A teraz odpowiadajac bardziej na powaznie (i na trzezwo). Idz chlopie na to, co Cie fascynuje! I nie mysl az tak bardzo o tym, "czy po tych studiach bedzie praca". To slepy zaulek.
Ja poszedlem na Finanse i Bankowosc (dzis sie to inaczej nazywa), bo jako gowniarz z liceum myslalem, ze praca w banku jest fajna i chcialbym to robic. Wiedzialem tez, od znajomego ojca-bankowca, ze zarobki sa niezle. Niby rozsadny pomysl jak na 19letniego smarkacza. Szczegolnie, ze rodzicie to poparli.
No to skonczylem FiB na SGH. W miedzy czasie roblem praktyki w bankach, zarowno w oddzialach, jak i jednostkach decyzyjnych (centralach).
Po studiach poszedlem do banku x (lepiej bez nazw). Najpierw pracowalem w 'dziale detalicznym', a potem w 'dziale malych i srednich przedsiebiorstw' - o czym wtedy marzylem, bo wolalem pracowac z przedsiebiorcami niz 'zwyklimi Kowalskimi'. Pracownicy mnie chwalili, mialem niezle wyniki. Niby wszystko bylo OK.
Po roku zmienil sie dyrektor naszego oddzialu. Od razy wydal mi sie kawalem sk****a. W ciagu kilku tygodni zrobil doslownie rewolucje, przewrocil zwyczaje tu panujace o 180o. Atmosfera miedzy pracownikami teraz robila sie bardzo napieta. Stwiedzilem, ze czas zmienic firme.
Dostalem sie do banku Y. Tak jak chcialem rowniez znowu na dzial MiSP. Niby tak samo, plany sprzedazowe, utrzymywanie kontaktu z klientami 'kluczowymi', przygotowywanie dokumentacji do umow kredytowych. Jednak z miesiaca na miesiac, kierownictwo coraz czesciej i bardziej 'dosadnie' mowili o presji na sprzedaz. Pozniej ludzie ze slabsza realzacja planow sprzedazowych zaczeli szlyszec rzeczy typu "Jezeli sobie z tym nie radzisz, to moze jednak nie jest to zawod dla Ciebie" - co mozna chyba podciagnac pod mobbing(?).
Wtedy wiedzialem, ze nie jestem zadnym wykwalifikowanym pracownikiem. Dyplom najlepszej w kraju uczelni ekonomiczny, znaczy dla mojego szefostwa nie wiecej niz papier toaletowy. Wiedzialem tez, ze kierownik ktory zmienil sie w poprzedniej firmie w wcale nie byl jakims szczegolnym sk***m, po prostu ta branza tak dziala. To raczej jego poprzednik "stary dinozaur" sraral sie stawiac jakis opor 'tym z gory', a dla pracownikow byl zyczliwym czlowiekiem. Dlatego w koncu wylecial, a jego miejsce musial zajac 'mlody gniewny' - zeby slupki sprzedazy mogly dalej rosnac.
Ale OK, mialem jakas tam kase, powyzej sredniej krajowej, lepsza niz wiekszosc znajomych po studiach. Jednak wiedzialem, ze dlugo psychicznie nie wytrzymam robienia czegos takiego. Moze rok, moze dwa, moze piec... ale na pewno nie do emerytury!
Wiedzialem, ze jestem jedynie akwizytorem. Zwyklym, przyzwoicie wynagradzanym, akwizytorem, ktory w kazdej chwili moz dostac kopa w dupe, jesli przestanie sprzedawac 'produkty' banku.
Stwierdzilem, ze trzeba zmienić zawod...
Skoro widzisz mnie na tym forum, to chyba wiesz jaki wybralem. Na te decyzje wplynelo pare rzeczy. Chyba glownie to, ze mialem znajomych programistow. A ci (o zgrozo!) pozytywnie wypowiadali sie o zarowno swojej pracy jak i swoich przelozonych. Nadal uwazam, ze to rzadkosc w naszym kraju, kiedy ludzie luba swoja prace i mowa o niej dobrze.
Poza tym, kiedys interesowalem sie webmasterka, robilem jakies pierd*lky z html, css, jquery. W liceum mialem rozszerzona informatyke i chyba jako jedyny z klasy ogarnialem to, co sie dzialo na lekcjach programowania (mielismy Delphi i Turbo Pascala). Wiele osob chcialo placic mi za napisanie programow na zaliczenie, mimo ze byly to naprawde bzdetne rzeczy.
Decyzja zapadla, zaczalem sie uczyc. Oczywiscie nie rzucilem jeszcze wtedy pracy. Majac znajomych pracujacych w web-devie mialem jednak troche latwiej. Przynajmniej wiedzialem co jest bardzo istotne aby zaczac pierwsza prace, a co mniej. 8 miesiecy pozniej zaczalem staz, a potem prace jako junior RoR dev.
Jak ma sie to do wyboru studiow? Bron Boze nie zaluje tego, ze wybralem studia ekonomiczne. Uwazam, ze byly bardzo ciekawe i niesamowicie rozwinely sposob w jaki patrze na swiat. Poza tym lata studenckie to chyba najlepsze lata zyciu (pewnie 90% osob Ci to powie).
Jednak wybranie studiow w kierunku Finanse i Bankowsc po to, aby w przyszlosci pracowac w bankowosci, uwazam za idiotyczna, dziecinna wrecz decyzje. Ale z drugiej strony jak majac 19 lat ZERO POJECIA O ZYCIU I SWIECIE podejmowac dobre decyzje?