Geneza misji ratowania świata

6

Wielu z nas przeżyło rozczarowanie tym, że w wielu firmach programowanie wiąże się z zadaniami, których nikt nie lubi: sprzątanie czyjegoś kodu, stare projekty, naprawianie błędów z kosmosu. Do tego spotkania, formalności... normalnie wszystko, tylko nie normalne programowanie, które przecież tak cieszy. Wydawałoby się, że ludzie przywykli do tego stanu. Jednak pojawiają się co jakiś czas wątki rozżalonych ludzi, którzy chcieli ratować świat a spotkali się z biznesową rzeczywistością.
Skąd zatem ludzie biorą wizje wspaniałego świata programowania, w którym ludzie zarabiają kupę kasy i piszą tylko świeży, bajecznie piękny kod? Reklamy bootcampów? Czy bootcampy są w stanie zakorzenić oczekiwania na tyle głęboko, że przez kilka pierwszych lat ludzie nie są w stanie dostrzegać rzeczywistości? Moim zdaniem nie. Na studiach też nie słyszałem, żeby ktoś uważał programistów za bogów albo twierdził, że wszędzie jest tak słodko.

5

Duzo ludzi ma przekonanie ze bycie programista = bycie geniuszem, freakiem matematycznym. Duzo osob ma jakiegos znajomego Staska, ktory jest programista, gdzies tam pracuje w korpo i zarabia 20k. Oczywiscie nikt nie wie gdzie pracuje, co tak na prawde robi i ile tak na prawde zarabia - dziala tutaj magia domyslow i stereotypow i jedno wielkie przekonanie, ze jak zepsuje Ci sie np. zasilacz w PC, albo przypadkiem usuniesz sobie cos z dysku, to trzeba podbic do Staska no bo jest programista - komputerowcem - bombowcem.

Zatem skad biora sie te wizje? Tworza je ludzie, ktorzy nie nigdy w tej rzeczywistosci nie pracowali. Ludzie, ktorzy chcieli by ze tak bylo i wierza, ze tak jest. Mnostwo ludzi po przebranzowieniach i wydanych tysiacach na BC po roku sobie odpuszcza, bo zderzenie z realiami jest bolesne.

4
PerlMonk napisał(a):

Jednak pojawiają się co jakiś czas wątki rozżalonych ludzi, którzy chcieli ratować świat

Chcesz ratować świat to się zapisz do UNICEFu lub innego, programowanie to biznes, nawet free soft bardzo często nie jest pisany bez powodu, tylko z chęci reklamy, zysków lub monetyzacji w późniejszym czasie.
Zresztą każde cykliczne zajęcie z czasem nuży, to normalne.

11

Nie miałem wizji ratowania świata tylko raczej wizję rozwiązywania ciekawych problemów, wykazywania się pomysłowością. Tymczasem w realnej pracy mogę głównie wykazywać się cierpliwością (która u mnie raczej kuleje).

6

Lubię programowanie i robię to od dziecka ale zawsze miałem świadomość, że to nie samo programowanie jest tym co daje przyjemność. Radość czujemy z całego procesu od momentu postawienia problemu do jego rozwiązania po drodze przechodząc etapy analizy, projektowania, programowania, ponownej analizy wyniku/korzystania z wyników itd ... Czyli realizacja celu a nie programowanie samo w sobie.
Mimo, że z programowania żyję to za żadne skarby nikt nie zmusiłby mnie do pracy jako "etatowy programista" <=> "koder". Dla mnie to taka różnica jak pomiędzy inżynierem na budowie a operatorem betoniarki ( p.s. na przygotowaniu betonu też trzeba się znać i są specjaliści ). Niestety większość (70%+) stanowisk pracy dla programistów to Ci operatorzy betoniarki czyli zwykle stanowiska, które łatwo zastąpić kimś innym, nieszczególnie kreatywne a do tego potwornie nudne.
Gdzieś kiedyś powstał "mit", że każdy programista to "geniusz" - niestety to g... prawda a krzywa umiejętności, wiedzy i inteligencji w tym zawodzie podlega jak w każdym innym rozkładowi Gaussa.
Tylko garstka jest wybitna a większość jest przeciętna lub słaba a robota dla przeciętnych i słabych zazwyczaj jest nudna.

2
Wibowit napisał(a):

Nie miałem wizji ratowania świata tylko raczej wizję rozwiązywania ciekawych problemów, wykazywania się pomysłowością. Tymczasem w realnej pracy mogę głównie wykazywać się cierpliwością (która u mnie raczej kuleje).

Jeśli rzeczywiście jesteś kreatywny i pomysłowy to sam sobie odpowiedz dlaczego utkwiłeś na nudnym etacie?
Żeby wykazywać się pomysłowością za cudze pieniądze trzeba być "hi-fi top" a przede wszystkim kompetentnym i godnym zaufania. Być może źle trafiłeś albo nie spełniasz któregoś z kryteriów.

1

Brak pomysłowości i kreatywności w świecie gdzie nawet najmniejszy błąd może oznaczać koniec przygody. Raj hazardzistów.

2
PerlMonk napisał(a):

Skąd zatem ludzie biorą wizje wspaniałego świata programowania, w którym ludzie zarabiają kupę kasy i piszą tylko świeży, bajecznie piękny kod?

Ja was nie rozumiem. Ja tam w pracy ratuję świat i piszę świeży, bajecznie piękny kod.

5

Jak to często bywa, problemy programistów wcale nie są problemami programistów, ale są uniwersalne. Przecież złudzenia co do codziennej pracy tyczą się przeróżnych zawodów. Hej, mały Jasiu, a kim byś chciał zostać jak dorośniesz...?

  • Architektem, bo będę projektował mosty i wieżowce...! (wcale nie spędzał setek godzin próbując ogarniać instalacje sanitarne w barakach dla robotników)
  • Nauczycielem, bo będę przekazywał wiedzę młodym ludziom i wpajał im nauki tego świata...! (wcale nie użerał z bandą rozwydrzonych, niewychowanych bachorów, którzy najchętniej utopiliby cię w łyżce wody)
  • Aktorem, bo będę grał w filmach i teatrach...! (wcale nie występował jako ekstra człowiek z tła, czy jako głupi pan domu w reklamie podpasek czy innego domestosu)
  • Policjantem, bo będę łapał bandytów i pomagał ludziom...! (wcale nie spędzał setek godzin na pisaniu raportów i uprzykrzaniu się ludziom spacerującym niedaleko domu Kaczyńskiego)

I tak dalej, i tym podobne.

3

@Spearhead:
Przykład polonistów :)

2
PerlMonk napisał(a):

Skąd zatem ludzie biorą wizje wspaniałego świata programowania, w którym ludzie zarabiają kupę kasy i piszą tylko świeży, bajecznie piękny kod?

Z filmów.

0

Raczej najczęściej nie ma żadnej wizji pochodzącej bezpośrednio z zewnątrz. Ludzie sami budują sobie podświadomie jakieś wyobrażenie na bazie tego, z czym się z początku stykają, a nie wiem, czy na studiach zdarzają się w ogóle projekty typu: weź tu coś dodaj lub pozmieniaj w kodzie mającym choćby marne 100 tys. linii.

9

Nie mam potrzeby ratowania świata, tworzenia niewiado jakich produktow typu obsługa łazików marsjańskich albo inne super innowajce, jedynie potrzebe dbania o jakość tego co robie. Mam alergię na ch*jowość i tyle (dlatego ciężko mi czasem żyje się w tym kraju :D )
A na pytanie czemu niektórym zależy na jakości kodu - myślę że mniej więcej z tych samych powodów dla ktorych np. dobry nauczyciel angielskiego chce nauczyć dobrej wymowy swoich uczniów, albo dobry lekarz chce wyleczyć skutecznie swojego pacjenta (a nie tylko przypisuje jakieś losowe piguły).

1

Ja wszedłem w tą branżę tylko dla zarabiania pieniędzy. Jest co prawda częściej niż rzadziej nużące zwłaszcza w korpo, ale jak traktujesz to tylko jako rzemiosło to ma to swoje plusy.
Planuje coś zmienić w najbliższym czasie, bo chyba jednak trochę potrzebuje satysfakcji że robię coś pożytecznego. Niemniej jednak dzięki temu że mogę się utrzymywać, mam komfort psychiczny i stabilny grunt pod nogami, to moge spokojnie rozwijać to co sprawia mi przyjemność i jest w jakimś sensie pożyteczne.

A co do wielkiej misji to fajnie ja mieć, bo daje dużo boosta w nauce. Zwłaszcza w młodym wieku kiedy ta nauka jest najważniejsza bo mózg najlepiej chłonie

4

Myślę, że to problem narracji. Pierwszym z dzieł programistów (z pominięciem rzeszy grafików, muzyków, pisarzy) z jakim się większość z nas spotkała są gry. Z nimi związany jest mit super kodera (Meier, Carmack, Notch, wstaw swoje nazwiska), nieprzespanych godzin pracy i efekt w postaci poligonów generujących $, fanów i sława dozgonna. Choć obecnie ta domena to zupełnie inne realia, mit jest wciąż żywy i podtrzymywany na ogniu historii o stoczonych bitwach. Tu pojawia się kolejna narracja, narracja konkurecji - w szkole, czy na studiach ‘walczy się’ o stopnie, punkty, promowany jest udział w olimpiadach informatycznych, TopCoder’ach itd. Podczas gdy studenci, kodują te same programy (od podstaw), w walce o 5.5, akademicy starają się rozkręcić kolejny ezoteryczny temat, który zapewni im lata pracy naukowej (i finansowanie), często dokłądając swoją cegiełkę do mitu IT zbawiającego świat, np.już niedługo publicznie dostępnego systemu który odmieni wszystkich pracę (w obszarze analizy statycznej kodu z laborek <= 120 linii ;-). Wchodząc w rynek pracy, pojawia się narracja - konkurencja o pracownika, pracę i wynagrodzenie; zawsze się znajdzie ktoś kto zarabia trochę więcej, więc nie trudno nabawić się kompleksu, że coś się robi źle (bo robię to samo co Zenek a dostaję 2.5PLN mniej za h). Zawsze ktoś pracuje w odrobinę nowszym środowisku, zajmuje się czymś ciekawszym (bo nie tym nad czym trzeba siąść i zakodzić zamiast tracić czas na forum). O ile śledzi się konferencje, czyta książki, blogi i świat open source, pojawia się narracja związana z promocją, promocją w sosie własnym, promocją w sosie obcym (cytując klasyka). Tysiące fascynatów opowiada o super kodzie, który wykrywa raka, napędza Spotify, czy Netflix’a (no i, czasem, nie oszukujmy się generuje kasę). Do tego dochodzą ‘developer ewangeliści’, którzy przedstawiają dema produktów nad którymi pracowały rzesze, dzień po dniu, jak by to był efekt ich sesji z laptopem w czasie transatlantyckiego lotu. Jakoś nikt nie opowiada o latach pracy w to włożonych, liczbie zgłoszonych i/lub nie zmergowanych poprawek, wypaleniu związanym z tym ‘zbawiającym świat kawałkiem kodu’, (dzięki bogu, większość autorów książek obecnie już pisze jak kiepski to pomysł). Taki FB, na którym każdy jest piękny i uśmiechnięty na wakacjach, a każde live-coding z konferencji, czy na YT (w które ktoś włożył kilkanaście dni), tylko jeszcze bardziej podłamuje. Wszak jeszcze nie napisałeś w pełni funkcjonalnego (no dobra, bez edit) Twittera w weekend, bo po pracy i wymaganych przez Uncle Bob’a 20h na naukę kodowania, nie masz już na nic pary.
Trudno dziś uniknąć głosów (personal coach), że można (ba, trzeba) się wpisać w tę narracje i poszukać w swoim kodzie lub systemie, czegoś co od biedy dałoby się podpucować i jakoś wypromować. Trochę wysiłku w to włożyć trzeba i początki są trudne (łatwo zostać bucem, doświadczenie własne), ale wszystko może być rozpromowane (w to akurat nie wątpię, widząc niektóre badziewia). To ‘coś’, pozwoli Ci dostać trochę lepszą pracę i może więcej swobody, na promowanie czegoś na czym już może Ci zależeć trochę bardziej. To z kolei (o ile wypali) może prowadzić do... i ani się zorientujesz i będziesz w następnym Hortonworks wciskał wszystkim HDP, patrząc z zazdrością na Spark’a ;) Nie robiąc tego sam sobie jesteś winny, że klepiesz te same DTO piąty rok, nie umiesz jeszcze w Haskell’s zaimplementować CNN, a wszystko wskazuje na to, że kredyt spłacisz w 2048.

Jednym słowem narracja - gdyby od początku oczekiwania były, że robisz od-do, unity testy porządnie piszesz, płaca jest w rozsądnym przedziale ok.2x średniej krajowej to uważam, że trochę to wszystko by normalniej wyglądało (np. może mniej byłoby narracji napędzanej potrzebą ciągłego uzasadniania swojej wartości?). To tak na podstawie obswerwacja trochę starszych kolegów (Francja, Szwajcaria, Dania, Holandia głównie, UK czy Hiszpania już mniej), koderów którzy często świadomie olali tę narrację, a dużo potrafią (i się nie chwalą) w ich (czasami wiekowych) systemach jest sporo naprawdę fajnego kodu, który po prostu działa, da się rozszerzeć etc. Ale do tego imho chyba trzeba dojrzeć, lub przypadkiem trafić do w takiego zespołu :-/

1

@stic: podsumowując Twój post - wszystkiemu winni hipsterzy.

0
stic napisał(a):

Myślę, że to problem narracji. Pierwszym z dzieł programistów (z pominięciem rzeszy grafików, muzyków, pisarzy) z jakim się większość z nas spotkała są gry. Z nimi związany jest mit super kodera (Meier, Carmack, Notch, wstaw swoje nazwiska)...

A jednak są tu ludzie którzy w życiu przeczytali Ulissesa.

1

@somekind: jestem raczej z epoki punka łamanego przez grunge więc to raczej system 🤪
Innymi słowy, sami sobie bubu robimy nie wąchając tego co wpychamy sobie do głów. Ta gra w szukanie winnego raczej do niczego nie prowadzi, ponieważ za dużo schematów przejęliśmy z innych dziedzin w których praca jest wynagrodzana na podstawie niezbyt mierzalnych kryteriów ( @katakrowa porusza ten aspekt).

0

Skoro medycyna potrzebowała stu lat by wdrożyć EBM (evidence based medicine) to ile czasu potrzeba branży IT na wdrożenie EBP?

Chyba właśnie znalazłem temat na kolejną metodologię tworzenia oprogramowania. Teraz tylko manifest, trochę zamieszania na Reddicie, grupa młodych gniewnych i mogę wreszcie dać sobie spokój z tą odmóżdżającą robotą.

0
loza_wykletych napisał(a):

grupa młodych gniewnych

Czyli hipsterów. Czyli zepsują.

6

bootcampy? studia? tv?

haha, przecież to Wy, staróhy 30+ stworzyliście taką narracje ;)

No bo kto inny jak nie Wy przez ostatnie 10-20 lat chwalił się na wykopach, facebookach, twitterach #softwareENGINEERING #remote i przed znajomymi o tym jakie to są zarobki za picie kawy i nicnierobienie podczas siedzenia na remote w domu? kto przedstawiał tylko jedną stronę medalu w wywiadach dla onetu czy innego brukowca? :D

0
somekind napisał(a):

Czyli hipsterów. Czyli zepsują.

Co z tym zrobią zostawiam młodym. Ja mam już za mało czasu by bawić się w naprawianie świata. Wolę rzucić kotom kłębek i obserwować. To odpręża.

WeiXiao napisał(a):

No bo kto inny jak nie Wy przez ostatnie 10-20 lat chwalił się na wykopach, facebookach, twitterach #softwareENGINEERING #remote i przed znajomymi o tym jakie to są zarobki za picie kawy i nicnierobienie podczas siedzenia na remote w domu? kto przedstawiał tylko jedną stronę medalu w wywiadach dla onetu czy innego brukowca? :D

Programowanie to nie tylko koderka. To krzywdzące dla ekonomii tej branży. To kursy, książki, spotkania, szkolenia, konsulting zakupowy. Wiedza kosztuje. Reklama kosztuje. A myślenie kosztuje najwięcej. Więc trzeba mieć jakiś sensowny zwrot z tej inwestycji.

5

Zawsze uważałem programowanie za zawód kreatywny. Coś na zasadzie artysty tylko zamiast pędzla z farbą masz kod i efekt swojej twórczości widzisz w postaci mechanik i logik. A ten cały mit ratowania świata to w zasadzie u każdego będzie inny. Teraz już jestem wypalony i kiedy znajomi pytają czym się zajmuję to odpowiadam: „Jestem techniczną prostytutką”. Robię rzeczy których nie chcę, nie lubię ale muszę za coś żyć (i się to po prostu opłaca). Drugą sprawą jest to, że większość z nas jest tu bardzo młodych i wolałoby podbijać świat etc. zamiast zamulać i przelewać pasję w soft który ktoś zwalił po całości. Taki spojler. Życie jest samo w sobie nudne, za parę lat wszyscy będziecie mówić „Byle praca była i zdrowie było”. Nie chcesz tak żyć?? To przestań się żalić w internetach tylko idź zrób tą wymarzoną apkę/grę/soft, załóż softhouse/outsource czy coś tam chciałeś. Ale kiedy ktoś etatuje 160h potem resztę spędza na netflixie i usprawiedliwia nic nie robienie to nie wiem jakiej zmiany ludzie oczekują. Jest ci źle? To to zmień.

0
Szekel napisał(a):

Teraz już jestem wypalony i kiedy znajomi pytają czym się zajmuję to odpowiadam: „Jestem techniczną prostytutką”. Robię rzeczy których nie chcę, nie lubię ale muszę za coś żyć (i się to po prostu opłaca). Drugą sprawą jest to, że większość z nas jest tu bardzo młodych i wolałoby podbijać świat etc. zamiast zamulać i przelać pasję w soft który ktoś zwalił po całości.

Masz swojego idola - https://pl.wikipedia.org/wiki/Han_van_Meegeren

1

OK, było już wiele wypowiedzi i tylko @GutekSan pochwalił się o tym, że klepiąc kod ratuje świat (i to psując rynek, bo nie ma kupy pieniędzy, a tylko kupę). Czy ktokolwiek inny ma misję ratowania świata?

0

Ja klepiąc kod uzewnętrzniam mądrość słów

Jasność tysiąca słońc, rozbłysłych na niebie, oddaje moc Jego potęgi. Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów.

1
Wibowit napisał(a):

OK, było już wiele wypowiedzi i tylko @GutekSan pochwalił się o tym, że klepiąc kod ratuje świat (i to psując rynek, bo nie ma kupy pieniędzy, a tylko kupę).

Bez przesady. Nie nazwałbym moich zarobków kupą, na tle Polaków zarabiam dobrze choć pewnie nie tak jak niektórzy w wątku Ile Zarabiacie. W każdym razie jestem zadowolony, zwłaszcza że zajmuję się tym co jest zgodne z moimi zainteresowaniami domenowymi, a co jest nieobecne w 99% stanowisk programistycznych, również tych na których zarabia się lepiej.

1
Wibowit napisał(a):

Czy ktokolwiek inny ma misję ratowania świata?

Ja misji nie mam, uważam programowanie za zwykłe rzemiosło do wyuczenia w rok, może trochę dłużej. Typowe korpoklepanisko, większość jest nudna i wtórna.

Ale jednocześnie widzę, że zmieniam świat. Nie są to zmiany jak Iron Man czy inny superbohater, ale drobne rzeczy życia codziennego. Oczywistym jest, że dzięki mnie firma zarabia (osobiście mam dostęp do metryk, więc widzę konkretne monety zarobione przez moje A/B testy), ale najwięcej radości sprawiają bezpośrednie komentarze od użytkowników końcowych. Osobiście lubię przytaczać wpis kobiety, użytkowniczki konkurencyjnego serwisu, która, zmęczona po całym dniu pracy, pół godziny spędzała na znalezieniu czegoś do obejrzenia z chłopakiem, a jak już coś znaleźli, to zasypiali po kilku minutach. W moim serwisie systemy rekomendacji działają lepiej i dzięki temu kobieta spędza raptem kilka chwil na znalezienie czegoś do obejrzenia przed snem.

To nie jest coś przełomowego, ale też życie masy ludzi na tej planecie jest normalne. Wstają, robią śniadanie dla siebie i dzieciaków, rozwożą bliskich do szkoły/pracy, po skończonej zmianie wracają, robią obiad/kolację, kładą dzieciaki spać i wreszcie mają kilka chwil dla siebie. Jeżeli dzięki naszemu oprogramowaniu uda się zmniejszyć dzienną liczbę wykrzyczanych wulgaryzmów (spowodowaną słabym oprogramowaniem), to jest to sukces, który nie brzmi spektakularnie, ale pozytywnie wpływa na świat.

0
PerlMonk napisał(a):

Skąd zatem ludzie biorą wizje wspaniałego świata programowania, w którym ludzie zarabiają kupę kasy i piszą tylko świeży, bajecznie piękny kod?

kupę kasy jak ktoś jest dobry to zarobi, jak skaczesz po projektach jako konsultant to też zazwyczaj w coś co się tworzy na nowo wpadasz
pytanie czy w ogóle ludzie mają taką wizję :)? Ja za smarka chciałem być hackerem ;) ale nie okazało się to wcale takie łatwe :D

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1