności i możesz sobie układać życie, elo. Na logikę to wystarczy wziąć się za siebie, a jednak ludzie dalej tymi bezdomnymi są, bo liczy się to, co jest w głowie.

1
GutekSan napisał(a):
Zing napisał(a):

Mamy więc system który zmusza studentów do pakowania energii (jeśli w ogóle ją mają) w zdobywanie wiedzy, którą ich rówieśnicy za granicą dostają ładnie podaną, a swoją energię mogą wtedy wykorzystywać dużo bardziej kreatywnie.

Imo, gdyby prowadzący prowadzili za rączkę każdego, ładnie pokazując rozwiązanie danego problemu krok po kroku, to w przyszłości ,gdy student spotka dany problem lekko zmodyfikowany bądź całkowicie inny (nie omawiany na studiach) to nie będzie potrafił go rozwiązać. I co wtedy? Pretensje, że nie nauczyli go na studiach? Niewspominając o zmianach danej technologii. To tak jakby tłumacz po translatoryce miał pretensje, że nie nauczyli go tłumaczyć, tylko pokazywali gramatykę opisową + słownictwo. Druga sprawa, że program studiów jest ograniczony skończoną ilością godzin.

Całe nowoczesne szkolnictwo (nie tylko wyższe, nie tylko IT) idzie w kierunku wyszukiwania wiedzy i posługiwania się zasobami, a rezygnuje z kucia na pamięć (co się da). Zlukajcie sobie przykładowe programy nauczania. Można tam znaleźć np. zapoznanie z Khan Academy.

7
Descendant napisał(a):

Niczego się nie uczę na studiach

I to by była odpowiedź na Twoje problemy. Właśnie, niczego sam się nie uczysz. :/

3

@TheLearner:
Imo, gdyby prowadzący prowadzili za rączkę każdego, ładnie pokazując rozwiązanie danego problemu krok po kroku, to w przyszłości ,gdy student spotka dany problem lekko zmodyfikowany bądź całkowicie inny (nie omawiany na studiach) to nie będzie potrafił go rozwiązać. I co wtedy? Pretensje, że nie nauczyli go na studiach?

Tak, poza tym rozkładanie ręcę, tłumaczenie, że "Przecież tego SIĘ NIE DA zrobić", i pokazywanie tutoriali pisanych przez gimnazjalistów "A na medium tak robią to czemu my nie możemy :P"

2

No to po co w ogóle ten wykładowca, skoro z góry zakładacie, że gość ma totalnie wszystko robić sam? Przecież to na ogół na uczelniach nie wygląda to tak, że pokazuje w jaki sposób dochodzi do jakichś rozwiązań, opisuje sposób myslenia, którym on się kierował, a po prostu wyprowadza jakiś dowód albo robi dwa przykłady i potem każe napierdalać listę zadań, której osoba nienauczona się uczyć po prostu nie jest w stanie zrobić, bo nie jest w stanie jej zwyczajnie zacząć.

2

Jak pisali ludzie wcześniej.
Studia polegają na przygotowywaniu do prac dyplomowych. Coś jak liceum które cię przygotowuje do zdania matury.
Na studiach leci się na 3.0. Szkoda twojego czasu na kucie do kolokwium.
Im wcześniej to załapiesz tym lepiej :D

0

Najlepszy wykładowca to połączenie dwóch urządzeń:

  • skryptopisarki,
  • spawdzarki zadań.

Mam nadzieję, że jak moje dzieci dzieci pójdą na studia, będzie to już zautomatyzowane i owe maszyny zastąpią one leśnych dziadków.

Follow up:
W sumie żyjemy w czasach, gdzie skrypty GOD-tier są publicznie dostępnie. Brakuje tak naprawdę tylko tych sprawdzarek.

3
ToTomki napisał(a):

No to po co w ogóle ten wykładowca, skoro z góry zakładacie, że gość ma totalnie wszystko robić sam? Przecież to na ogół na uczelniach nie wygląda to tak, że pokazuje w jaki sposób dochodzi do jakichś rozwiązań, opisuje sposób myslenia, którym on się kierował, a po prostu wyprowadza jakiś dowód albo robi dwa przykłady i potem każe napierdalać listę zadań, której osoba nienauczona się uczyć po prostu nie jest w stanie zrobić, bo nie jest w stanie jej zwyczajnie zacząć.

Nie wiem jak u was było, ale u nas na uczelni wykładowca miał od 60 do 90 ludzi na roku (w zależności od przedmiotu) - nie da się zrobić indywidualnego podejścia przy takiej grupie. Czyli wykładowca realizuje program. Na laboratoriach to już bardziej, bo grupy są mniejsze. Ale laboratoria z reguły prowadząc doktoranci za stypendium i nauczenie studentów nie jest ich celem. No i na koniec w grupie tych 90 osób może 10 chciało się nauczyć.

6

No to po co w ogóle ten wykładowca, skoro z góry zakładacie, że gość ma totalnie wszystko robić sam?

@ToTomki:

  1. Żeby pokazać czego można się uczyć ale to student wybiera tematy które go interesują mniej (i tylko je zaliczy) i takie które interesują go bardziej (i np. zrobi z nich później prace dyplomową, publikacje czy specjalizacje).
  2. Żebyś mógł przyjść i spytać o coś jeśli masz problem
  3. Żeby ktoś sprawdził czy zrozumiałeś zagadnienie (np. sprawdzając twoje zadania czy projekty)

Jasne że są w internecie materiały z których możesz się "uczyć", ale jak trafisz na problem to nie będzie miał kto ci wyjaśnić i w sumie nie będziesz wiedzieć czy zrozumiałeś i dobrze coś robisz.

Studia polegają na przygotowywaniu do prac dyplomowych.

@Korges: ? To jakaś totalna bzdura. Przedmioty związane z pracą dyplomową to będziesz miał może 2-3, a sporo osób (szczególnie na informatyce) pracy dyplomowej w ogóle nie broni.

skryptopisarki

@dedicated: To powodzenia jak będziesz miał problem ze zrozumieniem jakiegoś zagadnienia i będziesz chciał to z kimś skonsultować :) Albo gdybyś chciał się wkręcić w jakieś tematy badawcze.

Smuci mnie że tak wiele osób w tym wątku zupełnie rozmija się z ideą studiowania. Mam nadzieje że kiedyś odkryjecie że studiujecie dla siebie i uczycie się dla siebie, a nie dla mamy albo dla pani w szkole. Część ludzi odkrywa to jeszcze przed pójściem na studia, ale jak widać nie każdy.

2
TheLearner napisał(a):

Imo, gdyby prowadzący prowadzili za rączkę każdego, ładnie pokazując rozwiązanie danego problemu krok po kroku, to w przyszłości ,gdy student spotka dany problem lekko zmodyfikowany bądź całkowicie inny (nie omawiany na studiach) to nie będzie potrafił go rozwiązać.

Wg mnie to nie działa wcale tak jak opisujesz. Właściwa edukacja to połączenie podawania pewnych rzeczy na tacy z zadaniami wymagającymi samodzielności, kreatywności. Przykład: każdy człowiek jest samoukiem jeśli chodzi o sztukę rysowania - pierwsze próby podejmujemy samodzielnie i spędzamy na tym w dzieciństwie całkiem sporo czasu. Okazuje się, że mało kto potrafi potem ładnie rysować, nawet ci co lubią. Jednocześnie wystarczy by ktoś w odpowiednim wieku zapoznał ich z podstawami kompozycji, zasadami perspektywy, światłocieniem i generalnie warsztatem rysowniczym, ich poziom by się podniósł. Dowodem na to są studenci architektury, którzy zazwyczaj przed studiami uczęszczają na takie zajęcia i potem rysują dużo lepiej niż przeciętny człowiek, a mając te umiejętności mogą skupić się na przelaniu pomysłu swojego wymarzonego domu na papier, zamiast męczyć się z prawidłowym narysowaniem prostopadłościanu.

Całe nowoczesne szkolnictwo (nie tylko wyższe, nie tylko IT) idzie w kierunku wyszukiwania wiedzy i posługiwania się zasobami, a rezygnuje z kucia na pamięć (co się da). Zlukajcie sobie przykładowe programy nauczania. Można tam znaleźć np. zapoznanie z Khan Academy.

A kto mówi w ogóle o kuciu czegoś na pamięć? Nie znam Khan Academy, ale znam parę kursów typu MOOC (Coursera). Zauważ, że te najwyżej oceniane, są w zasadzie prowadzone za rączkę - jest dużo przykładów, nie ma niezrozumiałych przeskoków ani założeń że ktoś powinien coś wiedzieć.

0

@GutekSan: to jest brak samodzielności i lenistwo. Nie ma na to żadnego innego wytłumaczenia. Niech się delikwent bierze do nauki a nie narzeka. Jak nie ogarnia samodzielnie to są kursy albo korepetycje. Jak nie ogarnie na czas to wyleci ze studiów bo nie umie - co będzie zresztą słuszne.

Przykład: każdy człowiek jest samoukiem jeśli chodzi o sztukę rysowania - pierwsze próby podejmujemy samodzielnie i spędzamy na tym w dzieciństwie całkiem sporo czasu. Okazuje się, że mało kto potrafi potem ładnie rysować, nawet ci co lubią. Jednocześnie wystarczy by ktoś w odpowiednim wieku zapoznał ich z podstawami kompozycji, zasadami perspektywy, światłocieniem i generalnie warsztatem rysowniczym, ich poziom by się podniósł.

Moi znajomi sami kupili sobie książkę, poczytali, poćwiczyli i po liceum poszli na ASP dalej rozwijać swoje umiejętności. W liceum nikt ich tego nie uczył - byli samodzielni ( słowo klucz ).

1
katakrowa napisał(a):

@GutekSan: to jest brak samodzielności i lenistwo. Nie ma na to żadnego innego wytłumaczenia.

To tylko Twoja opinia :)

Moi znajomi sami kupili sobie książkę, poczytali, poćwiczyli i po liceum poszli na ASP dalej rozwijać swoje umiejętności. W liceum nikt ich tego nie uczył - byli samodzielni ( słowo klucz ).

Znasz wartość dowodu anegdotycznego?
Mnie interesują wnioski dotyczące szerokich grup, a nie czyiś znajomi. Ale skoro już o nich mowa, skoro byli tacy samodzielni, to po cholerę w ogóle szli na ASP? Mogli przecież kupić więcej książek, uczyć się sztuki samodzielnie i zostać słynnymi na cały świat artystami.

3

Ja dzięki dostępowi do komputera pracuję teraz w IT, a gdyby nie to to pewnie skończyłbym na magazynie. A przecież bez komputera od rodziców mógłbym kosić trawniki, roznosić ulotki, zebrać kasę na książki od matmy, potem napisać dobrze maturę i uczyć się programowania w uniwersyteckiej pracowni. Wszystko się samodzielnie da zrobić, co niekoniecznie znaczy, że to jedyna słuszna droga i do tego najbardziej efektywna.

5
GutekSan napisał(a):

Oczekiwanie, że ktoś go nauczy to słuszne podejście, tyle że niestety nie w Polsce. Za granicą dobrzy nauczyciele potrafią zaangażować studentów, sensownie ułożyć program itp. W Polsce panuje niestety mit "samouków i nieuków", że żeby kogoś nauczyć pływać trzeba go wrzucić na głęboką wodę, i temu podobne bzdury. Mamy więc system który zmusza studentów do pakowania energii (jeśli w ogóle ją mają) w zdobywanie wiedzy, którą ich rówieśnicy za granicą dostają ładnie podaną, a swoją energię mogą wtedy wykorzystywać dużo bardziej kreatywnie. W efekcie, mimo rzekomego talentu w IT Polacy, już jako absolwenci, dyskontują go w niewielkim stopniu, nie tworzą zbyt wielu firm, rozwiązań, patentów.

+1

Licencjat robilem w PL na UW, magisterke za granica. Aktualnie nie moglbym studiowac w PL, po tym jak zobaczylem jak moga wygladac studia w innym kraju. Przede wszystkim podejscie do studenta to niebo, a ziemia. Podam kilka przykladow dla lepszego zobrazowania o co mi chodzi. Przyklady odnosza sie do wiekszosci, nie wszystkich co do jednego.

  1. W PL wykladowcy traktuja cie z gory, oczekuja szacunku tylko dlatego, ze sa profesorami, jestes dla nich "tylko" studentem. W PL to jest nie do pomyslenia, zeby wykladowca byl na tym samym "poziomie" co student, bo przeciez straci wtedy autorytet, a za granica traktuja cie jak kolege, sa z toba na "Ty", a na szacunek u ciebie probuja zasluzyc budujac relacje jak kazdy inny. Autorytetu wcale nie traca. Wrecz przeciwnie sa bardziej szanowani.
  2. Technologie i program. W PL zascianek - jakies c++ 98, programowanie na kartce i inne nikomu nie potrzebne aktualnie rzeczy, ktore sa bo ktos kiedys tak ulozyl i teraz nikt tego nie zmienia, bo nie chce narazac autoreytetu tej osoby. Przeciez on jest starszy, madrzejszy i z automatu nalezy mu sie szacunek. Jakies totalne bzdury. W PL promuje sie, ze studia maja dac prace, natomiast w rzeczywistosci one ucza studiowania, a z przyszla praca maja niewiele wspolnego. Za granica program, technologie dostosowane do warunkow obecnie panujacych i rynku pracy. Na uczelni, ktorej studiowalem za granica od mojego ukonczenia program zmienil sie kilka razy. Na biezaco go aktualizuja zeby sprostac wymaganiom rynku.
  3. W PL czestym argumentem profesora jest "bo tak" albo "mam tytul, wiec mam racje" mimo, ze jej nie ma. Za granica ani razu tego nie slyszalem. Jak student ma racje to nie maja problemu zeby ja przyznac. Sprzyja to nauce, zadawaniu pytan i owocnej dyskucji, bo student nie boi sie "zgnojenia" przez profesora.
  4. W PL nie raz spotkalem sie z "udupianiem" na sile. Pamietam jak poszedlem obejrzec swojego kolosa ze statystyki. Mialem 90%. Pytam sie dlaczego mam 3 jak obok sa wystawione punkty i tam jest 45/50. Na to profesor mi odpowiedzial "sprawdzal to panu xyz, on jest wybitym profesorem. niech sie pan cieszy, ze w ogole zaliczyl". Zenada. Za granica zupelnie inaczej. Mialem sytuacje gdzie profesor przed moja obrona sam do mnie podszedl i zaproponowal, ze pokaze mi jak to u nich wyglada i czego moge sie spodzeiwac. Na kilka dni przed obrona zmienil jakiejs dziewczynie jezyk pytan (prezentacja byla w jej jezyku) na angielski (za jej zgoda), zebym cos rozumial - wczesniej miala miec cala obrone w swoim ojczystym jezyku. Jak ktos zamierza odpisac, ze traktowali mnie lepiej bo bylem cudzoziemcem to od razu mowie, ze nie. Traktowali mnie jak kazdego innego. Bycie zyczliwym jest tam normlane :)
  5. Kontakt w PL z wykladowcami to porazka. Czy to mailowy, czy na dyzurach. Na maile w najlepszym wypadku odpisuja raz w tygodniu. Maja miec dyzur, a ich nie ma. Za granica dodaja cie na fb zeby miec z toba lepszy kontakt. Odpisuja przez messangera.
  6. W PL panuje system gdzie punkty dla uczeli zdobywa sie poprzez badania/pisanie prac naukowych, a prowadzenie wykladow jest przymusowym dodatkiem. Dlatego jak ktos jest miernym wykladowca ale za to nabija punkty to jest nietykalny. Nie wywala kogos cennego dla uczelni. Tylko dlaczego ma na tym tracic student majac za wykladowce kogos kto sie do tego nie nadaje? Za granica wyklady/zajecia sa dla chetnych. Jak ktos nie chce/nie nadaje sie to tego nie robi dlatego prowadza je tylko ludzie, ktorzy chca.
  7. Podejscie do nauczania. W PL mialem wrazenie, ze wykladowca jest tylko od zarysowania tematu, a reszte trzeba robic samemu. Skoro tak jest to po co ide na studia jak i tak sam sie ucze? Po papier? Za granica wykladowcy potrafia zaintereswac, zmotywowac do nauki. Na koncu zajec zostawia cie z jakims ciekawym pytaniem, a nie, ze ty sam musisz tak naprawde przerobic caly material.
  8. W PL czesto wykladowcami sa jacys ludzie, ktorzy siedza od 40 lat na uczelni i zatrzymali sie w epoce kamienia. Nigdy nigdzie indziej nie pracowali. Taka przestarzala wiedze potem przekazuja studentom. Za granica bierze sie ludzi, ktorzy maja swieza wiedze i sa praktykami - pracuja aktualnie w korpo/ministerstwach/maja wlasne biznesy.
0
MisiekNaLuzie napisał(a):
  1. W PL wykladowcy traktuja cie z gory, oczekuja szacunku tylko dlatego, ze sa profesorami, jestes dla nich "tylko" studentem. W PL to jest nie do pomyslenia, zeby wykladowca byl na tym samym "poziomie" co student, bo przeciez straci wtedy autorytet, a za granica traktuja cie jak kolege, sa z toba na "Ty", a na szacunek u ciebie probuja zasluzyc budujac relacje jak kazdy inny. Autorytetu wcale nie traca. Wrecz przeciwnie sa bardziej szanowani.
  2. Kontakt w PL z wykladowcami to porazka. Czy to mailowy, czy na dyzurach. Na maile w najlepszym wypadku odpisuja raz w tygodniu. Maja miec dyzur, a ich nie ma. Za granica dodaja cie na fb zeby miec z toba lepszy kontakt. Odpisuja przez messangera.

Coś w tym jest. Na mojej uczelni do tej pory lubię tylko jednego wykładowcę (za cechy z punktów 1 i 5)i jak się nad tym zastanowiłem, to ma on, jako jeden z niewielu, staż zagraniczny.

3

@GutekSan:

tym różni się człowiek z wyższym wykształceniem od robotnika, że ma być samodzielny w dziedzinie, którą studiował. Studia są po to by wskazać studentowi zakres wiedzy, którą należy nabyć oraz nauczyć samodzielności w jej zgłębianiu. Instrukcje postępowania, procedury, rozpisane kroki działań są dla "taśmowych" robotników. Studia to nie kurs programowania w C++ dla "zbieraczy szparagów", którzy chcą się przekwalifikować na programistów.
Za dobrą wiedzę się płaci własnym czasem i pieniędzmi. Żaden wykładowca nie ma obowiązku wlewać studentowi wiedzy do głowy.

0

@MisiekNaLuzie: To co piszesz to oczywiste patologie, ale -- nie broniąc jakoś specjalnie polskich uczelni :) -- nie jest tak wcale w większości (IMHO). Piszesz przez pryzmat swoich krzywd -- i im nie zaprzeczam, bo spotykam się z tym. Nie wydaje mi się to jednak większością (a ze środowiskiem naukowym mam na co dzień do czynienia). Uogólniasz trochę niepotrzebnie. No i oczywiście zagranica zagranicy nierówna. Spędziłem nieco czasu (niedużo) na francuskich uniwersytetach i naprawdę nie zauważyłem różnicy (poza tym, że ludzie mają tam trochę więcej czasu na pracę naukową, bo mniej chałtur -- ale to znowuż stoi w sprzeczności z tym co napisałeś o praktykach... :)).

3
Descendant napisał(a):

cala nauka polega na wykladzie, gdzie profesor pokazuje milion slajdow ktorych nikomu się nie chce sluchac

Rozumiem, są ciekawsze rzeczy w życiu studenta.

daja skomplikowane zadania za ktore nikt nie wie jak się zabrac i każą googlowac zeby to rozwiazac

Czuj się jakbyś był już w pełnoetatowej pracy.

Czy to normalne na studiach, jak u was to wyglądało?

Normalne. Studia przygotowują do samodzielnej pracy, za którą inżynier będzie brać te "15". Jakby nie musiał sam główkować to by wykładał towar w dyskoncie za 3k.

Wyglądało tak samo. Na dodatek na pierwszym roku było około 30% miejsc więcej od wyższych lat. Dziekan (OK, nie wiem dokładnie kto to ustala) dał każdemu szansę a "studiowanie - nie mylić z nauką w szkole" bezlitośnie odsiewało 30% na pierwszym roku.

1

@koszalek-opalek: Uogolniam zeby podkreslic patologie i pokazac, ze moim zdaniem to powinno byc zmienione na lepsze, bo tak sie da. Dla przykladu. Jak slysze, ze programowanie na kartce czy jakis legacy jezyk jest w porzadku, bo uczy to podstaw i robi odsiew z uczelni, a dostosowac program do panujacych realiow jest niemozliwy to mnie krew zalewa, bo wiem, ze gdzies tam na swiecie wlasnie siedza profesorowie i ukladaja plan zajec na przyszly rok, zeby sprostac wymaganiom 202x roku. Swoj komentarz napisalem na podstawie swoich odczuc jak i odczuc znajomych z innych wydzialow/uczelni uwazanych za te topowe - UW/PW/UJ.
I tak zgadzam sie, ze zagranica zagranicy nie rowna. Tylko, ze jednak gdzies tam sa jakies miejsca na swiecie, gdzie ludzie potrafia zrobic cos fajnego i my tez powinnismy do tego dazyc, a nie zamykac sie na swoj zascianek i uwazac, ze to dobre.

2
katakrowa napisał(a):

@GutekSan:

tym różni się człowiek z wyższym wykształceniem od robotnika, że ma być samodzielny w dziedzinie, którą studiował.

  1. Student to jeszcze nie człowiek z wyższym wykształceniem.
  2. Człowiek z wyższym wykształceniem, przy postępie który zaszedł, nie różni się zbytnio od wykwalifikowanego robotnika sprzed 100 lat. Różnica jest tylko taka, że tamten miał mniejszą liczbę podstawowych zadań do wykonania, i wykonywał je fizycznie.
  3. Kto powiedział, że jeśli przygotuje się sensowny i spójny program nauczania, a nauczyciele włożą trud w zaangażowanie studentów, we wdanie się z nimi na wykładzie w dyskusję, w pokazanie przykładów sensowności albo braku danego podejścia, w odpowiednią gradację trudności, a nie tylko w przepisanie swoich pożółkłych notatek na tablicę, to że studenci po takim programie będą mniej samodzielni?

Instrukcje postępowania, procedury, rozpisane kroki działań są dla "taśmowych" robotników. Studia to nie kurs programowania w C++ dla "zbieraczy szparagów", którzy chcą się przekwalifikować na programistów.

Jeśli efektywnie nauczysz wcześnie studenta programowania, to będzie on potem mógł przy pomocy tej umiejętności na dalszych etapach nauki zająć się sensowniejszymi problemami, realizować ciekawsze projekty. Jeśli go nie nauczysz, to prawdopodobnie on sam się i tak tego nauczy (choć może niekoniecznie), ale nie nauczy się wiele więcej.

2

@katakrowa:

tym różni się człowiek z wyższym wykształceniem od robotnika, że ma być samodzielny w dziedzinie, którą studiował.

W punkt!

Jest www.edx.org można poszukać sobie pełnych kursów (wykłady, ćwiczenie, laborki, egzaminy, prace semestralne i śródsemestralne) toppowych uczelni.

W przypadku problemów z angielskim zrobię spojler ;)
Tam też "za rączkę nie prowadzą".
A student nie tylko musi się zabrać samodzielnie za pracę z materiałem ale musi się porządnie "zainteresować" jak i z czego opłacić studia, które nierzadko kosztują więcej od domu jego rodziców (Biden obiecał pomoc/umorzenie część kredytów studenckich i to jeden z wielu powodów wygranej demokraty)

0
BraVolt napisał(a):

[...] (Biden obiecał pomoc/umorzenie część kredytów studenckich i to jeden z wielu powodów wygranej demokraty)

I to jest wlasnie ta roznica :). Tam wygrywa typ, ktory zacheca do nauki i w nia inwestuje, a u nas wygrywa typ, ktory promuje nierobstwo i inwestuje w patologie. Ta mentalnosc niestety przeklada sie na wiele dziedzin zycia w Polsce. Nie tylko na uczelnie.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1