A może ekonomia?

0

Cześć, jestem w trakcie przeprowadzki do Warszawy i jednocześnie kończę pierwszy rok studiów informatycznych (zaoczne).
Mam rok stażu w IT. W związku z tym, że przeprowadzka wymusza na mnie zmianę uczelni, zastanawiam się czy studiować dalej informatykę, czy może zacząć ekonomię, która także jest w obszarze moich zainteresowań. Warto wspomnieć, że na obecnej uczelni poziom nie powala, żeby faktycznie się rozwijać, robiłem własne projekty poza godzinami (kod + literatura).
Co myślicie o połączeniu specjalizacji w Data i studiów ekonomicznych? Wydaje mi się, że całkiem dobrze by się to uzupełniało.

0

Ekonomia w Polsce to dziadostwo. Serio. Nauczysz się teoretycznych nic nie znaczących pierdół. Znajdź sobie jakiegoś youtubera który dużo mówi o ekonomii albo prowadzi blog i ucz się z niego jak cię to interesuje.
Wiem to z opinii ludzi których studiują i studiowali. Praca po tym to praca w banku za najniższą i to takie typowe korpo z krwi i kości.

3

Ekonomia w PL = inflacja jest dobra :)

3
Czitels napisał(a):

Ekonomia w Polsce to dziadostwo. Serio. Nauczysz się teoretycznych nic nie znaczących pierdół. Znajdź sobie jakiegoś youtubera który dużo mówi o ekonomii albo prowadzi blog i ucz się z niego jak cię to interesuje.

A możesz polecić jakiegoś youtubera albo blogera, który zajmuje się ekonomią? (Ale nie komentowaniem bieżących wydarzeń, nie oszczędzaniem, nie budowaniem portfela inwestycyjnego, bo takich jest na pęczki, tylko właśnie ekonomią?)

0
somekind napisał(a):
Czitels napisał(a):

Ekonomia w Polsce to dziadostwo. Serio. Nauczysz się teoretycznych nic nie znaczących pierdół. Znajdź sobie jakiegoś youtubera który dużo mówi o ekonomii albo prowadzi blog i ucz się z niego jak cię to interesuje.

A możesz polecić jakiegoś youtubera albo blogera, który zajmuje się ekonomią? (Ale nie komentowaniem bieżących wydarzeń, nie oszczędzaniem, nie budowaniem portfela inwestycyjnego, bo takich jest na pęczki, tylko właśnie ekonomią?)

Mentzen jako teoretyk gospodarki, śp. Rafał Wójcikowski też miał parę dobrych wykładów, no i Trader21. Z tym, że Trader ma dużo wiedzy na własnym blogu: independenttrader.pl . Na Yt też ma parę teoretycznych filmików a tak to na razie nie przypominam sobie więcej.

Oczywiście Korwin i Berkowicz to politycy oraz "ustrojowcy", więc ich nie polecam w kwestii ekonomicznej. Korwina osobiście dużo słuchałem, to jest mocnym przeciwnikiem Keynesizmu i ma parę swoich hipotez, ale myślę, że warto bardziej posłuchać tych co wyżej.

5

Trader21 gada o inwestowaniu na giełdzie, nie o ekonomii.
Mentzen uprawia z kolei politykę. Nie mówię, że krytykuje rząd niesłusznie, ale to nadal nie jest ekonomia.

Ja pytałem o ekonomię, a więc materiały powinny np. wyjaśniać zjawiska, którymi ta nauka się zajmuje, a nie zajmować się przedstawianiem czyichś subiektywnych poglądów na temat kupowania mieszkań albo programów socjalnych. Przykład filmiku z dziedziny ekonomii:

0

W Europie trendy są takie, że lepiej poczytać sobie koran niż marnować czas na naukę doktryn wymierającej cywilizacji.

0

Ekonomia to nie nauka.

1

Ekonomia to nauka, problem w tym, że niektórzy tzw. ekonomiści zajmują się bardziej astrologią niż ekonomią.

0
somekind napisał(a):

Trader21 gada o inwestowaniu na giełdzie, nie o ekonomii.
Mentzen uprawia z kolei politykę. Nie mówię, że krytykuje rząd niesłusznie, ale to nadal nie jest ekonomia.

Ja pytałem o ekonomię, a więc materiały powinny np. wyjaśniać zjawiska, którymi ta nauka się zajmuje, a nie zajmować się przedstawianiem czyichś subiektywnych poglądów na temat kupowania mieszkań albo programów socjalnych. Przykład filmiku z dziedziny ekonomii:

Giełda to w dużej mierze spekulacja, więc siłą rzeczy Trader21 odnosi się do pewnych mechanizmów, tłumacząc ich działanie, czasem na bardzo prostych przykładach.Ekonomia to także nauka o podejmowaniu decyzji w ujęciu holistycznym, więc zasadniczo te "subiektywne poglądy" leżą w centrum jej zainteresowania. Nie skreślałbym Tradera tak od razu, nie spotkałem się z żadnym innym twórcą, który potrafiłby w taki sposób skonfrontować teorię z historią rynku. Oprócz tego, tak jak ktoś już wspomniał, na blogu ma całkiem ciekawą listę lektur.

2
somekind napisał(a):

Trader21 gada o inwestowaniu na giełdzie, nie o ekonomii.

Niby tak, z drugiej strony jest ogromny problem z oceną prawdziwości tez w ekonomii. Jeżeli wręcz przeciwne teorie wygrywają najbardziej przestiżowe nagrody w tej dziedzinie to ciężko tutaj mówić o jakiejś spójności na poziomie akademickim. Dlatego też uważam, że jeżeli już z jakiegoś powodu chcemy się czegoś dowiedzieć bezpośrednio z tej dziedziny to trzeba szukać ludzi z tzw skin in the game a zwykłych gadaczy, choć można posłuchać, przyjmować z rozsądnym dystansem.
Z anglojęzycznych można spróbować np. Lyn Alden - https://www.lynalden.com/

Chociaż i tak, z ekonomią jest trochę jak z biznesem, najlepiej uczyć się omijając źródła dziedzinowe.

0
michal377 napisał(a):

Giełda to w dużej mierze spekulacja, więc siłą rzeczy Trader21 odnosi się do pewnych mechanizmów, tłumacząc ich działanie, czasem na bardzo prostych przykładach.

No, ale on nie spekuluje. :)

Ekonomia to także nauka o podejmowaniu decyzji w ujęciu holistycznym, więc zasadniczo te "subiektywne poglądy" leżą w centrum jej zainteresowania.

Nie powiedziałbym, że w centrum.

Nie skreślałbym Tradera tak od razu, nie spotkałem się z żadnym innym twórcą, który potrafiłby w taki sposób skonfrontować teorię z historią rynku. Oprócz tego, tak jak ktoś już wspomniał, na blogu ma całkiem ciekawą listę lektur.

Ja go nie skreślam, on po prostu nie mówi o ekonomii tylko o inwestowaniu. Na pewno warto go posłuchać/poczytać jeśli jest się zainteresowanym inwestowaniem, szczególnie gdy mówi o tym, że 95% ludzi nie powinno zajmować się giełdą, zwłaszcza jeśli liczą na 50% zysku rocznie. Warto też zapoznać się z jego sceptycznymi poglądami dotyczącymi np. nieruchomości, tak żeby poznać też punkt widzenia sprzeczny z rzeczywistością, bo może przypadkiem mieć rację. Tylko w tym zakresie pokazuje aspekt wiary w "prawdy ludowe" zamiast bazowania na twardych danych.
Ale jak już zaczyna przechodzić w teorie spiskowe o niedobrym Billu, który rozsiał wirusa, żeby wszczepić ludziom czipsy i kontrolować populację, bo tak jest napisane na jakichś kamieniach w Georgii, to lepiej przestać, bo można się zrazić całkiem.

Fedaykin napisał(a):

Niby tak, z drugiej strony jest ogromny problem z oceną prawdziwości tez w ekonomii. Jeżeli wręcz przeciwne teorie wygrywają najbardziej przestiżowe nagrody w tej dziedzinie to ciężko tutaj mówić o jakiejś spójności na poziomie akademickim.

Po pierwsze, to raczej hipotezy niż tezy, no i generalnie tak jest i zawsze było w każdej dziedzinie nauki: geografii, medycynie, biologii czy fizyce.

Po drugie masz rację tylko połowicznie. Ekonomia normatywna zajmująca się filozofowaniem, które zjawiska są dobre, a które złe, i która jak dla mnie więcej ma wspólnego z teologią i psychologią (osób nią się zajmujących oczywiście) to tylko jedna część tej nauki. Poza tym ekonomia zajmuje się opisem, analizą i dostarczaniem metod do badania zjawisk, zarówno w skali mikro (zachowań producentów i konsumentów) jak i makro (na poziomie państw). Tu nie ma problemu z oceną prawdziwości, bo operuje się na faktach, a nie ich interpretacjach.

Dlatego też uważam, że jeżeli już z jakiegoś powodu chcemy się czegoś dowiedzieć bezpośrednio z tej dziedziny to trzeba szukać ludzi z tzw skin in the game a zwykłych gadaczy, choć można posłuchać, przyjmować z rozsądnym dystansem.

Myślę, że podobnie jak poprzednicy mówisz o inwestowaniu, a nie o ekonomii.

Chociaż i tak, z ekonomią jest trochę jak z biznesem, najlepiej uczyć się omijając źródła dziedzinowe.

No najprościej od razu stworzyć własne państwo, wtedy można poeksperymentować z różnymi podejściami na wszystkich poziomach.

1
somekind napisał(a):

Ekonomia to nauka, problem w tym, że niektórzy tzw. ekonomiści zajmują się bardziej astrologią niż ekonomią.

Mikroekonomia / ekonomia przedsiębiorstw jak najbardziej jest nauką, a w każdym razie jakimś typem inżynierii.

Natomiast ekonomia przez duże E to właśnie takie coś między astrologią a współczesną wersją religii uzasadniającej (podobnie jak ta w średniowieczu), że obecny porządek społeczno-ekonomiczny jest słusznym, sensownym, a wręcz jedynie możliwym.

Gdyby ekonomia była nauką, powinna mówić przede wszystkim o tym, że:

  • nieograniczony wzrost w ograniczonej przestrzeni nie jest fizycznie możliwy, i że jesteśmy bliscy limitów,
  • wzrost PKB nie jest celem samym w sobie i nie przekłada się automatycznie na wzrost poziomu życia obywateli,
  • tzw. międzypokoleniowa, emerytalna umowa społeczna mogła dobrze działać w XIX wieku, ale w świecie z ujemnym przyrostem naturalnym staje się po prostu niedorzeczna.

A do powyższego należy dodać jeszcze całe to wróżenie z fusów i dopasowywanie faktów pod tezę wyznawanej przez siebie szkoły.

2
Freja Draco napisał(a):

Gdyby ekonomia była nauką, powinna mówić przede wszystkim o tym, że:

  • nieograniczony wzrost w ograniczonej przestrzeni nie jest fizycznie możliwy, i że jesteśmy bliscy limitów,
  • wzrost PKB nie jest celem samym w sobie i nie przekłada się automatycznie na wzrost poziomu życia obywateli,
  • tzw. międzypokoleniowa, emerytalna umowa społeczna mogła dobrze działać w XIX wieku, ale w świecie z ujemnym przyrostem naturalnym staje się po prostu niedorzeczna.

A gdyby matematyka była nauką, to by mówiła, czy liczby parzyste są lepsze od nieparzystych.

W swoim poprzednim poście to już wyjaśniłem. Jest ekonomia pozytywna i normatywna. Pozytywna mówi o tym, czym jest i jak liczyć PKB, jakie są formy organizacji rynku, czym jest popyt, podaż, bezrobocie, inflacja, pieniądz, itd., itp. oraz dostarcza narzędzi do badania tych wszystkich zjawisk i konceptów. I to jest jak najbardziej obiektywna nauka - ma swój obszar badań i zajmuje się produkowaniem danych na jego temat.

A do powyższego należy dodać jeszcze całe to wróżenie z fusów i dopasowywanie faktów pod tezę wyznawanej przez siebie szkoły.

Pisząc o tym czy nieograniczony wzrost jest możliwy,czy wzrost PKB jest celem samym w sobie albo w jakich warunkach może działać jakiś system emerytalny, sama uprawiasz jakaś szkołę ekonomiczną i wróżysz z fusów. Nie byłoby w tym nawet nic zdrożnego, gdyby nie to, że uważasz, że jeśli ekonomia nie podziela Twoich subiektywnych poglądów jako jedynych słusznych, to nie zasługuje na miano nauki.

0
somekind napisał(a):

Pisząc o tym czy nieograniczony wzrost jest możliwy (...) sama uprawiasz jakaś szkołę ekonomiczną i wróżysz z fusów.

Nie wiem, w ogóle jak to skomentować.
Mogę jedynie polecić ci zagranie w Universal Paperclips https://www.decisionproblem.com/paperclips/
Jako dyrektor przedsiębiorstwa produkującego spinacze, podejmując prawidłowe decyzje, będziesz mógł tam osiągnąć pełny sukces, przerabiając na spinacze dosłownie cały Układ Słoneczny. I więcej ich już niestety nie wyprodukujesz, bo skończą ci się dostępne do wykorzystania atomy. Powodzenia.

2

Najciekawszy obszar w którym łączą się te dziedziny to programowanie i matematyka finansowa, ale w tym przypadku studiowanie ekonomii nie ma sensu, nawet studiowanie finansów mija się z celem, bo przynajmniej połowa materiału się nie przyda. Są jeszcze finanse i księgowość w systemach typu ERP, ale to też bez sensu studiować ekonomię, przydatnych tematów można się nauczyć spokojnie w 6 miesięcy.

Freja Draco napisał(a):

Gdyby ekonomia była nauką, powinna mówić przede wszystkim o tym, że:

  • nieograniczony wzrost w ograniczonej przestrzeni nie jest fizycznie możliwy, i że jesteśmy bliscy limitów,
  • wzrost PKB nie jest celem samym w sobie i nie przekłada się automatycznie na wzrost poziomu życia obywateli,
  • tzw. międzypokoleniowa, emerytalna umowa społeczna mogła dobrze działać w XIX wieku, ale w świecie z ujemnym przyrostem naturalnym staje się po prostu niedorzeczna.

Bardzo interesujące kryteria stwierdzania o naukowości dyscypliny, ale zastosujmy je:
Ad 1. Nieograniczony wzrost niemożliwy - to wynika chociażby z prawa malejącego produktu krańcowego, uczą tego na I semestrze. Jesteśmy bliscy limitów - hmm w jednej wypowiedzi zarzucać wróżenie z fusów i podawać takie tezy?
Ad 2. Przecież jest mnóstwo innych opracowanych wskaźników rozwoju gospodarczego niż PKB, o zrównoważonym wzroście i wliczaniu niszczenia środowiska naturalnego pisze się już chyba w każdym możliwym podręczniku ekonomii
Ad 3. O tym to się mówi już pewnie ze 30 lat, stąd reforma systemu emerytalnego w 1997 roku...

Uff ekonomiści odetchnęli z ulgą, ich dyscyplina spełnia kryteria naukowości.

0
GotowanaKukurydza napisał(a):

Uff ekonomiści odetchnęli z ulgą, ich dyscyplina spełnia kryteria naukowości.

To czy ekonomia jest nauką jest akurat kontrowersyjną kwestią 

https://www.investopedia.com/ask/answers/030315/economics-science.asp

Nie żeby to miało jakieś praktyczne znaczenie.

0
Freja Draco napisał(a):

Nie wiem, w ogóle jak to skomentować.
Mogę jedynie polecić ci zagranie w Universal Paperclips https://www.decisionproblem.com/paperclips/
Jako dyrektor przedsiębiorstwa produkującego spinacze, podejmując prawidłowe decyzje, będziesz mógł tam osiągnąć pełny sukces, przerabiając na spinacze dosłownie cały Układ Słoneczny. I więcej ich już niestety nie wyprodukujesz, bo skończą ci się dostępne do wykorzystania atomy. Powodzenia.

Ale ja nie twierdzę, że nieograniczony wzrost jest możliwy. Ty wycinasz z kontekstu, a celem mojej wypowiedzi było jedynie ukazanie tego, że sama uprawiasz jakaś szkołę ekonomiczną, mimo że krytykujesz ich istnienie, a nie polemika z poszczególnymi tezami.

part napisał(a):

To czy ekonomia jest nauką jest akurat kontrowersyjną kwestią 

https://www.investopedia.com/ask/answers/030315/economics-science.asp

including a lack of testable hypotheses, lack of consensus

W sensie wskaźniki stopy bezrobocie w Azerbejdżanie albo inflacji w Bangladeszu są nieweryfikowalne? Myślę, że jednak są... Za to teoria ewolucji nie jest, więc czy biologia nie jest nauką?
A z drugiej strony, to raczej da się testować hipotezy nawet ekonomii normatywnej, i to w praktyce. No i właściwie to się cały czas dzieje.
A argument o braku konsensusu jest jeszcze bardziej niebezpieczny, bo może odebrać godność nauki jeszcze kilku innym dyscyplinom, np. medycynie czy fizyce, a jak zaczniemy drążyć P vs NP, to i matematyce. I co nam wtedy zostanie? Chyba tylko teologia. ;)

Pytanie zasadnicze jest takie, czy całą dziedzinę można skreślać jako naukę tylko dlatego, że jej część jest mocno subiektywna? Ja nie jestem pewien.

0
somekind napisał(a):

Pytanie zasadnicze jest takie, czy całą dziedzinę można skreślać jako naukę tylko dlatego, że jej część jest mocno subiektywna? Ja nie jestem pewien.

Wielu ludzi skreśla ekonomie, bo ta nie jest uniwersalna. To jest tak jakby nazwać nauką sposób przechodzenia gry RPG - ktoś sobie wymyślił jakiś system, obciążył go kontraktami społecznymi, prawem, sposobem awansu społecznego i bada zjawiska, jakie z tego wynikają. Nie wiem, czy badanie całkowicie sztucznego tworu podpada pod definicję nauki (ale nie mogę stwierdzić, że nie podpada) - chociaż tutaj sam zakładam, że społeczeństwo dałoby się zorganizować inaczej, co może być nieprawdą.

I w sumie to nie chciałem podważać tego, że ekonomia to nauka. Pamiętam tylko, że to nie jest taka oczywista sprawa.

0
somekind napisał(a):

W sensie wskaźniki stopy bezrobocie w Azerbejdżanie albo inflacji w Bangladeszu są nieweryfikowalne? Myślę, że jednak są... Za to teoria ewolucji nie jest, więc czy biologia nie jest nauką?
A z drugiej strony, to raczej da się testować hipotezy nawet ekonomii normatywnej, i to w praktyce. No i właściwie to się cały czas dzieje.
A argument o braku konsensusu jest jeszcze bardziej niebezpieczny, bo może odebrać godność nauki jeszcze kilku innym dyscyplinom, np. medycynie czy fizyce, a jak zaczniemy drążyć P vs NP, to i matematyce. I co nam wtedy zostanie? Chyba tylko teologia. ;)

Somekind, świetny jest ten podział na ekonomię pozytywną i normatywną, teoretycznie świetny tylko słabo oddaje rzeczywistość. Ekonomia pozytywna nie zajmuje się tylko badaniem jak najlepiej matematycznie odwzorować jakieś zjawisko, ona również bada zależności pomiędzy nimi i próbuje określić relację przyczynowo - skutkową. I o ile pierwsza część wydaje się bardzo użyteczna to głównie zależy nam na tej drugiej - a ta druga potrafi być na tyle nieścisła, że daje duże pole do popisu dla tej 'ekonomii normatywnej'.
To jest szczególnie dotkliwe w części makroekonomicznej.

Pytanie zasadnicze jest takie, czy całą dziedzinę można skreślać jako naukę tylko dlatego, że jej część jest mocno subiektywna? Ja nie jestem pewien.

Warto ją klasyfikować jako 'social science', głównie po to żeby nikt nie łudził się, że do 'przyjętych' przekonań można podchodzić z taką samą pewnością i niezmiennością jak do analogicznych z fizyki czy matematyki. To oczywiście nie znaczy, że jest bezwartościowa sama w sobie.

0

Jeśli dopłyniesz statkiem do Ameryki płynąc z Europy na zachód, ale też jesteś w stanie dolecieć tam samolotem lecąc na wschód (nie daj Boże jeszcze tankując na innych terytoriach po drodze) to geografia nie jest nauką.

1
part napisał(a):

Wielu ludzi skreśla ekonomie, bo ta nie jest uniwersalna. To jest tak jakby nazwać nauką sposób przechodzenia gry RPG - ktoś sobie wymyślił jakiś system, obciążył go kontraktami społecznymi, prawem, sposobem awansu społecznego i bada zjawiska, jakie z tego wynikają. Nie wiem, czy badanie całkowicie sztucznego tworu podpada pod definicję nauki

@part: ale co nazywasz całkowicie sztucznym tworem, gospodarkę? No nie jest ona skałą ani organizmem żywym lecz efektem istnienia cywilizacji, ale to nie jest tak, że "ktoś ją sobie wymyślił". To było wielu "ktosiów" na przestrzeni tysięcy lat, a ich celem nie było wymyślanie czegokolwiek tylko życie.
Przykładami dziedzin zajmujących się badaniem czegoś, co "ktoś sobie wymyślił" są raczej tzw. "nauki prawne" albo teologia.

chociaż tutaj sam zakładam, że społeczeństwo dałoby się zorganizować inaczej, co może być nieprawdą.

Nie bardzo rozumiem, co ma istnienie ekonomii do organizacji społeczeństwa?

Fedaykin napisał(a):

Somekind, świetny jest ten podział na ekonomię pozytywną i normatywną, teoretycznie świetny tylko słabo oddaje rzeczywistość. Ekonomia pozytywna nie zajmuje się tylko badaniem jak najlepiej matematycznie odwzorować jakieś zjawisko, ona również bada zależności pomiędzy nimi i próbuje określić relację przyczynowo - skutkową. I o ile pierwsza część wydaje się bardzo użyteczna to głównie zależy nam na tej drugiej - a ta druga potrafi być na tyle nieścisła, że daje duże pole do popisu dla tej 'ekonomii normatywnej'.

@Fedaykin: No dobrze, ale czy z powodu popełniania błędów w określaniu przyczynowości, czy wręcz celowej nadinterpretacji jakichś wyników przez jakichś ludzi możemy uznać, że ekonomia nie jest nauką?
Jeśli odpowiemy twierdząco, to musimy z listy nauk skreślić też anatomię człowieka, bo ktoś tam kiedyś wykorzystywał antropometrię do uprawiania rasizmu.
Ja bym jednak powiedział, że popełnianie błędów i istnienie różnych "szkół" jest naturalną cechą nauk. Z takich większych błędów: teoria eteru, Darwin ignorujący Mendla, teoria ruchu płyt tektonicznych. Jedyną różnica jest taka, że różni ludzie (nie tylko politycy) stają się kibolami różnych szkół ekonomicznych, no ale tu nie ma się czemu dziwić, po prostu pieniądze są bardzie emocjonujące niż płyty tektoniczne czy substancje wypełniające wszechświat.

Warto ją klasyfikować jako 'social science', głównie po to żeby nikt nie łudził się, że do 'przyjętych' przekonań można podchodzić z taką samą pewnością i niezmiennością jak do analogicznych z fizyki czy matematyki.

Nikt chyba nie próbuje ekonomii klasyfikować jako naukę ścisłą albo przyrodniczą, od zawsze jest uznawana za naukę społeczną.

No i w fizyce nie ma żadnej pewności ani niezmienności, te wymagają dowodów, których w fizyce nie ma. To co, skreślami z listy nauk? ;)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1