endless napisał(a)
Z drugiej strony zastanów się czy masz ochotę na:
- Zmarnowany czas podczas nudnych wykładów
- Użeranie się z zadufanymi w sobie profesorkami tudzież hrabiniami z dziekanatu
- Naukę rzeczy, które nigdy się nie przydadzą
- Bycie na utrzymaniu rodziców przez kolejne 3-5 lat
Trzeba rozważyć plusy i minusy ;)
Na moich studiach nie miałem wykładów, które były dla mnie nudne (kwestia zainteresowań, więc takie ogólne stwierdzenie nie ma sensu) ani prowadzących, którzy byli zadufani, niektóre przedmioty były dość wymagające ale rozsądnie prowadzone (nie zawsze, ale nie było fatalnych) przy sensownych zasadach, podejrzewam, że dość mocno to zależy od studiów.
Mówiąc o rzeczach nieprzydatnych rozumiem, że myślisz głównie o teoretycznych przedmiotach, z których mało korzysta osoba która nie jest choć trochę bystra, bo zabiera jej to dużo czasu z małymi efektami. Ja na swoich studiach miałem dużo teroetycznych przedmiotów i wybranych z własnej woli co poszerzyło moje choryzonty i rozwinęło dość mocno intelektualnie, mimo, że wiedza nie przedkłada się dokładnie na pracę w korporacji to i tak uważam, że umiejętności szybkiego rozkminiania, szybkiej pracy wywartej deadlinami i klepania dużej ilości kodów na testerki rozwinęły mnie w takim stopniu, że nie mam problemów z pracą, czasami mi brakuje tak kreatywnej pracy jak na studiach.
Także uważam, że warto iść na studia dzienne na jedną z lepszych uczelni takich jak UW, UJ, UWr lub AGH. Zawsze możesz pracowań na pół etatu i bardzo dużo studentów tak robi, kwestia na ile jesteś zdolny i możesz unieść na swoich ramionach nie olewając jednej z tych rzeczy.